Dwa pierwsze zeszyty serii 'The Journey Begins’ zostały przeze mnie bardzo mocno skrytykowane. Numer trzeci niestety powiela niektóre błędy poprzedników, ale już na wstępie wypada zaznaczyć, że jest to jak do tej pory najlepszy zeszyt tej serii i jeden z lepszych w całym komiksie.
Na wejściu wita nas dość ciekawa okładka. Pierwsze wrażenie jest takie, że grafika bardziej pasuje do limitowanego wariantu (na regularnych okładkach nigdy nie było tak starego Rolanda), ale po zapoznaniu się z treścią komiksu widać jak ciekawie zostało to zaprojektowane. Szubienica jest elementem z dzieciństwa Rolanda. Wtedy nasz rewolwerowiec podjął pierwszą ważną decyzję w swoim życiu, przyjmując na siebie bardzo poważne konsekwencje. Na okładce widzimy dorosłego Rolanda oraz symbol wydarzenia, które zapoczątkowało jego dorastanie. Osobiście zmieniłbym trochę kolorystykę, bo ten fiolet mnie nieco razi, ale to już szczegół.
Od razu muszę powiedzieć, że jest to jak do tej pory jeden z najlepiej narysowanych komiksów ze świata 'Mrocznej Wieży’. Sean Phillips, w przeciwieństwie do obu swoich poprzedników, rozkręca się z zeszytu na zeszyt i w przypadku trzeciej odsłony 'The Journey Begins’ można już śmiało powiedzieć, że oglądanie komiksu dostarcza sporą dawkę przyjemności. Zarówno postacie (to na razie najwcześniejsza retrospekcja więc mamy do czynienia z dzieciecą wersją Rolanda i Berta oraz ze znacznie młodszym Cortem czy Stevenem) jak i sceneria (Gilead momentami żywcem wyjęte z 'Gunslinger Born #1′) wyglądają idealnie.
Co się tyczy treści, to jest bardzo dobrze z jednym dużym „ale”. Sama historia jest przedstawiona tak, że nawet ktoś kto już jakiś czas temu wziął „rozwód” z tym komiksem, śmiało może wrócić i zobaczyć na przykładzie tego jednego zeszytu jak projekt się rozwinął. To w zasadzie mógłby być one-shot przedstawiający dobrze wszystkim znaną z książki historię kucharza Haxa. Co mnie bardzo razi, to kolejne rozbieżnosci z tym co wcześniej napisał King. Tutaj są one nawet uzasadnione w późniejszym tekście, ale i bez tego łatwo można sie domyślić czemu przedstawiono to tak a nie inaczej. Mimo to, ja nie kupuję takich wyjaśnień. Dla mnie jest to pójście na łatwiznę, bo można było się przyłożyć trochę bardziej i przedstawić to tak aby ani komiksy między sobą, ani z książkami się nie wykluczały. Najwyraźniej ja źle podszedłem do tego projektu. Od czegoś co podpisane jest nazwiskiem Stephena Kinga, a do ekipy zatrudniono fachowca od 'Mrocznej Wieży’, od czegoś co King zatwierdza ponoć strona po stronie oczekiwałem absolutniej zgodności z książkową sagą. Komiksy były dla mnie oficjalnym rozbudowaniem tego świata, czymś porównywalnym do kolejnych tomów, a najwyraźniej trzeba je traktować jako osobny projekt będący po części adaptacją książek, w których wydarzenia zmienia się wtedy gdy jest to wygodne dla tego medium, a po części nowymi historiami.
Dodatki są raczej na przeciętnym poziomie, ale nowa seria zdążyła nas już do tego przyzwyczaić więc nie ma sensu za każdym razem krytykować tego punktu. Dostajemy kolejny tekst Robin, w którym na 6 stronach rozpisuje się na temat zdrady Haxa i dylematu przed którym stanęli chłopcy. Moim zdaniem jest to trochę strata miejsca, bo niczego ciekawego tu nie przeczytałem, ale przynajmniej obejrzałem kilka dobrych ilustracji Calero (choć niektóre zbyt mocno wykadrowane). Dalej czekają na nas jeszcze tylko 3 strony szkicownika, który pozwala przypuszczać, że seria do końca oparta będzie już na tułaczce po ruinach Gilead i spotykaniu duchów z przeszłości. Zobaczymy jaką przyjmie to ostatecznie formę, bo tkwi w tym potencjał.
Dość ciężko oceniać mi takie komiksy ograniczając się do jednej liczby. Rysunki moim zdaniem zasługują na najwyższą notę. Sama historia w większości też jest bardzo dobra. Dodatki są przeciętne, ale trzeba się przyzwyczaić, że tak to już teraz będzie wyglądać. Komiks jak najbardziej zasługuje na jedną z najwyższych ocen, ale ucinam mu 1-2 punkty za niezgodności z książką. Możliwe, że gdybym pisał recenzję pod wpływem emocji zaraz po skończonej lekturze, to ocena byłaby niższa. Bardzo drażnią mnie takie „drobiazgi”, które wkradają się do tego projektu. Jast to jednak zbyt dobry pod wieloma innymi względami komiks by nie polecić go fanom Wieży i każda niższa ocena byłaby po prostu krzywdząca.
Autor: Mando
Data: 09.08.2010
|