Opis
Roland został zwabiony przez człowieka w czerni do saloonu w miasteczku, w którym zda sobie sprawę, że nawet zimny zabójca jest niczym przy okropieństwach Mrocznej Wieży! Dlaczego martwy człowiek wciąż chodzi po ulicach Tull, dlaczego żywi, oddychający mieszkańcy miasteczka są daleko większym zagrożeniem? Najbardziej nieprzyjemny człowiek w Świecie Pośrednim dowie się, że prawdziwą cenę za swoje poszukiwania zapłaci nabojami i niewinną krwią już w czerwcu w The Dark Tower: The Battle of Tull #1!
|
Jak zauważył we wstępie do tego komiksu Charlie Beckerman, po czterdziestu zeszytach cyklu 'Mroczna Wieża’ wreszcie dotarliśmy do początku historii. Opowieść z Tull to chronologicznie pierwsza przygoda dorosłego, książkowego Rolanda i widać, że komiksowi twórcy powoli tracą pomysły na rozbudowę tego świata. Wygląda na to, że teraz zaadaptują dla nas cały pierwszy tom. Na wstępie należy podkreślić, że tytuł tej serii jest po prostu idiotyczny. Nadawanie tak wielkich rang tak mało istotnym wydarzeniom jest zwyczajnie zabawne. Okładka także nie zachwyca, a najważniejsza informacja to rozszerzenie listy twórców, po raz pierwszy do pięciu nazwisk. Tym razem do głównego ka-tet dodano odpowiedzialnego za tusz Stefano Gaudiano, a za rysunki zabrał się Michael Lark… i trzeba przyznać, że seria 'The Gunslinger’ z każdym kolejnym rozdziałem prezentuje się lepiej pod względem graficznym. Osobiście bardzo tęsknię za początkami serii i oryginalnym twórcą – Jae Lee – ale jak to napisano we wstępie, to jest już zupełnie inna opowieść, zupełnie inny bohater i też zupełnie inny styl.
Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że pierwszy zeszyt zwiastuje nam najwierniejszą jak dotąd adaptację książki, która jednocześnie lekko rozbudowuje historię Kinga. Miasteczko Pricetown, które Roland i Człowiek w czerni odwiedzili bezpośrednio przed Tull, w książce zostało jedynie wspomniane, natomiast w komiksie otrzymaliśmy całą krótką historyjkę, która się w nim rozgrywa. Opowieść z Tull to natomiast dokładna kalka książki, choć zakończenie zapowiada lekkie zaburzenie chronologii, o czym zresztą także wspomniano we wstępie.
Największym plusem komiksu jest jednak jego warstwa graficzna. Lark doskonale poradził sobie z przedstawieniem dorosłego ostatniego rewolwerowca i tak naprawdę najbardziej zapadające w pamięci kadry to samotna podróż Rolanda przez niesamowite krainy. Tutaj kompletnie nie sprawdziłaby się wizytówka pierwszych serii, czyli duże twarze na jednolitym tle. Świat wykreowany przez Larka jest pełen szczegółów, a sam Roland, i jest to naprawdę kapitalne zagranie, na większości rysunków ma twarz ukrytą pod rondem kapelusza i w jego cieniu. Daje to naprawdę niesamowity efekt.
W drugiej części zeszytu czeka na nas całkiem spora, jak na tak daleko posunięty projekt, porcja dodatków. Tradycyjnie możemy zapoznać się z tekstem Robin Furth, pt. 'Roland’s Journey to Tull’, obejrzeć dwie pokryte tuszem strony zapowiadające zeszyt #2 (i trzeba przyznać, że spełniają swoją funkcję) oraz okładkę pierwszego zeszytu w wersji bez nałożonych kolorów. Nie są to może szczyty, ale jak na czterdziesty pierwszy rozdział serii, która pod tym względem, z każdym miesiącem ograniczała ilość dodatków, to jest duży kciuk w górę.
W ramach podsumowania napiszę, że byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tej serii. Po komiksowej 'Mrocznej Wieży’ od początku oczekiwałem rozbudowy tego świata, a nie przenoszenia na nowe medium wydarzeń już znanych. Do tego ponownie obawiałem się, że jeden rozdział z książki nie jest materiałem wyjściowym na 5-zeszytowy komiks. Muszę przyznać, że póki co zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Jeśli kogoś zawiódł klimat poprzednich serii, który rozmijał się z ich wyobrażeniem tego uniwersum, to w tym przypadku każdy powinien być zadowolony. Ponownie wypada zaznaczyć, że jest to seria, którą spokojnie można przeczytać bez znajomości poprzednich wydarzeń z komiksów, ponieważ nie ma tutaj mowy o żadnej liniowości. Wydarzenia z Tull mają miejsce 12 lat po upadku Gilead, a ten okres nadal pozostaje prawie niezapełniony. Jeśli zatem cały czas zastanawiacie się czy warto zacząć tę przygodę… możecie już skończyć myśleć i zacząć czytać.
Autor: Mando
Data: 10.10.2011
|