Polcon 2012
Po raz drugi wzięliśmy udział w konwencie Polcon. W zeszłym roku impreza odbyła się w Poznaniu i mimo fantastycznej miejscówki nasza opinia nie była szczególnie pozytywna. Mieliśmy sporo zastrzeżeń co do programu bloku, dla którego w głównej mierze jeździmy na konwenty, czyli Horror i Groza. W dużym procencie były to powtórki z konwentów, kóre odbyły się wcześniej tamtego roku a reszta była mało interesująca. Tegoroczna edycja odbyła się w fatalnym na taką imprezę miejscu ale za to nasza grupa skupiona wokół serwisów StephenKing.pl / JoeHill.pl, Carpe Nocem i forum Gotham Cafe przygotowała pokaźną liczbę prelekcji. A było nas we Wrocławiu 22 osoby: nocny, Mando, ingo,Pavel, burial, SickBastard, RyszarT, evening, crusia, lorddemon,Penny, Cichy, Kaja, Emma, Gage, Paweł Mateja, Varjus, Filippo,Lint, Yellowish Haze, Tathagata i Maciek.
Jak już zostało nadmienione, miejscówka konwentu (Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu) mocno rozczarowała. Owszem, spore wrażenie zrobił catering ustawiony przed wejściem. Dużo stołów pod parasolami i naprawdę bogata oferta kulinarna była wielkim zaskoczeniem. Czegoś takiego nie było na poprzednich imprezach, a zaliczyliśmy w ciągu ostatnich 3 lat 10 konwentów w różnych miastach. Po wejściu do budynku jednak okazało się, że miejsca jest bardzo mało. Centrum Konferenycjne Targów Poznańskich gdzie odbywa się od 2 lat Pyrkon (a także tam bawiliśmy się rok temu na Polconie) zawiesiło poprzeczkę bardzo wysoko bo w końcu konwenty zaczęły odbywać się w należnym sobie miejscu. Niestety tutaj znów powróciliśmy bo wąskich ciasnych korytarzy i małych salek. W Poznaniu oko cieszyła mnogość różnorakich wystawców na dużej przestrzeni i to w kilku miejscach. Tutaj ogromnie zaskoczyła nas mała liczba stoisk, nie było też żadnych atrakcji około stoiskowych jakie widzieliśmy na Pyrkonie (ale też prawda jest taka, że nie byłoby dla takich rzeczy miejsca).
Główną atrakcją bloku Horror i Groza miał być w tym roku przyjazd początkującego na polskim rynku pisarza Edwarda Lee, autora 'Sukkuba’ czy 'Golema’. Jakoś tak to się dzieje, że zagraniczni pisarze grozy nie robią wielkiej furory na polskich konwentach. Czy to Graham Masterton w roku 2009, Jack Ketchum w 2010 czy Ramsey Campbell w 2011 a teraz Lee w 2012 nie przyciągnęli tłumów. Lee oczywiście miał widownię i nie było to mało osób, ale możnaby jednak spodziewać się większej liczby zainteresowanych znanym amerykańskim pisarzem na konwencie fantastyki. Pierwsze spotkanie z autorem odbyło się już w czwartek. Lee odpowiadał na pytania, zebraliśmy też od niego autografy. Tego dnia wzięliśmy również udział w spotkaniu z Jakubem Ćwiekiem, które jest sztandarowym punktem chyba każdego konwentu w kraju. Późnym wieczorem SickBastard i RyszarT poprowadzili prelekcję pod tytułem 'Koji Suzuki i świat Ringu’ poświęconą książkom i filmom z serii 'Ring’. Przed godziną 23 dotarliśmy na Rynek, gdzie mieliśmy wynajęty apartament (z uwagi na dużą liczbę osób podzieliliśmy się na dwie miejscówki ale nocne nasiadówki odbywały się na Rynku). Tam imprezowaliśmy do bardzo późnych godzin nocnych.
Drugiego dnia już o godzinie 10 odbyło się spotkanie z Andrzejem Sapkowskim. Po raz kolejny dała o sobie znać bardzo słaba organizacja. Tak jak poprzedniego dnia na spotkaniu z Ćwiekiem, tak i teraz zabrakło miejsc, klimatyzacja nie zdała egzaminu, podobnie nagłośnienie i oba spotkania dla tych, którym w ogóle udało się wepchać do pomieszczenia było niezbyt przyjemnym doświadczeniem. Nie wiem kto i czym kierował się wybierając średniej wielkości salę jako miejsce spotkania z najbardziej znanym i popularnym pisarzem fantastyki, który od lat nie jeździ na konwenty. Chyba ta sama osoba nigdy nie była na spotkaniu autorskim z Jakubem Ćwiekiem i nie wiedziała, że konwent w konwent przyciąga on tłumy. Po godzinnej rozmowie z Sapkowskim do autora 'Wiedźmina’ ustawiło się kilkaset osób chcących zdobyć autograf. Może już bez szczególnego wyzłośliwiania się na organizatorach nadmienimy, że miejscem na powiedzmy półtysięczną kolejkę ludzi nie powinien być główny a przy okazji wąski korytarz, na środku którego jest wejście do budynku.
Niedługo po tym Crusia poprowadziła prelekcję 'Spadkobiercy The Blair Witch Project’ zachęcając nas do zapoznania się z kilkoma interesująco zapowiadającymi się filmami „found footage”. Właściwie wszystkie przedstawione produkcje były dla większości z nas nowością i część z nich na pewno obejrzymy. Następnie wzięliśmy udział w spotkaniu autorskim z Łukaszem Orbitowskim, którego nowa książka 'Ogień’ miała premierę właśnie na konwencie. Po południu Paweł Mateja starał się zarazić innych prozą Stefana Grabińskiego na prelekcji 'Grabiński dla początkujących’ a zaraz po nim Lint i Gage przedstawili swoją znakomitą prelekcję o zombie – 'Żywe trupy to my’. Wieczorem odbył się 'Konkurs wiedzy o slasherach’, który poprowadzili Mando, SickBastard i RyszarT. Trzeba przyznać, że była to świetna zabawa w odgadywanie z jakich filmów pochodzą fragmenty plakatów czy postacie uchwycone na kadrach filmowych. Jako ostatni tego dnia, swoją prelekcję miał Pavel, który przedstawił ofertę i zapowiedzi wydawnictwa SQN, które współtworzy.
Tego dnia część z nas wybrała się do pobliskiego kina. Tak się bowiem szczęśliwie złożyło, że tego dnia miała miejsce polska premiera wyczekiwanego przez nas filmu 'Niezniszczalni 2′. Wychowani na filmach sensacyjnych z lat ’80 i ’90 bawiliśmy się wyśmienicie, bo druga część nie dość, że dużo lepsza to zgromadziła niemal kompletną plejadę bohaterów okresu naszego dorastania.
W sobotę odbyło się drugie spotkanie z Edwardem Lee a następnie z Peterem V. Brettem. RyszarT poprowadził spotkanie 'Groza z komputera – o strasznych grach wideo’, na które przyszło chyba niespodziewanie dla niego dużo widzów. Prelekcja była bardzo ciekawa, świetnie było powspominać minione czasy gdy zagrywało się na Commodore, Amidze, potem PC ale też poznać kilka nowszych gier. Następnie odbyła się prelekcja 'Spisek przeciwko ludzkiej rasie’, którą poprowadzili wspólnie Cichy, Paweł Mateja i Yellowish Haze. Po kilku piwkach, na które kilkakrotnie każdego dnia wyskakiwaliśmy do dwóch lokali po przeciwnej stronie ulicy, zebraliśmy się na prelekcji 'Joe Hill. Mały książę… ciemności’ autorstwa Mando i buriala. Panowie starali się przybliżyć dokonania młodego Kinga. Późnym wieczorem miała odbyć się gala rozdania nagród imienia Janusza Zajdla, kilka godzin więc przesiedzieliśmy w wynajętym konwentowym klubie, jedząc, pijąc i rozmawiając. Dołączyli do nas Łukasz Orbitowski a na chwilę też Bartek Czartoryski (tłumacz choćby trzech wymienionych na początku relacji pisarzy i „opiekun” bloku Horror i Groza). O godzinie 21 odbyła się gala, którą poprowadził nie przygotowany i chyba po prostu niewłaściwy na tym miejscu człowiek (ale o organizacji konwentu już chyba pisać nie będziemy, żeby nie było zbyt ponuro). Nagrodę za najlepsze opowiadanie 'Bajka o trybach i powrotach’ otrzymał Jakub Ćwiek a za powieść 'Grillbar Galaktyka’ Maja Lidia Kossakowska. Po gratulacjach i fotkach z Kubą wróciliśmy na Rynek. Tego dnia znów przy stole, dyskusjach, wygłupach i często żartach na strasznie niskim poziomie spędziliśmy pół nocy.
Ostatniego dnia odbyły sie jeszcze dwa „nasze” punkty programu. Burial i Mando odświeżyli prelekcję 'Richard Bachman – życie, twórczość i śmierć niezbyt miłego faceta’ poświęconą dorobkowi pisarskiemu alter ego Stephena Kinga. Zaraz po nich salę przejął SickBastard, który dzięki swojej długoletniej fascynacji postacią Godzilli opowiedział nam o historii tego potwora. Biorąc pod uwagę, że Sick ostro balował dnia poprzedniego i niemal całą noc, prelekcja miała sporo zabawnych (choć nie do końca zamierzonych) momentów. I to już był ostatni punkt tegorocznego Polconu, w jakim wzięliśmy udział.
Chyba po raz pierwszy przez te wszystkie konwenty na jakich byliśmy, odwiedziliśmy Games Room po to by pograć (dotychczas zaglądaliśmy tam tylko w ramach zwiedzania konwentowego). Mando przywiózł ze sobą karciankę na podstawie komiksu Joe Hilla 'Locke & Key’ i postanowiliśmy rozegrać kilka partyjek. Grę omówił Mando w audycji Radia SK, która niebawem pojawi się w serwisie StephenKing.pl. No niestety pisząc o Games Roomie nie można znów wspomnieć o miejscówce i organizacji. Po pierwsze było mało miejsca przeznaczonego dla graczy, po drugie znów dały o sobie znać ciasnota i brak klimatyzacji. Duchota i bardzo nieciekawy zapach zniechęcał do odwiedzania tego miejsca. Ale jako, że miało być mało o organizacji, nie wspomnimy już o tym jak zostali potraktowani niektórzy goście konwentu, pisarze zarówno polscy i zagraniczni bo niestety, znów trzeba by wrzucić nieco dziegciu. Na szczęście za pół roku czeka nas Pyrkon a tam można być pewnym dużo, dużo lepszych warunków i całej otoczki konwentowej.
Najważniejsze jednak przecież w konwentach są nasze spotkania, zatem 4-dniowy pobyt we Wrocławiu uznajemy za udany. Bardzo cieszy fakt, że było nas tak dużo, że wrócił do nas po sporej nieobecności Gage, że pojawił się nowy, Yellowish Haze. Bardzo cieszy bardzo silna aktywność naszej paczki, miejmy nadzieję, że ten zryw utrzyma się na kolejne konwenty. Także, do zobaczenia na Pyrkonie wiosną 2013.