Złote lata
|
||
OpisJest to serial opowiadający o starzejącym się mężczyźnie Harlanie, który przez przypadek zostaje napromieniowany eksperymentalną substancją. Dzięki temu zmieniają się jego możliwości, a ciało się odmładza… Teraz rządowe agencje za wszelką cenę chcą dopaść Harlana. Zaczyna się polowanie… |
||
Galeria zdjęć: |
||
Recenzja |
||
Niesprawiedliwie byłoby recenzować 'Złote lata’ nie zaznaczając na samym początku, którą wersję tej produkcji się widziało i nie zarysowując lekko historii powstania serialu. Tak więc cofnijmy się do lat 80-tych, kiedy to Stephen King myślał o telewizji jako o idealnym narzędziu, dzięki któremu możnaby przedstawiać filmowe odpowiedniki długich powieści. Historii, które posiadają początek, środek i zakończenie. Z tym właśnie założeniem pod koniec tamtej dekady King wielokrotnie próbował przekonać producentów telewizyjnych do swojego jednosezonowego serialu. Podstawowe pytanie każdego producenta brzmiało 'a co jeżeli serial się spodoba i będziemy chcieli przedłużyć go na kolejny sezon?’. King odpowiadał na to, że w takim wypadku zrobią to znowu. W ten sam sposób stworzą serial, ale z innymi bohaterami, z innymi zdarzeniami, z inną fabułą. Ten pomysł potrafił odstraszyć wszystkie stacje. W 1990 roku duży sukces odniósł miniserial 'To’. Dzięki niemu nazwisko King zaczęło coś znaczyć w telewizji i w ostateczności 'Złote lata’ dostały zielone światło. Jednak żeby to się stało King musiał ustąpić w jednej kluczowej sprawie. Musiał tak skonstruować scenariusz by w razie sukcesu mógł jednak powstać kolejny sezon produkcji. Planowany na 14-15 godzinnych odcinków (nie licząc pierwszego i ostatniego, które miały trwać dwie godziny) serial zakończył się już po siedmiu epizodach. Puszczany w letniej ramówce stacji CBS systematycznie notował spadki popularności i nie zdecydowano się zamówić kolejnych odcinków. W sumie w telewizji wyemitowano ponad 400 minut materiału. Dwugodzinny pilot i 6 godzinnych epizodów. Obecnie na wydaniach DVD 'Złotych lat’ znajduje się wersja trwająca zaledwie 236 minut. I tę właśnie wersję oglądał niżej podpisany. 'Złote lata’ przedstawiają historię Harlana Williamsa (Keith Szarabajka), woźnego w militarnym ośrodku badawczym, który w wyniku wypadku zaczyna młodnieć. Ten fakt nie zostaje oczywiście niezauważony i nasz woźny wraz z żoną (Frances Sternhagen, znana między innymi z 'Misery’ i 'Mgły’) zostaje zmuszony do ucieczki przed Judem Andrewsem (R. D. Call), przedstawicielem dobrze znanej fanom Kinga instytucji jaką jest Sklepik. Pomaga im w tym m.in. była partnerka Andrewsa, Terry Spann (Felicity Huffman). Najciekawszym elementem tej nieskomplikowanej fabuły powinien się wydawać młodniejący główny bohater. Biorąc pod uwagę, że scenarzystą 5 pierwszych odcinków jest King (przy dwóch pozostałych jest on odpowiedzialny za przebieg fabuły), można by pomyśleć, że nacisk zostanie położony głównie na reakcje Harlana i jego najbliższych na zaistniałą sytuację. W końcu wychodzimy z pomysłu „Co by było gdyby ktoś zaczął nagle młodnieć?”. Niestety w tym momencie dużą rolę zaczyna odgrywać wcześniej wspomniany kompromis, na który musiał przystać King. Otóż na wypadek gdyby serial odniósł sukces, stworzył on agentkę Terry Spann, która miałaby dalej pociągnąć serial. Sama postać może i nie jest zła, ale niestety za dużo czasu zostaje poświęconego na wątki militarne, a za mało na głównego bohatera. Zresztą sam King przyznaje, że zależało mu właśnie na opowiedzeniu historii starego woźnego postawionego w niecodziennej sytuacji. Co ciekawe istnieją dwa całkowicie różniące się zakończenia tej produkcji. Pierwsze z nich było wyemitowane w telewizji i nie miało na celu zakończenia produkcji. Drugie powstało z przeznaczeniem na rynek video, dla jego skróconej wersji. Niestety jest ono bardzo słabe. Sądzę, że lepiej by było zostawić bardziej urwaną końcówkę tej historii i w pewien sposób uświadomić widzów, że to nie miał być jeszcze koniec opowieści. Postępując inaczej sprawiono, że końcowe wrażenia z czterogodzinnego seansu są jeszcze gorsze. 'Złote lata’ nie prezentują niestety dobrego poziomu. Pomijam oczywiście wykonanie serialu, gdyż 20 lat, które minęły od momentu jego premiery robią swoje. Efekty specjalne w porównaniu z tym co obecnie widzi się na ekranie telewizora stoją na słabym poziomie, ale absolutnie nie ma to wpływu na moją ocenę serialu. Inne czasy, inne możliwości. Choć trzeba przyznać, że charakteryzacja głównego bohatera wypada naprawdę dobrze. Niestety przedstawiona historia jest nijaka, a bohaterowie niewykorzystani. Jedyną wyróżniającą się postacią jest szalony naukowiec, doktor Toddhunter (Bill Raymond), ale i jego wątek w wyniku zakończenia serialu pozostawia mieszane uczucia. Jude Andrews, agent Sklepiku, w porównaniu ze wspomnianym w serialu Johnem Rainbirdem z 'Podpalaczki’, nie okazuje się być ciekawą postacią, a jedynie nie mającym żadnych zahamowań człowiekiem dążącym do osiągnięcia wyznaczonego celu. Pozostaje jeszcze oczywiście niewykorzystany potencjał młodniejącego Harlana, który, jak się okazuje pod koniec, dodatkowo posiada nadzwyczajne moce. Ok, mamy jeszcze drobną rólkę Kinga. To zawsze podnosi lekko ocenę. Trudno mi powiedzieć jak wyglądałaby recenzja pełnej wersji serialu, a nie jedynie jego części. Ponad dwie godziny materiału mogłyby sporo zmienić. Jednak nie licząc może jednej sceny to te 240 minut wydaje się być dosyć spójne i tworzy pewną całość. Może faktycznie jeżeli w tych brakujących minutach znajduje się więcej dramatu niż akcji to całość wypada lepiej. Jednak nie zmienia to faktu, że te siedem odcinków to tylko połowa zaplanowanej historii. Nie ma się więc zbytnio co dziwić, że oceniana tutaj pocięta wersja połowy planowanej całości, w której dodatkowo negatywnie zamieszali producenci może wypaść słabo i uchodzić za zdecydowanie najsłabszy serial Kinga. Autor: ingo |