The Dark Tower: The Long Road Home #5

Long Road Home 05Opis

Podczas gdy dusza Rolanda cały czas jest uwięziona na dworze Karmazynowego Króla, mroczny władca składa młodemu rewolwerowcowi zaskakującą ofertę. W zamian za swoje życie, Roland musi wspiąć się wraz z Królem na szczyt Wieży, gdzie wspólnie będą ubiegać się o tron wznoszący się nad wszelkim stworzeniem, a później całkowicie go zniszczą! Jeżeli Roland odmówi, utraci on swoje życie, a Karmazynowy Król będzie sam rządził nadchodzącym Chaosem. W tym końcowym rozdziale fantastycznej drugiej serii rozszerzającej magnum opus Stephena Kinga los wszechświata leży w rękach Rolanda.

Informacje

  • okładka: Jae Lee, Richard Isanove
  • Ilustracje: Jae Lee, Richard Isanove
  • scenariusz: Peter David, Robin Furth
  • liczba stron: 40
  • data wydania: 2 lipca 2008

Dodatki

  • Robin Furth – 'Invoking the Guardians’
  • Mapa Świata Końcowego
  • North Central Positronics
  • Dogan
  • Le Casse Roi Russe
  • Long Road Home Comments

 

Plansze

Recenzja

Drugą rundę komiksowych potyczek na poletku Mrocznej Wieży możemy uznać za zakończoną. 'Gunslinger Born’ był tylko obrazkową wersją znanej nam wcześniej historii i to właśnie 'Long Road Home’ miał nam odpowiedzieć na pytanie czy po 7 tomach cyklu, kilku powiązanych powieściach, opowiadaniach i nowelach, pomysły na kolejną rozbudowę świata stworzonego przez Kinga nie wyczerpały się jeszcze. Osobiście uważam, że choć druga seria komiksu wzbudziła pewne kontrowersje wśród fanów, wiele głosów na różne tematy było podzielonych, a niektóre rozwiązania twórców zostały dość mocno skrytykowane, odpowiedź na to pytanie nadal jest twierdząca. Seria 'Long Road Home’ udowadnia nam, że ciekawe pomysły na rozbudowę uniwesum Kinga jeszcze się nie wyczerpały.

To właśnie finał drugiej serii wzbudził największe kontrowersje wśród fanów. Sam również w pierwszym odruchu dość poważnie skrytykowałem kilka rozwiązań, które rozminęły się moim wcześniejszym wyobrażeniem końca tej mini-serii. 'Gunslinger Born’ zakończył się niesamowitymi fajerwerkami, dlatego też, po serii znacznie bardziej od niej fantastycznej, obfitującej w więcej niesamowitych wydarzeń, oczekiwałem jeszcze bardziej spektakularnego finału. Twórcy tym razem postawili jednak na klimat, co w tej chwili, gdy opadły już pierwsze emocje, jestem w stanie docenić.

Po przemyśleniu jestem w stanie również przyznać rację tym, którzy wychwalali ucieczkę z kryształu/Końca Świata. Osobiście oczekiwałem jakiejś spektakularnej walki, jednocześnie krytykując atak Sheemiego, czym sam sobie trochę zaprzeczałem:-). Nadal uważam, że krótkie starcie tego chłopca z Karmazynowym Królem i Walterem było bardzo krzywdzące dla tych dwóch czarnych charakterów, ale co do sposobu ucieczki, jestem w stanie się zgodzić, że było to najlepsze rozwiązanie z możliwych. Prostota tego zagrania mnie początkowo zaskoczyła, ale trzeba pamiętać, że mamy tu do czynienia z chłopcem Rewolwerowcem i chłopcem Łamaczem. Tym samym taktyka „uderz z zaskoczenia i czym prędzej uciekaj” wydaje się najlepszym rozwiązaniem (choć nadal uważam, że można było aż tak nie ośmieszać Króla).

Na sam koniec mamy powrót do Gilead, który też początkowo nie odpowiadał mojej wizji finału. Samo stanięcie u bram miasta było oczywiste biorąc pod uwagę choćby tytuł serii, ale nie sądziłem, że poświecą temu aż tyle miejsca. Po czasie jednak ta część także mi się spodobała. Tym razem nie ma takiego zakończenia jak w pierwszej serii. Nie ma tylu fajerwerków i brak aż tak emocjonującej końcówki, ale ma to także wiele plusów. Dostajemy w zamian ciężki, pełen smutku klimat, a ostatnia strona, mimo iż przedstawia w zasadzie bardzo podobną scenę do analogicznej strony z pierwszej serii, jednocześnie diametralnie się od niej różni i jest to prawdziwe arcydzieło.

Bardzo zawiodłem się natomiast na dodatkach do komiksu i w przeciwieństwie do całej reszty, to nie przeszło mi gdy opadły emocje. Na sam początek mamy powrót opowiadań Robin, co jest ogromnym plusem. Cały tekst jest ozdobiony przepięknymi ilustracjami Richarda Isanove (sam już nie wiem co myśleć o jego samodzielnych pracach, które raz są strasznie słabe, a innym razem znów bardzo dobre) co oczywiście jest kolejnym plusem. Niestety poza krótkim podsumowaniem Robin i Petera dostajemy jeszcze tylko zapowiedź trzeciej serii. Cała reszta dodatków jest skopiowana z zeszytu 'End-World Almanac’ co mnie strasznie rozdrażniło. Owszem można się sprzeczać, że to zeszyty serii są najważniejsze i krytyka należy się 'Almanacowi’, ale osobiście nie zgadzam się z tym. Wszystkie dodatki – zarówno te w pojedynczych zeszytach jak i te wydane jako osobne pozycje – skierowane są raczej do jednej i tej samej grupy odbiorców. Wrzucanie do komiksu materiałów ewidentnie przygotowanych na potrzeby 'Almanacu’ uważam za zagranie nie fair w stosunku do czytelników. Oczywiście zgadzam się z tym, że same w sobie są to dodatki świetne, ale pokażcie mi czytelnika, który z zainteresowaniem zapoznał się z nimi wszystkimi, a jednocześnie nie zakupił pozycji 'End-World Almanac’. Jakoś nie wydaje mi się by wielu takich było. Liczba stron przeznaczonych na dodatki została w tej serii dość mocno ograniczona i naprawdę można było zaserwować nam coś całkowicie nowego.

Muszę przyznać, że miałem spory problem z oceną końcową. Pierwsze wrażenie było pod wieloma względami koszmarne. Dopiero po przemyśleniu kilku zagrań, w odniesieniu do sagi książkowej oraz wcześniejszych zeszytów serii, zmieniłem zdanie w niektórych kwestiach. Oczywiście nadal cześć rzeczy mi nie odpowiada – choćby kilka wspomnianych dodatków – ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że oceniać powinno się ich jakość, a nie to czy gdzieś się jeszcze pojawiły… a jakość ich jest na bardzo wysokim poziomie. Na zakończenie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że po opadnięciu niezdrowych emocji i po przemyśleniu wszystkiego, jestem zadowolony z 'Long Road Home’ i nadal z niecierpliwością czekam na więcej!

 Autor: Mando
Data: 02.07.2008

Inne okładki

wariant limitowany 1:25
Lee Bermejo
wariant limitowany 1:75
Jae Lee