’Pod kopułą’ to mój numer 3 na liście ulubionych książek Stephena Kinga. Właściwie dla mnie to esensja twórczości tego pisarza – małomiasteczkowa społeczność opleciona siecią powiązań, zależności, skrywanych tajemnic i uczuć. Na to nałożony paranormalny element i mamy Kinga w pigułce. Jedna z najdłuższych powieści, którą przeczytałem w bardzo szybkim tempie. Wielu czytelników określało ją jako gotowy scenariusz serialu i chyba nie było dla nikogo niespodzianką, że dość szybko po premierze ogłoszono plany na telewizyjną wersję tejże książki. Wiadomość świetna, która wzbudziła tym większe oczekiwania gdy ujawniono, że w produkcję zaangażuje się Steven Spielberg a scenarzystą i producentem będzie Brian K. Vaughan, człowiek współodpowiedzialny za genialny serial 'Zagubieni’.
Serial zaplanowano na trzynaście epizodów z furtką na przedłużenie, jeśli produkcja zyskałaby sympatię widzów. Zyskała i po kilku odcinkach wiadomym było, że serial rozciągnie się na więcej niż jeden sezon. Oczywistym wnioskiem było zatem to, że scenarzyści puszczą historię innym torem niż zrobił to Stephen King. Ale bardzo szybko okazało się, że już pierwszy sezon to w dużej mierze nowa bajka, której czytający powieść nie znają. Serial ten bowiem to historia napisana na nowo, luźno oparta o oryginał. Twórcy (i trzeba zaznaczyć, że zalicza się do nich także King, który jest jednym z producentów wykonawczych serialu) wrzucili do scenariusza część postaci z książki, główny pomysł na fabułę i niektóre wydarzenia i wszystko to wymieszali dorzucając wiele elementów od siebie. Tym sposobem widzowie otrzymują niemal całkowicie nowy produkt i każdy kolejny epizod jest dla nich tajemnicą. Książkowi bohaterowie są jakby znani ale poznajemy ich na nowo bo otrzymali nowe życiorysy, nowe charakterystyki. Wydarzenia z książkowych kartek też czasami są nam znajome ale toczą się inaczej, niż to pamiętamy. Przyznam, że taka koncepcja serialu bardzo mi odpowiada. Gdyby ekranizacja 'Pod kopułą’ miałaby być trzygodzinnym filmem kinowym czy telewizyjnym i namieszano by tak bardzo w historii byłbym bardzo zły. Należę do tej grupy fanów, którzy preferują wierne adaptacje chociaż małym zmianom absolutnie nie mówię nie, gdyż są dodatkową atrakcją, czymś, co daje zaskoczenie, wzbogaca i uatrakcyjnia znaną już historię. Serial i to kilkusezonowy musi przynieść zmiany. Taka forma narzuca pewne rozwiązania i jednym z nich jest dopisanie nowych scenariuszy. W tym przypadku postanowiono pójść jeszcze dalej i nadano postaciom zupełnie nowe osobowości i także dzięki temu historia toczy się inaczej niż wymyślił to pierwotnie King. W zasadzie od początku przyjąłem nowe zasady i bardzo cieszy mnie to, że mogę przeżywać opowieść o uwięzionych mieszkańcach Chester’s Mill na nowo, w zupełnie nowy sposób.
Stephen King w 'Pod kopułą’ stworzył jak dla mnie swój najlepszy czarny charakter. Żadna inna postać w żadnej innej książce nie wzbudziła we mnie takich emocji jak Duży Jim. Jest on mocno charakterystyczny, szalenie działający na nerwy, wzbudzjący silne uczucie złości, nienawiści i bezradności. Jego serialowy odpowiednik został dość mocno złagodzony, właściwie niejednokrotnie zastanawiałem się czy jest on w ogóle negatywną postacią. Jednak wraz z biegiem wydarzeń, w drugiej połowie sezonu radny Jim Rennie coraz bardziej przypomina postać z kart książki. Wcielający się w niego Dean Norris wykonuje swoje zadanie znakomicie, jest naprawdę stworzony do tej roli. Jego stoicki spokój połączony z perfidią i realizowaniem swoich planów za wszelką cenę dają bombową mieszankę. Choć przyznać muszę, że książkowy odpowiednik podobał mi się dużo bardziej. Drugi z głównych bohaterów, Dale Barbara, w książce był przeciwieństwem Dużego Jima. Niby jedna z najważniejszych postacii a jakby cały czas na drugim planie, jakiś niewyraźny, nie do końca wzbudzający jakiekolwiek uczucia. W serialu dostał zupełnie nowy życiorys i ta zmiana bardzo pomogła. Barbie jest wreszcie ważną i charakteryczną osobą, której pełno jest na ekranie i na pewno nie jest płaski jak to wyszło w powieści. A przynajmniej jak go zapamiętałem. Mike Vogel w tej roli także jest dobrym wyborem, chociaż aktorsko nie pokazuje niczego szczególnego to dobrze odgrywa swą rolę. Nie będę oczywiście wymieniał wszystkich ważnych mieszkańców Chester’s Mill ale wspomnę jeszcze o Juniorze. To także bardzo charakterystyczna i wyrazista postać u Kinga. W serialu syn Dużego Jima został dość mocno złagodzony ale Alexander Koch, który się w niego wciela autentycznie mnie przeraża za każdym razem gdy pojawia się na ekranie. Jego kamienna twarz z jednej strony jest buzią ładnego, miłego, spokojnego chłopca ale z drugiej strony w jego oczach tak bardzo widać szaleństwo, że wydaje się, iż w każdej sekundzie może zrobić coś niespodziewanego, coś co napewno nie będzie miłe dla osoby, która stanie mu na drodze.
Scenariusz serialu dużo bardziej skupia się na temacie tytułowej kopuły niż miało to miejsce w książce. Akurat ten wątek uważam za słabszą część adaptacji chociaż nie zaprzeczę, że pojawiło się kilka ciekawych pomysłów w dodatku całkiem nieźle zrealizowanych wizualnie. Całkowicie nowe wątki także raczej w całości zaliczam na plus. Każdy epizod w mojej ocenie jest udany, ciekawy i co dla mnie bardzo istotne, mocno trzyma w napięciu i nie pozwala przestać zastanawiać się „co będzie dalej”. Szczególnie druga część sezonu obfituje w emocjonujące wydarzenia i interakcje między bohaterami. W moim przypadku nie było ani chwili nudy.
Pierwszy sezon 'Pod kopułą’ oceniam bardzo pozytywnie. Ogromną zaletą jest rozpisanie tej historii na nowo co w moich oczach jest kapitalną sprawą, bo dostaję opowieść, którą uwielbiam w nowej wersji, która także mi się podoba. Cieszę się też, że serial nie kończy się na jednym sezonie i będę mógł bawić się jeszcze przynajmniej przy kilkunastu odcinkach. Sezonu drugiego wyczekuję tym bardziej, że scenariusz pierwszej jego odsłony tworzy sam Stephen King. Nie mogę się doczekać. |