W wysokiej trawie
|
|||
OpisPodróżując drogami Kansas rodzeństwo Becky i Cal zatrzymują się na chwilę przy opuszczonym kościele, który otacza bezkres traw. Słysząc wołanie dziecka o pomoc, postanawiają odnaleźć je wśród gęstwiny. Jednak wchodząc, nie będą mogli znaleźć wyjścia. A w bezkresie traw czai się coś złowrogiego. |
|||
Galeria zdjęć: |
|||
Recenzja„W wysokiej trawie” to niezbyt długie i proste opowiadanie, które wspólnie napisali Stephen King z Joe Hillem. Nie jest ani zbyt oryginalne ani szczególnie dobre, ot, jeden z wielu krótkich tekstów, który można z przyjemnością przeczytać. Pomysł na pełnometrażową ekranizację może zaskakiwać, bo opowiedzianej tutaj historii starcza raczej na epizod serialu pokroju wznowionej w tym roku „Strefy mroku”. Z drugiej strony, nie takie rzeczy już widzieliśmy, można zrobić długi film i to nawet z kilkoma różnymi zakończeniami na podstawie kilkustronicowego opowiadania („1408”). Film zrealizował Netflix, który na swoim koncie ma dwie ekranizacje prozy Kinga, „Grę Geralda” oraz „1922”. To obiecywało wiele, bo przez wiele, wiele lat wszyscy zgodnie uważali, że „Gra Geralda” to książka nieekranizowalna, a jednak udało się to zrobić i to z dobrym rezultatem. „W wysokiej trawie” tak wysokiej oceny jak poprzednie filmy Netflixa nie dostanie. Zaczyna się bardzo dobrze. Fabuła jest właściwie przeniesiona z kart opowiadania na ekran jeden do jednego. Ale tak jak wspominałem, materiału starcza na 20 – 30 minut, a film trwa 101, trzeba więc szyć. Vincenzo Natali, scenarzysta i reżyser w jednej osobie okazał się krawcem mającym słabszy dzień. Ma przecież na koncie udane filmy jak znakomity „Cube”, pracował też przy dobrze ocenionych serialach jak „Miasteczko Wayward Pines” czy „Westworld”. Tym razem nie do końca wszystko wyszło, fabuła staje z jednej strony troszkę za mocno zagmatwana, z drugiej strony film ewidentnie jest przydługi. Na pewno udało się reżyserowi stworzyć atmosferę osaczenia, zagrożenia, bezradności. Dobrze wypadło też wprowadzenie bohaterów, których nie było w opowiadaniu czy też byli jedynie wspomniani. To na pewno urozmaiciło i uatrakcyjniło historię, jednak gdy Natali zaczął wprowadzać dodatkowe wątki fabularne związane w pętlą czasową coś zaczęło mi zgrzytać. To wraz z długością filmu sprawiło, że nieco osłabło moje zaangażowanie w film. Sporo dobrego do filmu wnosi Patrick Wilson, na pewno aktorsko wyróżnia się na tle reszty, dla mnie zupełnie anonimowych aktorów. Pozostali wydali mi się bezbarwni, może poza Harrisonem Gilbertsonem w roli Travisa. Postać jedynie wzmiankowana w opowiadaniu tutaj otrzymała pokaźną, ważną rolę i uważam, że aktor dobrze się zaprezentował. Pochwalić na pewno należy zdjęcia. Craig Wroblewski zrobił tu świetną robotę, kadry i klimat to duży plus tej produkcji. „W wysokiej trawie” nie zapisze się wielkimi literami ani na liście ekranizacji Stephena Kinga ani ogólnie w kinematografii. Nie jest to jednak film zły czy też słaby. Dla mnie to średniak, który całkiem przyjemnie się oglądało i pewnie zyskał by sporo po kilku poprawkach. Autor: nocny |
|||