The Dark Tower: Sheemie’s Tale #1

The Dark Tower The Gunslinger Sheemie's Tale 01Opis

Jest to historia jednego z najpotężniejszych łamaczy w Jądrze Gromu: upośledzonego umysłowo młodego mężczyzny, niegdyś niemowy, Sheemiego. Posiada on niesamowitą moc łamania Promieni utrzymujących na swoim miejscu Mroczną Wieżę, punkt podparcia wszelkiego istnienia. Ale Sheemie nie chce zniszczyć fundamentów świata. Jest on więźniem Devar-Toi i wszystko czego chce, to by jego przyjaciele, jego ka-tet, przybyło po niego. I jeden z nich podąża tam nawet teraz. Jeden z nich znany jako ostatni rewolwerowiec, Roland Deschain. Nie wszystkie okropieństwa Jądra Gromu staną na jego drodze! Zaprezentowane przez dwóch bliźniaczych tytanów książek Mroczna Wieża Marvela – scenarzystki Robin Furth i rysownika Richarda Isanove’a. Jest to podróż poszukiwania i wybawienia, której szybko nie zapomnicie.

Informacje

  • okładka: Richard Isanove
  • Ilustracje: Richard Isanove
  • scenariusz: Robin Furth
  • liczba stron: 32
  • data wydania: styczeń 2013

Dodatki

  • „The Origins of Sheemie’s Tale” – Robin Furth
  • Art Evolution by Richard Isanove

 

Plansze

Recenzja

Komiks 'Sheemie’s Tale’ przeszedł długą drogę od fazy planowania do realizacji. W 2010 roku, Robin Furth w wywiadzie dla serwisu StephenKing.pl powiedziała, że cała duża seria 'The Gunslinger’ jest zaplanowana na 5 mniejszych segmentów po 5 zeszytów każdy i 5 one-shotów, co da łączną ilość 30 zeszytów. Przez ten okres nie ukazała się żadna z pojedynczych historii i wszystko wskazywało, że 'Man in Black’ zakończy przygodę z komiksową Wieżą. Druga zapowiedź 'Sheemie’s Tale’ pojawiła się niespodziewanie. Objętość komiksu zwiększono do dwóch zeszytów i jak informuje nas jego opis, miał to być ostatni rozdział komiksowej sagi. Dziś wiemy już na pewno, że na tym się nie skończy. Zresztą podobna formułka zdobiła czwartą okładkę zeszytów z serii 'Man in Black’.

Od pierwszych zapowiedzi nie mogłem pojęć dlaczego taka historia trafia do serii zatytułowanej 'The Gunslinger’, ale po lekturze komiksu i przekartkowaniu siódmego tomu 'Mrocznej Wieży’ (jest to jedyna część sagi, którą czytałem tylko raz i wiele wydarzeń zatarło mi się już w pamięci), przypomniałem sobie jak szalenie ważną role w całej tej historii odegrał chłopiec-półgłówek – Sheemie Ruiz. Myślę, że można traktować go jako członka pierwszego i drugiego ka-tet Rolanda, a co za tym idzie dość niekonwencjonalnego rewolwerowca.

Przejdźmy jednak do zawartości pierwszego zeszytu tej mini-serii. I ja przyznaję, że w pierwszej chwili miałem problem z ostateczną oceną. Z jednej strony, ten komiks to jest „mokry sen” geeka. Tutaj jest wszystko. Mnóstwo miejsc, bohaterów, wydarzeń, skondensowanych i wymieszanych ze sobą. Z drugiej strony… tutaj jest wszystko. Prawdziwy kogel-mogel. I w pierwszej chwili nie byłem pewien czy Robin nie przesadziła podczas konstruowania tej historii. Z drugiej strony te komiksy są dla fanów 'Mrocznej Wieży’, a jeśli zastanowić się czego taki fan jak ja oczekuje po kolejnych zeszytach, to właśnie tego co znajdziemy w 'Sheemie’s Tale’. Choć przyznam, że jeszcze nigdy podczas lektury komiksu, nie musiałem tak często wspomagać się Google i Dark Tower Wikia.

Naszą przygodę zaczynamy w Devar-Toi – więzieniu Łamaczy w Jądrze Gromu, znanym z książki bardziej pod nazwą Algul Siento. Nie wiadomo ile czasu upłynęło od ostatniego spotkania z Sheemiem. W książce jest to kilkudziesięcioletnia luka pomiędzy MW4 i MW7, w trakcie której Sheemie nie zmienił się fizycznie. Więzienia strzegą znane z książki Can-Toi, a wewnątrz panuje pozorna sielanka. Poznajemy innych Łamaczy. Większość póki co tylko z wyglądu, ale w komiksie pojawia się zarówno Dani Rostov (11-letnia przyjaciółka Sheemiego), jak i Ted Brautigan (trzeba przyznać, że dość trudno przyzwyczaić się do tego bohatera, gdy nie jest on wzorowany na Anthonym Hopkinsie). Sheemie stopniowo odkrywa drugą, mroczną stronę tego miejsca. Dani opowiada mu o wielkim pająku uwięzionym w Mrocznej Wieży, a podczas jednego z transów Łamaczy, nadwyrężony Promień materializuje się w postaci poważnie rannego chłopca i rozmawia z Sheemiem. Ten wybudza się i postanawia już więcej nie brać w tym udziału. Musi jednak jakoś nabierać strażników więc zapada w swój własny trans, podczas którego zaczyna opowiadać sobie w umyśle historię… Sheemiego.

Od tej pory mamy w pewnym stopniu coś w stylu 'Czarnoksiężnika’ – czyli znaną już opowieść, widzianą oczami innego bohatera. Od narodzin, przez pierwsze lata w Hambry, poznanie rewolwerowców, Wielkich Łowców Trumny, Dagon, Świat Końcowy, Tęczę Czarnoksiężnika, upadek Gilead, zdradę i uprowadzenie przez Martena, bitwę o Jericho Hill. Przez te jak i kolejne wydarzenia znane z wcześniejszych komiksów „przepływamy” na kilku stronach. Następnie Marten zabiera chłopca do Jądra Gromów, a naszą przygodę kończymy w znanym z książek Fedic Dogan, gdzie możemy zobaczyć w jaki sposób Can-Toi tworzą Pokury z bliźniaków z Calla. Przed budynkiem stoi też kilka mechanicznych koni, co najprawdopodobniej wyjaśnia dlaczego na kolejnej okładce Shemmie walczy mieczem świetlnym.

Jak już napisałem wcześniej, ciężko mi obiektywnie oceniać scenariusz komiksu, ale mogę kilka słów poświęcić na rysunki. Po wielu zmianach, na miejsce głównego rysownika powraca kolorysta serii, Richard Isanove. Krytykowany za 'Upadek Gilead’, ale chwalony przeze mnie za 'Czarnoksiężnika’. Nowej serii bliżej póki co 'Czarnoksiężnikowi’. Widać, że gdy tego rysownika nie gonią terminy to potrafi stworzyć bardzo ciekawe rzeczy. Tutaj dodatkowo wygląda to zupełnie inaczej niż w przypadku innych tytułów z tej serii – zarówno tych pierwszych jak i ostatnich. Wcześniej w recenzji użyłem takich określeń jak „kogel-mogel” czy „przepływanie przez historię” i oba te, niezbyt profesjonalne stwierdzenia, pasują też do określenia warstwy graficznej. Mamy tutaj zarówno klasyczne ilustracje, choć ich rozkład mocno odbiega od tego co charakteryzowało wcześniejsze komiksy z serii. Mamy wizje i opowieści, do których właśnie pasuje określenie „przepływanie”. Mamy wreszcie historię opowiedzianą przez ograniczonego umysłowo chłopca, co ciekawe zasugerowaną właśnie przez rysownika, gdyż Robin chciała to napisać w trzeciej osobie. A tutaj dostajemy już prawdziwy koktajl. Część wydarzeń zobrazowanych jest na rysunkach wykonanych jakby ręką dziecka, inne stylizowane są na stare fotografie, a jeszcze inne to kolaże przedstawiające miks znanych nam już wydarzeń. Chciałbym mocno podkreślić, że jestem bardzo zadowolony z wyglądu tego komiksu i strasznie cieszę się, że ostatecznie ujrzał on światło dzienne.

Część z dodatkami to po pierwsze publicystyka Robin Furth. 'The Origins of Sheemie’s Tale’ przybliża nam postać upośledzonego chłopca i jego wkład w historię pierwszoplanowych bohaterów. Tekst zdobią znane nam ilustracje z poprzednich serii, pokazujące wcześniejsze losy Sheemiego. Całość zdecydowanie na plus. Drugim dodatkiem jest 'Art Evolution by Richard Isanove’ i jest to graficzna i tekstowa wędrówka po kolejnych etapach powstawania okładki. Dowiadujemy się m.in, że modelem służącym do stworzenia Sheemiego był syn rysownika – Mathieu Isanove, który przy użycia stołka i pomocy dorosłych, pozował do zdjęcia w sposób widoczny na ostatecznej wersji okładki. Bardzo ciekawy bonus, który wreszcie wprowadza coś nowego w bloku komiksowych dodatków.

Ostateczna ocena nie może być inna niż bardzo pozytywna. Na poczatku tej recenzji wspomniałem, że po pierwszej lekturze byłem trochę niezdecydowany dlatego, że ten komiks nie trafi do grupy nowych czytelników, ale też wydaje mi się, że nie do nich jest on skierowany. To jest komiks dla fanów, a jednocześnie możemy śmiało odłączyć go od wszystkich pozostałych. Zresztą sami twórcy odcinają się od serii, nie umieszczając na pierwszej stronie wprowadzenia jak to robili przez poprzednie 6 lat, a jedynie krótki cytat z książki. Po Sheemiego sięgnąć mogą zarówno ci czytelnicy, którzy nigdy nie mieli kontaktu z komiksami jak i ci, którzy swoją przygodę z tą serią zakończyli dawno temu. Na koniec mogę tylko jeszcze raz bardzo mocno polecić ten tytuł. Już dawno z taką radością nie czytałem komiksu z tej serii i już dawno nie czekałem z taką niecierpliwością na kolejną dawkę.

Autor: Mando
Data: 24.06.2014