Pierwszy zeszyt 'Evil Ground’ zakończył się cliffhangerem jednak drugi rozdział rozpoczyna się od przeskoku czasowego. Okazało się, że na szybko zastawiona w finale pułapka zadziała i zakończyła bitwę a my spotykamy się z bohaterami już na szlaku prowadzącym do obozowiska. Nie jest to jakiś zgrzyt fabularny i wydaje mi się, że nawet czytane jednym ciągiem będzie to dość spójne, ale nie da się ukryć, że wprowadza to lekki chaos i sprawia, że pierwszy komiks staje się tak na dobrę sprawę jeszcze mniej potrzebny ale o tym więcej w podsumowaniu.
Przenosimy się do obozu gdzie spotykamy kolejnych bohaterów z przeszłości – Aileen i Sheemiego – a następnie ponownie wracamy na szlak. Bohaterowie zatrzymują się na nocleg w mijanych ruinach i tam następuje kolejny skok i kolejna opowieść w opowieści. Od tej chwili rzeczywiście widać silną inspirację 'Wiatrem przez dziurkę od klucza’ i formą powieści-szkatułki, gdyż wzorem książki Kinga otrzymujemy opowieść w opowieści w opowieści, tylko tym razem jest to wersja w pigułce. Bohaterowie w dziwny sposób przenoszą się do zamku i biorą udział w uczcie. Ta część narysowana i pokolorowana jest zupełnie inaczej i gdyby nie wewnętrzna okładka z listą autorów to byłbym przekonany, że zrobił to nowy rysownik. I to jest plus. Tutaj również spotykamy twarze z przeszłości rewolwerowca i to jest kolejny plus. Sam Roland bardzo szybko odgaduje w jaki sposób znaleźli się w tym miejscu i czym jest tajemnicza uczta. Wraca do części środkowej, gdzie rozprawia się z nowym agresorem przy użyciu rogu Elda i pomocy niespodziewanych sojuszników. W finalnej scenie wracamy natomiast do pierwszej warstwy tej złożonej historii by na dwóch stronach obserwować Rolanda odjeżdżającego w kierunku miasteczka Eluria (co ciekawe tylko jedną z nich pokolorował Dean White). Jest to dobre zamknięcie komiksu choć po raz n-ty grające na tych samych akordach – Roland odjeżdża w kierunku zachodzącego słońca, na niebie majaczą twarze poległych współtowarzyszy z przeszłości i brakuje tylko zarysu Wieży na horyzoncie. Proste, tanie, wielokrotnie przerabiane, ale na mnie działa za każdym razem więc zamykałem ten komiks z poczuciem nie zmarnowanego czasu.
Gdy przyjrzymy się bliżej formie szkatułki okazuje się, że została wykorzystana bardzo na siłę. Warstwa zewnętrzna, czyli część „dorosła” nie jest żadną historią tylko standardowym wypełniaczem – wstępem i zakończeniem, przerabianym wielokrotnie – fajnym ale niepotrzebnym. Warstwa środkowa jest niespójna, chaotyczna i tak naprawdę składa się z dwóch całkowicie różnych części co wprowadza dodatkowy, niepotrzebny chaos. Zresztą pierwsza część tego wątku (Evil Ground #1) okazuje się zupełnie niepotrzebna, została wprowadzona chyba tylko po to by napompować całość do większych rozmiarów i zapełnić czymś zeszyt pierwszy. Pomiędzy tymi dwoma częściami historii młodych rewolwerowców znajduje się natomiast warstwa wewnętrzna – krótka wizja, która nie ma na tyle treści by traktować ją jak coś więcej niż łącznik, ale przynajmniej wygląda bardzo ciekawie i wybija się choć na tym polu. Zresztą z całego komiksu jest to najciekawsza część, która płynnie przechodzi w finał historii młodych rewolwerowów, wprowadzając na pierwszy plan róg Elda, który jest też głównym bohaterem publicystyki Robin Furth – ciekawego tekstu, w którym autorka przybliża nam ważność tego przedmiotu w książkach i jego epizody w komiksach.
Brzmi chaotycznie? I patrząc na oba komiksy jako całość jest chaotycznie. Po lekturze drugiej części, uważam że pierwsza jest całkowicie zbędna, a zeszyt #2 paradoksalnie dużo lepiej sprawdza się jako samodzielny twór niż część większej całości. Wystarczyłoby lekko przemontować wstęp do tego zeszytu i wyszłaby całkiem ciekawa historia. Lektura #2 dostarczyła mi dużo więcej przyjemności, ale oceniając całość jest tu zbyt dużo przeskoków fabularnych. Szkoda, bo 'Evil Ground’ jest pierwszym od bardzo dawna i jednocześnie ostatnim komiksem rozszerzającym znane nam uniwersum Mrocznej Wieży a ja od początku czekałem właśnie na nowe historie z tego świata. Cieszę się, że ten komiks został wydany, chętnie przeczytałbym kolejne, nawet jeśli nie prezentowałyby wyższego poziomu, ale patrząc obiektywnie to zwyczajnie nie było dobre.
Autor: Mando
Data: 19.09.2014
|