Pyrkon 2016

W Poznańskim Festiwalu Pyrkon uczestniczymy od 2009 roku. W tym roku odbyła się 16. edycja imprezy a my odwiedziliśmy ją po raz ósmy. Od czasu gdy Pyrkon przeniósł się na Targi i rok rocznie rozrastał się w zastraszającym tempie, nasze forumowe spotkania też zaczęły się zmieniać. Bardzo szybko z wyjazdów grupowych przekształcały się w formę indywidualną. W tym roku po raz pierwszy nie zorganizowaliśmy wspólnego wypadu i wynajętego noclegu nawet dla małej grupki. Staraliśmy się spędzać czas w naszym gronie ale było ono bardzo ograniczone liczebnie w porównaniu do lat ubiegłych. Sam konwent niestety też zmienił się bardzo mocno i zanim przejdziemy do szczegółów, kilka gorzkich wniosków wypada zaznaczyć już we wstępie.

 

Według danych udostępnionych przez organizatorów tegoroczną edycję odwiedziło ok. 38 000 osób. Jest to gigantyczna liczba, która niestety przerosła już możliwości organizatorów. Jeszcze nigdy nie było tak wielkich kolejek na Pyrkonie. Do tego dochodził całkowity chaos organizacyjny, tylko kilka otwartych kas, do których stały gigantyczne tłumy ludzi poruszające się w ślimaczym tempie. I to zarówno na ulicach jak i na terenie targów, gdyż w tym roku ktoś wpadł na pomysł by ludzie kupujący wejściówki w preakredytacji nie mogli ich odebrać wcześniej niż w dzień otwarcia. Ustawiono ich w osobnej kolejce na terenie targów i doszło do absurdalnych sytuacji kiedy ludzie, którzy kupili bilety przez internet czekali dłużej od tych, którzy nabyli wejściówki na miejscu (a w przypadku tych drugich zwykle to też była kwestia godzin a nie minut).

 

Kolejną przykrą niespodzianką była zawartość torby wręczanej na wejściu, na którą tym razem składał się identyfikator i kilka zszytych kartek imitujących informator. Zrezygnowano z jakichkolwiek bonusów. Zrezygnowano z prawdziwych informatorów. W zamian za to wręczono uczestnikom wydruk tabelki, bez opisów punktów programu, bez informacji kto dany punkt prowadzi za to z tytułami bardzo często tworzonymi na zasadzie dziwacznej zagadki słownej. Aby dostać się na dany punkt trzeba było swoje odstać i na to nie wiele już można poradzić.  Nasuwa się pytanie po co stać pół godziny w kolejce skoro i tak nie wiadomo czego dotyczy dany punkt programu? W tym roku nie zrezygnowano z absurdalnego pomysłu, który narodził się w roku ubiegłym, czyli sal rezerwowanych. Co więcej postanowiono go jeszcze bardziej skomplikować i poza wcześniejszą rejestrację przez internet, na miejscu trzeba było odebrać komplet naklejek w specjalnym punkcie, do którego w piątek ustawiła się kolejna gigantyczna kolejka. W tym roku udostępniono największą salę znajdującą się na targach, która mogła pomieścić 2000 osób. Czy zaowocowało to nowym kierunkiem, postawieniem na większą widowiskowość i większą liczbą zagranicznych gości? Nie. Pod tym kątem Pyrkon nie zmienia się od lat. Spotkanie z jednym z nielicznych zagranicznych gości, scenarzystą komisowym Johnem Laymanem odbyło się w piątek a w konsekwencji na sali nie zjawił się nikt z 200 osób rezerwujących miejsce, a łącznie pojawiło się może 50 osób. . Zagraniczny gość zobaczył zatem 1950 wolnych miejsc. Brawo. Organizatorzy nie zapewnili Johnowi miejsca i czasu na autografy tłumacząc to decyzją samego gościa, który ponoć zażyczył sobie by tego nie uwzględniać w programie, jednak sam zainteresowany bardzo chętnie spotkał się z fanami przy stoliku, podpisywał komiksy na stojąco ale wydawał się bardzo zdezorientowany kiedy pytano go o jego dalszy udział w imprezie.

 

Niestety umiejscowienie poszczególnych atrakcji w tym roku też pozostawiało sporo do życzenia. Przez cały festiwal otwarte było tylko jedno centralne wejście. Zrezygnowano z hal, które od początku stanowiły centrum całego konwentu. Ograniczono do minimum atrakcje w plenerze. Pawilon prelekcyjny był najbardziej skrajnym miejscem na planie konwentu a droga do niego była pusta i szara.

 

Co zatem zagrało z punktu widzenia uczestnika? Na pewno hala wystawców i stoiska. W tym roku na ten cel przeznaczono największą dostępną powierzchnię i choć ścisk był ogromny a ilość stoisk przytłaczająca to w tym miejscu dało się odnaleźć. Doskonale zorganizowany Games Room. Dość dobrze spisywała się hala gastronomiczna. Trzeba było przeprowadzić ostrą walkę o stolik i każde krzesło, trzeba było swoje odstać w wielu kolejkach, ale mimo wszystko działało to dość sprawnie. Oczywiście jak zawsze dopisali też cosplayerzy ale nie ma to związku z organizacją imprezy.

 

A jak wyglądał sam konwent od naszej strony? W tym roku nie przygotowaliśmy żadnego punktu kingowego. Zorganizowaliśmy natomiast panel dyskusyjny na temat podcastingu, który choćby przez samą ekipę dyskutantów (Crusia, Mando, Szymas, Jerry) siłą rzeczy ocierał się trochę o temat Kinga. Jako, że nikt z uczestników programu nie miał możliwości zapoznać się z opisem podczas trwania festiwalu, to przypomnijmy, że brzmiał on następująco:

Podcasting – z czym to się je?

Podcasting staje się coraz popularniejszy, jeśli jednak jeszcze nie słyszałeś o podcastingu albo nie jesteś przekonany – wpadnij na naszą dyskusję. Opowiemy, jak zacząć, na co warto zwrócić uwagę i dlaczego nagrywanie podcastów to świetna zabawa i rewelacyjny sposób na opowiadanie o kulturze. Jeśli regularnie słuchasz podcastów, też wpadnij, wesprzesz nas w promowaniu tego świetnego medium, który zdaje się dopiero raczkować w polskim Internecie.

 

Co się tyczy części rozrywkowej festiwalu i jak ona wyglądała od naszej strony, to oczywiście bawiliśmy się doskonale. Spotkaliśmy się w mniejszym gronie i tradycyjnie każdy miał tam jeszcze wielu swoich znajomych ale zwykle trzymaliśmy się razem. Drugą noc udało nam się nawet spędzić wspólnie w mieszkaniu Crusi więc choć w skali mikro ale nasz prywatny zjazd udał się. Ciężko powiedzieć jednak czy choć w takim składzie spotkamy się za rok. Po raz pierwszy nawet starzy konwentowi wyjadacze zaczęli przebąkiwać o możliwości wykreślenia Pyrkonu z kalendarza imprez. Niestety jest to ostatni gwizdek by organizatorzy uświadomili sobie jaki potencjał tkwi w imprezie, którą stworzyli i skierowali ją na odpowiednie tory bo przy 38 tysiącach uczestników (a za rok pewnie zaczną zbliżać się do 50) Pyrkon nie może od lat funkcjonować na tych samych zasadach. Kilka lat temu ten festiwal zamienił się z konwentu szkolnego w imprezę, którą z braku lepszego określenia nazwę festynem i to jest kierunek, do którego trzeba zmierzać. Bardziej skupić się na gościach niż „szkolnych” prelekcjach (a nadal są w programie punkty, które były zrobione bardzo słabo). Nastawić się na atrakcje w plenerze. Może postawić jakieś większe sceny, które przyciągną rodziny a odciążą sale prelekcyjne. W pełni wykorzystać ogromną Salę Ziemi. Zainwestować w livestream ciekawszych punktów tak by ludzie, którzy właśnie opuścili w połowie jedną prelekcję by przez kolejne 30 minut stać w kolejce na drugą, mogli po prostu śledzić ją dalej przez komórkę. To się praktykuje nawet na niektórych małych, jednodniowych imprezach więc na festiwalu o takiej randze jak Pyrkon to już dawno powinno być standardem. A co najważniejsze trzeba pomyśleć jak zmienić drogę akredytacji. Pozwolić ludziom wcześniej odbierać wejściówki, a w ostateczności wprowadzić ograniczenie liczby uczestników. Za kilka lat chciałbym odwiedzić Pyrkon wraz z córką ale tegoroczną imprezę obserwowałem pod tym kątem i na chwilę obecną wydaje mi się to niemożliwe bo nie wyobrażam sobie stać z nią kilka godzin w gigantycznej kolejce do trzech okienek na krzyż w jednym wejściu dostępnym dla dziesiątek tysięcy uczestników. Ta impreza doskonale wygląda w mediach, świetnie prezentuje się w tabelkach, liczbach i statystykach ale z punktu widzenia zwykłego uczestnika w tym roku te liczby znacznie przerosły możliwości organizacyjne. Szkoda by było, by jedynym punktem, który rok rocznie i systematycznie rozwija się, była liczba uczestników.