The Dark Tower: The Gunslinger Born #3

Gunslinger Born 03Opis

Młody Roland Deschain i przyjaciele uciekli do Hambry, jako, że w ich domu w Gilead jest obecnie zbyt niebezpiecznie. Ale po dotarciu na miejsce, Roland uświadamia sobie z przerażeniem, że tutaj wcale nie jest bezpieczniejszy. Przywódcy Hambry przeszli na drugą stronę a zabójcy znani jako Łowcy Wielkiej Trumny naznaczyli Rolanda i jego towarzyszy śmiercią!

Informacje

  • okładka: Jae Lee, Richard Isanove
  • Ilustracje: Jae Lee, Richard Isanove
  • scenariusz: Peter David, Robin Furth
  • liczba stron: 48
  • data wydania: 4 kwietnia 2007

Dodatki

  • Robin Furth – 'The Guns of Deschain’
  • Sketchbook + niewykorzystane szkice
  • NYCC Stephen King Panel part 1
  • zapowiedź Gunslinger Born #4 (3 strony)

 

Plansze

Recenzje

Po dwóch pierwszych zeszytach, każdy czytelnik przyzwyczaił się już chyba do tego, czego można spodziewać się po tej serii. Trzeci zeszyt niczym nowym nie zaskakuje, ale również nie schodzi poniżej wypracowanego już poziomu. Dlatego też nie ma sensu po raz kolejny rozwodzić się na wspaniałością ilustracji czy kolorów, którymi są one pokryte, bo to jest już rzeczą naturalną dla kogoś kto czyta komiks od samego początku.

Zajmijmy się natomiast samą historią. Oczywiste jest, że twórcy musieli dość mocno uprościć ją w porównaniu do książki 'Czarnoksiężnik i kryształ’, która swoją drogą jest najdłuższą częścią cyklu i jedną z najdłuższych książek Kinga (a ten jak wiadomo broszurek nie wydaje). Mimo to, wszystko komponuje się bardzo ciekawie. Akcja jest płynna, nie ma dziwnych przeskoków, a całość powinna być jak najbardziej zrozumiała nawet dla ludzi, którzy do tej pory nie mieli kontaktu z książkową Wieżą. W zasadzie wydaje mi się, że wszelkie uproszczenia w fabule będą razić tylko tych, którzy są na bieżąco z czwartym tomem cyklu, albo najbardziej fanatycznych miłośników Wieży (choć mnie nie rażą:-). Co się tyczy akcji, to na pewno nie brakuje jej w zeszycie #3, jednak pamiętać należy, że 'Mroczna Wieża’ nie jest opowieścią, w której roi się od pościgów i strzelanek, co za tym idzie poziom akcji w komiksie jest adekwatny to tego z książek Kinga.

Trzeci zeszyt otwiera genialna scena pierwszego spotkania między Rolandem a Susan. Czytając te kilka stron autentycznie czuć w powietrzu wyładowania elektryczne. Przy okazji zaczyna zarysowywać się motyw wież wiertniczych na polu Citgo jak również dowiadujemy się czym jest Błona. Następnie otrzymujemy króciutkie, choć kapitalne, wprowadzenie Johna Farsona. Postać ta w zasadzie nigdy nie została dokładnie opisana w książce. Było kilka wzmianek na jego temat, ale ostatecznie twórcy mieli pełne pole do popisu przedstawiając tego bohatera (o czym wspomnę jeszcze przy okazji opisywania dodatków). Niestety nie podoba mi się trochę przedstawienie relacji Marten/Farson. Sama scena pojawienia się Czarnoksiężnika w Czerni jest świetna, ale jeszcze jakiś czas temu miałem nadzieję, że komiks rzuci trochę światła na nie do końca dopracowaną przez Kinga postać Walter/Marten/…/Flagg/Farson. W książce jest trochę błędów odnośnie tej/tych postaci i liczyłem, że w komiksie wszelkie wątpliwości zostaną rozwiane. Tak jak przemiana Martena w Waltera została bardzo ciekawie pokazana w zeszycie #2 tak w #3 Farson i Marten to dwie odrębne postacie (najwyraźniej należy chyba przyjąć, że tak właśnie jest w rzeczywistości). Następnie obserwujemy przyjęcie u Torina. Tam na szybko poznajemy wszystkich kluczowych bohaterów oraz relacje jakie panują między nimi.

Bardzo podoba mi się ukazanie przemiany chłopców. Możliwe, że następuje ona troszkę za szybko, ale z drugiej strony wpływają na nią aktualne wydarzenia. Cuthbert z dziecinnego wesołka, którym był na początku pierwszego zeszytu, staje się powoli prawdziwym Rewolwerowcem. To samo zresztą tyczy się Alaina. Widać to już podczas przyjęcia u szeryfa, ale jeszcze mocniej obrazują to ostatnie sceny pokazujące potyczkę między ka-tet Rolanda a Łowcami Wielkiej Trumny. Zeszyt #3 znów zakończył się w momencie gdy człowiek zaczynał wciągać się całkowicie w opisywane wydarzenia. Ponownie pozostał wielki niedosyt, a oczekiwanie na kolejną odsłonę, z miesiąca na miesiąc, staje się coraz trudniejsze.

Na osłodę, tradycyjnie już, dostajemy garść dodatków. I tym razem są to chyba najciekawsze dodatki jakie do tej pory mogliśmy podziwiać. Na sam początek mamy trzecie opowiadanie Robin Furth – 'The Guns of Deschain’ – które ponownie jest zupełnie nową opowieścią, dotyczącą losów Arthura Elda, zgrabnie rozbudowującą mitologię Wieży. Sketchbook, który skrytykowałem podczas oceniania poprzedniego zeszytu (jako zbędny) spełnia tym razem zupełnie inną rolę. Pokazuje nam dwie całkowicie inne wizje jednej sceny – pojawienia się Farsona. Tak jak wspomniałem już wcześniej, twórcy mieli tutaj szerokie pole do popisu, dzięki temu obserwujemy dwie zupełnie inne wersje tej samej postaci. Tak jak Farson i jego ludzie, na pierwszym szkicu są jednak znacznie mniej ciekawi, tak sceneria, moim zdaniem, początkowo była o wiele lepsza. Mam nadzieję, że w przyszłych zeszytach, Marvel również zaserwuje nam takie ciekawostki. Szczególnie, że na kredowym papierze (w porównaniu do pierwszego Sketchbooka wydanego osobno) te szkice wyglądają naprawdę kapitalnie. Po Szkicowniku mamy kilka stron stanowiących pierwszą część relacji z konwentu, który miał miejsce w lutym w Nowym Jorku. Jeżeli chodzi o sam tekst to nie ma tam niczego czego byśmy już wcześniej nie czytali, ale strasznie miło było pooglądać zdjęcia, którymi opatrzony jest wywiad. Na sam koniec otrzymujemy 3 plansze zapowiadające zeszyt #4. Jak dla mnie jest to na razie najlepsza zapowiedź jaką do tej pory mieliśmy. Pierwsza plansza to spotkanie Rolanda z Susan zaś dwie następne pokazują nam jak genialnie Lee i Isanove stworzyli Kanion Eyebolt, w którym znajduje się Błona. Padam na kolana przed tymi pracami i czekam na kolejny zeszyt jeszcze bardziej podekscytowany. Uwielbiam ten projekt.

 

 Autor: Mando
Data: 04.04.2007


 

Nie jest łatwym zadaniem pisanie recenzji kolejnych zeszytów tej serii. Jeszcze połowy numerów nie przekroczyliśmy, a już nie wiem jak zaczynać poszczególne teksty. Gdyby twórcom powinęła się noga (choć w tym przypadku bardziej pasowałoby powiedzieć 'zachwiała się ręka’), to można by napisać, że tym razem dostajemy numer słaby, że autorzy się nie popisali albo że obniżył się poziom serii. Jednakże wolę się trochę bardziej pomęczyć, powtórzyć się w niektórych kwestiach i z czystym sumieniem napisać, że 'The Gunslinger Born #3′ trzyma bardzo wysoki poziom poprzednich numerów.W kwestii wizualnej wszystko oczywiście pozostaje bez zmian. Jae Lee i Richard Isanove tworzą świat Mrocznej Wieży bez zarzutów. Kolejne postacie, które pojawiają się wraz z rozwojem akcji, są bardzo dobrym odwzorowaniem tego, co stworzył King w swoich powieściach.#3 zaczyna się sceną zapoczątkowaną już w poprzednim zeszycie, czyli spotkaniem Rolanda z Susan. Dalsza część komiksu to głównie wydarzenia związane z poznawaniem miasteczka i jego mieszkańców. Nie zabrakło również pierwszego starcia pomiędzy ka-tet Rolanda a Łowcami Wielkiej Trumny. Wydarzenia przedstawione są dokładnie tak jak zrobił to King. Forma komiksu oczywiście nie pozwala na pokazanie tego wszystkiego, co działo się w 'Czarnoksiężniku i Krysztale’, więc wiele scen i wątków niestety pokazanych nie było i nigdy nie będzie. Na szczęście dla czytelników, za całą historię odpowiedzialna jest Robin Furth, która dokonała takiej selekcji scen, która zadowoli zarówno starych fanów Mrocznej Wieży, jak i również tych nowych, wciągniętych przez MARVELa. Ponadto, podobnie jak to było w drugim numerze, dostajemy parę stron, które rozbudowują znaną już nam historię. Tym razem zostajemy zapoznani z głównym wrogiem Afiliacji – Johnem Farsonem. Zastajemy go w momencie, gdy oddaje się on dosyć makabrycznej rozrywce, w której piłka zostaje zastąpiona przez ludzką głowę.Co ciekawe rozważano zupełnie inne ukazanie tej sceny. Początkowo Farson i jego ludzie mieli wyglądać inaczej niż pokazano to w ostateczności. Tę alternatywę możemy podziwiać w załączonym sketchbooku. Jest to dodatek, który przebija swojego analogicznego poprzednika na głowę.Kolejnym dodatkiem jest oczywiście opowiadanie napisane przez Robin Furth. Znowu stoi ono na bardzo wysokim poziomie. Dostajemy zupełnie nową historię, która uzupełnia mitologię świata Mrocznej Wieży. Tym razem dowiadujemy się w jaki sposób rewolwery stały się główną bronią poprzedników Rolanda. Ta część zeszytu jest zawsze co najmniej tak samo dobra jak sam komiks. Jest to dowód na to, że nie warto czekać na wydanie zbiorcze zeszytów składających się na mini-serię 'The Gunslinger Born’, która ma się ukazać w listopadzie. Wszystko wskazuje na to, że nie zostaną tam zawarte owe teksty Robin. Z tego względu zdecydowanie bardziej polecam kupowanie poszczególnych numerów – jeżeli ktoś chce zakupić tylko wydanie zbiorcze to straci połowę atrakcji związanych z komiksem.Ostatnią rzeczą, nie licząc zapowiedzi kolejnego numeru, którą uraczyli nas twórcy, jest zapis panelu dyskusyjnego, który odbył się na konwencie komiksowym w Nowym Jorku. Wśród twórców nie zabrakło również Stephena Kinga. Wraz z innymi artystami odpowiada on na pytania fanów związane z całym projektem, oraz o swojej twórczości. Miła, momentami bardzo zabawna, ciekawostka. W numerze 4 dostaniemy dalszy jej ciąg.Z niecierpliwością czekam na kolejny zeszyt. Mam nadzieję, że MARVEL nie poprzestanie na 30 zapowiedzianych na razie zeszytach. Przy takim poziomie jak teraz, komiks 'Dark Tower’ może być wydawany nawet przez kolejne dziewiętnaście lat. Ja będę każdego kolejnego zeszytu wyczekiwał tak samo.

Autor: ingo
Data: 20.04.2007

 

Inne okładki

wariant limitowany 1:25
Leinil Yu
wariant limitowany 1:50
Jae Lee
pierwszy dodruk
John Romita Jr.