Opis
W końcu! Na widoku pojawiła się wolność! Roland Deschain dokonał tego co uważa za ucieczkę z 'uzdrawiającego’ budynku Siostrzyczek! Mimo, że zyskuje nad nimi przewagę, szybko z przerażeniem orientuje się, że szkaradne zakonnice nie mają zamiaru wypuścić ze swoich szponów tak smacznego kąska. A przeciwko takim właścicielom Mrocznych Dzwoneczków nawet jego legendarne rewolwery są bezużyteczne. To punkt kulminacyjny tego ważnego rozdziału, którego nigdy nie spodziewałeś się przeczytać!
|
Od zakończenia pierwotnego 30-zeszytowego projektu, nie miałem przyjemności czytać i recenzować komiksu spod szyldu 'The Gunslinger’, który choć zbliżyłby się do ideału. Po słabym 'The Journey Begins’ oraz póki co niespełniającym w pełni moich oczekiwań 'The Little Sisters of Eluria’, trochę obawiałem się tego finału. Choć muszę też zaznaczyć, iż liczyłem po cichu na to, że ten zeszyt podniesie ogólny poziom serii i sprawi, że spojrzę na całość znacznie lepiej. To co ostatecznie zaserwowali nam twórcy przerosło wszelkie moje oczekiwania. Po raz pierwszy od roku poczułem emocje, które powinny towarzyszyć lekturze 'Mrocznej Wieży’ i wreszcie finał serii dostarczył mi takich wrażeń jakich powinien dostarczać.
Czytelnika wita kolejna świetna okładka. Póki co to chyba najlepsza okładkowo seria, choć po czterdziestu recenzjach nie ręczę czy nie nadużywałem tego określenia w przeszłości 🙂 Wnętrze komiksu to natomiast po raz pierwszy tak bardzo zróżnicowany rozdział 'Siostrzyczek z Elurii’. Zaczynamy od krótkiej sceny w namiocie by przenieść się wraz z bohaterami na zewnątrz. Dalszą część komiksu w znacznej większości wypełnia plenerowa walka z Siostrzyczkami. Wampirzyce wyglądają rewelacyjnie. Ciemne plenery oświetla błękit pełni księżyca i całej potyczce towarzyszy naprawdę klimatyczna, wizualna otoczka. Obie serie 'The Gunslinger’ kończą się finałową walką, ale wrażenia po tych dwóch starciach są całkowitym przeciwieństwem. Następnie przenosimy się na polanę, gdzie naszych bohaterów zastaje świt. W międzyczasie natomiast Rolanda nawiedza sen o Mrocznej Wieży. To już druga seria z rzędu którą kończy wizja rewolwerowca podążającego ku majaczącej na horyzoncie Wieży. Uwielbiam takie przedstawienie graficzne, gdyż jest to tak naprawdę esencja cyklu i sens życia głównego bohatera. Niby wygląda to zwykle bardzo podobnie bo jeśli Roland nie stoi na polu róż to biegnie przez pustynię, a tej scenie zawsze towarzyszą pomarańczowo-żółto-czerwone kombinacje barw. Tutaj dostajemy kolejną wariację tej sceny, co nie zmienia faktu, że mi przeszły ciary, gdy wraz z Rolandem stanąłem na pustynnej ziemi. Dalsze strony to już przebudzenie rewolwerowca i początek kolejnej wędrówki, a ostatnia scena to takie typowe westernowe zakończenie, z tą różnicą, że bohater nie zmierza w kierunku zachodzącego słońca, a odchodzi w świetle poranka. I ja muszę przyznać, że przewracając tę ostatnią kartkę zapomniałem o wszystkich minusach jakie miała ta seria. To była kolejna świetna przygoda z tego uniwersum.
Część z dodatkami zawiera tym razem tylko jedną pozycję – zamknięcie opowiadania Robin Furth. Tekst długości 9, a nie jak poprzednio 8 stron, przez co wypadł z zestawu szkic okładki. Mógłbym marudzić, że to mało, bo w porównaniu z kilkunastoma zróżnicowanymi stronami w 'Gunslinger Born’ to faktycznie mizernie wygląda, ale cieszę się, że Marvel w ogóle serwuje nam te dodatki. To czterdziesty zeszyt serii, której sprzedaż jest już tylko cieniem tego co było na początku, a nadal poza komiksem dostajemy dodatkowe opowiadanie i zero reklam. Jak dla mnie to jednak spory plus, szczególnie w porównaniu z tym jak to wygląda ogólnie na rynku komiksowym.
Na koniec jeszcze raz mocno namawiam Was by sięgnąć po ten tytuł. Po długim ciągu wydarzeń, komiksowa 'Mroczna Wieża’ przeobraziła się w cykl zamkniętych historii. Aby dobrze bawić się podczas lektury 'Siostrzyczek z Elurii’ nie trzeba znać żadnej z wcześniejszych serii. To zamknięta opowieść i warto na własne oczy przekonać się jak teraz wygląda ten produkt. Ja sam jestem bardzo ciekaw czy podczas jednorazowej lektury „Siostrzyczek” nie odbierze się tej historii lepiej niż dawkując ją sobie w częściach i myślę, że w przyszłości sprawdzę to jeszcze na własnej skórze do czego Was także bardzo zachęcam.
Autor: Mando
Data: 18.08.2011
|