The Dark Tower: The Long Road Home #3

Long Road Home 03Opis

Podczas gdy świadomość Rolanda uwięziona jest w Krysztale Maerlyna, Alain, jego towarzysz ka-tet, udaje się do przestrzeni todash w celu uratowania swojego przyjaciela. Podczas gdy Alain i Roland przeskakują z jednego obcego wymiaru do drugiego, Cuthbert, ostatni członek ich ka-tet, desperacko próbuje powstrzymać watahę śliniących się zmutowanych wilków, które przybyły by pożreć nieprzytomne ciała Rolanda i Alaina!

Informacje

  • okładka: Jae Lee, Richard Isanove
  • Ilustracje: Jae Lee, Richard Isanove
  • scenariusz: Peter David, Robin Furth
  • liczba stron: 40
  • data wydania: 7 maja 2008

Dodatki

  • Robin Furth – 'Welcome to the Dogan part 3: City of the Dead’
  • The Making of a Cover
  • Dark Tower: On the Road by Frank Deangelo IV
  • Sneak Peek At the Art From Long Road Home #4

 

Plansze

Recenzja

’Long Road Home’ jest zapewne najkrótszą długą drogą do domu. Dopiero co rozpoczęliśmy tę przygodę, a już półmetek za nami. Niestety po raz pierwszy nie byłem do końca zadowolony z lektury. Z ostateczną oceną postanowiłem trochę poczekać, ale minął już prawie miesiąc, ja jestem bogatszy o dwa kolejne czytania, a nadal mam zbyt dużo zastrzeżeń.

Pierwsze do czego się przyczepię to historia. Do tej pory jest to najmniej zróżnicowany zeszyt obu serii. W zasadzie można określić go dwoma słowami – czerwony i szary – jednak to nie o zróżnicowanie kolorystyki mi chodzi, a o ograniczenie akcji do dwóch miejsc, które zresztą przeplatają się ze sobą wraz z rozwojem opowieści. Zabrakło tu niestety historii Sheemiego, która była świetnym przerywnikiem w dwóch poprzednich zeszytach. Domyślam się, że jeżeli w ogóle w komiksie pokażą nam jak ten bohater trafił do Algul Siento, to będzie to się ciągnęło trochę dłużej niż jedną serię. Oczywiście oprócz tych mankamentów historia opisana w zeszycie #3 ma też sporo plusów (choć te docenią chyba tylko fani Mrocznej Wieży). Na samym wstępie dostajemy świetne, zapowiedziane miesiąc wcześniej, nawiązanie do 7 tomu sagi. Jako pozytyw należy też potraktować dużą częstotliwość występowania Waltera. Sama historia oczywiście też nie jest zła, ale czegoś mi tutaj zabrakło.

Niestety da się też zauważyć coraz większe uproszczenia w ilustracjach. Koniec Świata wygląda bajecznie, ale o scenach przy ognisku można powiedzieć tylko… szare. Do tego postacie wyglądają momentami jak z kołka ciosane (głównie Cuthbert). Osobiście początkowo narzekałem na mocne uproszczenia w tej serii, ale dość szybko przyzwyczaiłem się to tego stylu i zacząłem rozpływać się nad pracami panów Lee i Isanove (głównie nad pracą tego drugiego). Nadal mam co jakiś czas obiekcje do takiej wizji, jednak zgadzam się z tym co kilka dni temu powiedział Ralph Macchio – ilustratorom serii 'The Dark Tower’ udało się stworzyć świat, który widzi się w wyobraźni podczas czytania książki. I nawet jeżeli jest to świat maksymalnie ograniczony w szczegółach, nie da się ukryć, że dla czytelników komiksu stał się wizytówką serii. Niestety w zeszycie #3 panowie Lee i Isanove byli momentami aż nadto oszczędni.

Na wszystko to mogę jednak przymknąć oko. To małe minusy, które przełykam bez problemu, a perełki takie jak pierwsza scena i tak bardzo wysoko podnoszą ocenę komiksu. Niestety #3 jest bardzo słaby w dotychczas najciekawszej części pojedynczych zeszytów – Dodatkach. Tradycyjnie dostajemy opowiadanie Robin (z mocno przeciętnymi ilustracjami Isanove, ale ja w ogóle nie przepadam za samodzielnymi pracami tego pana), słaby dwustronnicowy dodatek 'The Making of a Cover’ (szkic okładki i dwie grafiki różniące się… kolorem krwi), 'Dark Tower on the Road by Frank DeAngelo IV’ oraz szkic zapowiadający kolejną odsłonę serii (i niestety przyznać trzeba, że tym razem to słaby szkic).

Podsumowując, w zeszycie #3 otrzymujemy historię tylko na bdb-, rysunki na db+, a dodatki na słaby dst i w zasadzie drobny niesmak pozostaje tylko po tym ostatnim dziale. W drugiej serii miejsce na dodatki zostało mocno ograniczone, więc tym bardziej dziwne, że przy znacznie mniejszej ilości bonusów, spada też ich jakość. Osobiście uważam jednak, że to odosobniony przypadek i z równą niecierpliwością czekam na zeszyt #4, w którym przeniesiemy się do zamku Karmazynowego Króla. Wierzę, że zabawa będzie przednia, szczególnie, że tym razem nie zdradzono jeszcze najciekawszych scen, jak to Marvel ma w zwyczaju 🙂

 Autor: Mando
Data: 07.05.2008

Inne okładki

wariant limitowany 1:25
Marko Djurdjevic
wariant limitowany 1:75
Jae Lee