Opis
Pierwszy Promień został złamany! Karmazynowy Król stworzył więzienie dla potężnych osób mających zdolności parapsychologiczne, które używają swoich mocy by niszczyć Promienie podtrzymujące Mroczną Wieżę, punkt podparcia całej rzeczywistości. Gilead leży w ruinach, Świat Pośredni umiera, a tym kto stoi pomiędzy Karmazynowym Królem a całkowitym rozpadem istnienia jest wymizerowany Roland Deschain i jego ka-tet. Ale najpierw muszą oni zniszczyć okropne maszyny wojenne wzniesione przez Dobrego Człowieka, Johna Farsona. Nie przegap drugiego zeszytu najwspanialszego rozdziału Dark Tower ze wszystkich.
|
Pierwszy zeszyt 'Battle of Jericho Hill’ przypomniał mi o tym jak kapitalna jest to seria. Przesiąknięty był klimatem Wieży, a wizualnie wreszcie powrócił na normalne tory. Zeszyt #2 niespodziewanie okazuje się jeszcze lepszy i już teraz można żałować, że ta seria jest tak krótka. Na samym wstępie wita nas najlepsza jak do tej pory okładka. Postać Generała Grissoma to dla mnie jeden z ciekawszych wymysłów komiksowego świata Wieży. Grissom nawet w wykonaniu Isanove robił spore wrażenie, ale Lee doprowadza tego bohatera do perfekcji. Okładka tego komiksu jest po prostu niesamowita.Co nas czeka w środku? Już na wejściu dostajemy jeden z lepszych miksów rysunkowych w tym projekcie. Na pierwszym planie jest Wyrocznia, Farson, Karmazynowy Król i Roland, a w tle majaczy upragniona Mroczna Wieża. W zasadzie te dwie strony są esencją całego cyklu. Dodatkowo ostatecznie przenoszą nas w przyszłość odległą o 9 lat od wcześniejszych wydarzeń (tu niestety pojawiają się pierwsze bardzo duże nieścisłości z książkową sagą). Dalszy ciąg obfituje w ogromne dwustronicowe kadry, które tak charakteryzowały wcześniejsze prace Lee. Zaznaczyć jednak trzeba, że to co wcześniej zaliczałem jako minus, teraz robiło spore wrażenie. Po 6-zeszytowym koszmarku Isanove, chłonąłem wszystko to co zaserwował mi Lee. Historia z zeszytu ogranicza się w zasadzie tylko do testu nowej broni przeprowadzonego przez Grissoma, ataku rewolwerowców oraz sielankowego zakończenia, które przerywa bardzo mocny ostatni kadr.Należy zaznaczyć, że deser w postaci dodatków tym razem także stoi na wysokim poziomie. W tej części otrzymujemy tradycyjnie tekst Robin (które od jakiegoś czasu z opowiadań przekształciły się w publicystykę) opatrzony ilustracjami Dannisa Calero. Dalej mamy powrót jednego z moich ulubionych dodatków z pierwszych serii – szkicownika, który nie ogranicza się do wstępnych prac z komiksu, a przedstawia ich inne, niewykorzystane wersje. Brawo za ten krok. Sketchbook zawiera też szkice dwóch okładek komiksu, a trzeba wspomnieć, że ten zeszyt spotkało chyba wszystko co najlepsze i także wariant okładkowy jest po prostu idealny. Najlepsze zostawiono jednak na koniec. Od dziewięciu zeszytów, w moich recenzjach rozpływam się nad rysunkami Calero, które zdobią dodatki. Tym razem zaserwowano nam 5 stron zawierających galerię jego prac z wcześniejszych zeszytów. Jest to łącznie 31 grafik, które są zupełnie inaczej skadrowane i często przedstawiają coś czego nie było widać wcześniej.
'Battle of Jericho Hill #2′ w moim odczuciu jest zeszytem idealnym w zasadzie pod każdym względem. To chyba pierwszy raz gdy nie tylko nie mam się do czego przyczepić, ale rozpływam się nad każdym elementem tego komiksu. Ta seria uświadomiła mi znów jak bardzo uwielbiam ten projekt. Naprawdę ubolewam, że w tym składzie czekają nas jeszcze tylko trzy zeszyty. Oczekuję jednak po nich prawdziwej rewelacji. Przed nami najlepsza część tej historii i jeśli wstęp do tej serii trzyma taki poziom to jej zakończenie może porządnie wywindować poprzeczkę w górę.
Autor: Mando
Data: 18.02.2010
|