Opis
Gilead leży w gruzach, a w wyniku ataku Dobrego Człowieka, Johna Farsona, Afiliacja Stevena Deschaina została drastycznie zredukowana. Ale młody Roland i jego ka-tet mają zamiar wymierzyć cios poprzez wysadzenie starożytnego pola naftowego, którego Dobry Człowiek używa do zasilania maszyn destrukcji. Roland może jednak nie otrzymać szansy do kontrataku, gdyż do ocalałych mieszkańców Gilead należy również… zdrajca!
|
’Battle of Jericho Hill #3′ wita nas bardzo przeciętną okładką. Podobny motyw postaci Rolanda na nijakim tle był już kilkakrotnie wykorzystywany, nie raz w znacznie ciekawszy sposób. Poza tym, przyznam się, że nie do końca rozumiem przesłanie tej okładki. Nie wiem co oznacza ta dziwna ręka, bo związku z treścią zeszytu ta grafika nie ma. Początkowo myślałem, że to znów jakaś wizja Rolanda połączonego z Farsonem (jak w przypadku okładki 'Treachery #5′, która też nie miała nic wspólnego z treścią komiksu), ale po bliższym przyjrzeniu widać dokładnie, że nie jest to ręka Farsona, a zresztą motywu z 'Treachery’ też do końca nie zrozumiałem.Na szczęście wnętrze komiksu prezentuje się już znacznie lepiej. Przygodę rozpoczynamy podczas narady niedobitków z Gilead. Następnie dowiadujemy się w jaki sposób Marten wpłynął na kolejnego zdrajcę Afiliacji. Dalej dostajemy kilka smaczków dla fanów serii w postaci ugrupowania oddającego kult stacji Amoco, czyli coś co charakteryzowało 'Mroczną Wieżę’ – połączenie resztek nowoczesności z zabobonnym upadłym światem. Tu czeka na nas kilka nieco bardziej krwawych kadrów, a całe spotkanie kończy przyjemna dla oka bitwa. Sam finał stanowi kolejny fragment łamigłówki w historii Sheemiego, o którym na razie wiele powiedzieć nie można, gdyż po tych dwóch stronach raczej ciężko wywnioskować w jakim kierunku to zmierza.
Dodatki zaczynają się tradycyjnie od tekstu Robin Furth, który tym razem nie dotyczy już samej serii i jej pracy nad nią, ale zagłębia się ponownie w rewiry Świata Pośredniego, przybliżając nam barbarzyńców o niebieskich twarzach, którzy od kilku zeszytów silną armią wspierają Johna Farsona. Z typowych dodatków czekają nas jeszcze dwa szkice – podstawowej okładki i jej limitowanego wariantu – a następnie przechodzimy do czegoś zupełnie nowego. Po krótkim wprowadzeniu Ralpha Marcchio rozpoczynamy sentymentalną wędrówkę po tym co przeżyliśmy podczas minionych 3 lat. Już dziś wiemy, że 'Mroczna Wieża’ nie zakończy się na planowanych 5 seriach, ale 'Battle of Jericho Hill’ zamyka ogromny rozdział w tym uniwersum i choć dla kogoś kto na bieżąco śledził wszystko co związane z komiksem, tego typu dodatki mogą być marnowaniem miejsca, to nie da się ukryć, że miło jest powspominać ten, było nie było, bardzo długi okres, w którym mogliśmy cieszyć się z kolejnych przygód ka-tet. Z każdej minionej serii wybrano najważniejsze zeszyty, opisano najważniejsze sceny, a całość opatrzona została odpowiednimi kadrami.
'Battle of Jericho Hill #3′ nie pcha jakoś szalenie akcji do przodu. Niczym nie szokuje i nie powala na kolana. Nadal stanowi jednak kawał świetnej opowieści, niesamowicie przedstawionej przez jej podstawowego rysownika. Dodatki także zaliczam na plus. Nie jest to nic oszałamiającego, ale przyjemnie było zatrzymać się i wspomnieć ten spory kawałek historii. Niestety mam wrażenie, że ostatnia seria może okazać się zbyt krótka. Pozostały nam już tylko dwa zeszyty, w których pożegnać musimy sporo bohaterów i stoczyć największą i ostateczną bitwę. Pewne jest jedno – czeka nas niezła gonitwa i mam nadzieję, że znajdziemy w niej czas by choć na chwilę zatrzymać się i oddać hołd tym najważniejszym poległym. Tymczasem, trzeci zeszyt serii oceniam bardzo pozytywnie. Na chwilę obecną tylko nieznacznie ustępuję swym dwóm poprzednikom.
Autor: Mando
Data: 07.04.2010
|