Opis
Następuje samo południe dla Amerykańskiego wampira gdy Pearl Jones ma zmierzyć się z plemieniem, które zakończyło jej ludzkie życie, a Skinner Sweat doczekał się pojedynku, którego żądał przez ostatnie 20 lat, z jego starym przeciwnikiem Marshallem Jamesem Bookiem. Wyniki zostaną ustanowione w tym powiększonym zeszycie „American Vampire”, z opowieściami Scotta Snydera i mistrza horroru we własnej osobie, Stephena Kinga.
|
Recenzowanie przedostatniego zeszytu serii komiksowej wydaje się być najtrudniejsze. Nie można podsumować jeszcze całości, a o prawie wszystkich mocnych, bądź słabych stronach danego tytułu zdążyło się już wcześniej napisać. Często też jest tak, że mamy wtedy do czynienia z numerem, który niejako przygotowuje nas do wielkiego finału, przez co możemy spodziewać się bardziej ciszy przed burzą, niż zawrotnego tempa akcji. American Vampire w ten schemat się jednak nie wpisuje.
W obu historiach nie brakuje pierwszych poważniejszych konfrontacji pomiędzy głównymi bohaterami a ich przeciwnikami. Osłabiona Pearl staje samotnie do walki z czwórką doświadczonych europejskich wampirów, podczas gdy Skinner w końcu dostaje możliwość zemsty na znienawidzonym przez niego szeryfie. W obu przypadkach dochodzi do nieoczekiwanych zwrotów akcji. Podczas gdy w części Snydera mogą się one wydać słabe, a później nawet trochę śmieszne tak ten w historii Kinga jest naprawdę dobry i stawia fundamenty pod bardzo interesująco zapowiadający się wątek, który może być eksploatowany w następnych seriach. Chciałoby się zapytać, czy to King wysunął ten pomysł, czy jednak miał z góry zasugerowane by w ten sposób potoczyć akcję. Szkoda tylko, że ten pozytywny obraz psuje trochę niepotrzebny, przynajmniej w tym momencie, wątek miłosny…
Im więcej akcji, a mniej dialogów tym większą uwagę zwraca się na same rysunki. Szczególnie w opowieści Snydera mamy do czynienia ze stronami, na których praktycznie brakuje dymków z tekstem. Zresztą nawet Kingowi udaje się zatamować swoje słowolejstwo. Albuquerque kolejny raz wykonuje świetną pracę i udowadnia, że fabułę komiksu można poprowadzić samymi rysunkami i odpowiednim ich rozłożeniem na poszczególnych stronach, a tekst może jedynie pełnić role uzupełnienia. Na szczególną uwagę zasługuje w tym numerze siedzący wśród trupów i zapalonych pochodni Skinner Sweet. Świetny rysunek.
Mimo wszystkich niewątpliwych plusów ten zeszyt wypada jednak odrobinę słabiej od swoich poprzedników. Może to brak odrobiny czarnego humoru, może dosyć marny zwrot akcji u Snydera. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy do czynienia z bardzo udaną serią dostarczającą świetnej, krwawej rozrywki.
Autor: ingo
Data: 03.08.2010
|