Miasteczko Salem

Opis

W prowincjonalnym amerykańskim miasteczku zaczynają dziać się rzeczy niepojęte i przerażające. Znikają bądź umierają w dziwnych okolicznościach dzieci i dorośli, jedna śmierć pociąga za sobą drugą. Czyżby Salem było nawiedzone przez złe moce? Kilku śmiałków, którym przewodzi mały chłopiec, wydaje im pełną determinacji walkę.

 

Twórcy:

  • Reżyseria – Gary Dauberman
  • Scenariusz – Gary Dauberman

Występują:

  • Ben Mears – Lewis Pullman
  • Susan Norton – Makenzie Leigh
  • Mark Petrie – Jordan Preston Carter
  • Mathew Burke – Bill Camp
  • Dr Cody – Alfre Woodard
  • Ojciec Callahan – John Benjamin Hickey
  • Richard Straker – Pilou Asbæk
  • Kurt Barlow – Alexander Ward

 

Info:

  • Tytuł oryginalny: Salem’s Lot
  • Data premiery: 2024
  • Długość: 114 min
  • Format: film telewizyjny

 

Galeria zdjęć:

Recenzja

Trzecia ekranizacja powieści „Miasteczko Salem” była wyczekiwanym przeze mnie filmem, gdyż uważam tę książkę za jedną z najlepszych autorstwa Stephena Kinga. Dosłownie kilka godzin przed seansem skończyłem czytać ją trzeci raz i jestem nieco zaskoczony, bo każde kolejne spotkanie z tą opowieścią wzbudza we mnie jeszcze większy entuzjazm. Bardzo rzadko zdarza mi się aż tak wsiąknąć w lekturę i zakochać się w klimacie książki. Niestety oczekiwanie na nową ekranizację ciągnęło się dosłownie latami, produkcja tego filmu zakończyła się trzy lata temu i przez ten okres co jakiś czas docierały do nas coraz to bardziej niepokojące informacje o przyszłości filmu, włącznie z tym, że wytwórnia Warner Bros. postanowiła go nigdy nie upubliczniać i użyć jedynie do odpisu podatkowego. Na szczęście ostatecznie dano filmowi zielone światło, choć zamiast do kin, trafił na platformę streamingową Max.

Gdy rozpoczynano prace nad filmem, bodajże scenarzysta i reżyser Gary Douberman powiedział, że ta ekranizacja będzie bardzo wierna materiałowi źródłowemu. Trochę tutaj filmowiec podkoloryzował fakty, rzeczywiście, film co do osi fabuły podąża ścieżką wyznaczoną przez Kinga ale w różnych momentach zbacza z niej w mniejsze lub większe odnogi. Jest tutaj taka zmiana, której obserwując trendy można było być pewnym, że nastąpi, czyli zamiana płci i rasy wybranych (losowo?) bohaterów. To akurat kompletnie nie ma dla mnie znaczenia jeśli nie wpływa na fabułę a w tym przypadku nie wpływa. Jest też znacząca zmiana miejsca wydarzeń wieńczących opowieść ale tę przyjąłem z aprobatą, po pierwsze, dobrze jest być od czasu do czasu zaskoczonym oglądając znaną już sobie historię, a po drugie, uważam, że po prostu ta zmiana jest w porządku, końcówka filmu jest jednym z lepszych jego fragmentów.

Mam natomiast spory problem z innym faktem. Film ostatecznie został okrojony o około godzinę, pierwotnie trwał niemal 180 minut, ostatecznie zostało 114. I jest to bardzo mocno odczuwalne. Akcja toczy się zbyt szybko, nie ma tutaj zupełnie budowania relacji między bohaterami, przykładowo Ben i Susan poznają się w pierwszej scenie, a w trzeciej ma się wrażenie, że są już parą. Widać ewidentnie, że brakuje tutaj sporo materiału. Stephen King fantastycznie pokazał w książce, jak miasteczko powoli przegrywa z Barlowem, jak znika coraz więcej osób, a bohaterowie powoli odkrywają co się dzieje w Salem. W filmie niestety tego nie ma. Wydarzenia są zbyt skondensowane i dwa czy trzy razy myślałem sobie, że osoby nie znające książki mogą być skonfundowane przy niektórych scenach. Jakby nie poznawały całej historii a jedynie jej streszczenie.

Na plus natomiast oceniam ogólny klimat filmu. Podobają mi się zdjęcia, film ma wiele fajnych scen, ogromną dla mnie zaletą jest też fakt, że akcja rozgrywa się podobnie jak w książce, w latach siedemdziesiątych. Poprzednia ekranizacja, z roku 2004, uwspółcześniła historię, nie przeszkadzało mi to ani trochę, ale teraz, odwzorowanie tamtej epoki świetnie wpłynęło na klimat i całościowy odbiór nowej wersji. Generalnie bardzo lubię wracać do starych książek Stephena Kinga właśnie dlatego, że akcja rozgrywa się te powiedzmy 40 lat temu. Pod pewnymi względami to był inny świat niż teraz.

Raczej mocno średnio jest z aktorami. Tylko Bill Camp jako Matt Burke odegrał swoją rolę bardzo dobrze, co więcej, on i jego postać naprawdę wyglądali jakbyśmy mieli rok 1975. Reszta wypadła jakoś bez wyrazu a Jordan  Carter w sumie w głównej roli, Marka Petrie, to najsłabszy element całego filmu. Bardzo odczuwalne jest to, że nie jest tą postacią, w którą próbuje się wcielać. Generalnie z tym bohaterem mam problem, w kilku scenach reżyser i scenarzysta w jednym, Gary Dauberman, przeszarżował, Mark ma 11 lat a ma się wrażenie, że przynajmniej 15 –  jazda samochodem, odwaga czy wręcz przywództwo nie pasowało mi do dziecka. Stephen King w książce zdecydowanie lepiej to wyważył.

Pierwsza ekranizacja „Miasteczka Salem” z 1979 roku stworzyła z wampira Barlowa postać popkulturową. Właściwie w świadomości przeciętnego widza istnieje tylko on, Barlow w kreacji Rutgera Hauera z 2004 roku nie przebił się do powszechnej świadomości w ogóle. A ciekawe jest to, że to właśnie wersja sprzed dwudziestu lat pokazuje Barlowa mniej więcej takiego jakiego stworzył King. Przybysz z Europy nie jest wcale łysy i wręcz niemal niepodobny do człowieka jak to zaprezentowano w pierwszej ekranizacji. Zaskoczył mnie i to bardzo fakt, że w najnowszej wersji Barlow jest bardzo podobny do tej „popkulturowej” wersji a nie do oryginału. A może chciano tu nawiązać do wampira zaprezentowanego w „Nosferatu – symfonia grozy”?  W każdym razie, upodobnienie Barlowa do kreacji z pierwszej ekranizacji trochę mi zgrzyta, ale też trzeba oddać, że na ekranie robi na pewno większe wrażenie niż zrobiłby to wiernie oddany wizerunek (pewnie dlatego kreacja Rutgera Hauera przeszła totalnie bez echa).

Cóż, nowe „Miasteczko Salem” na pewno nie znajdzie się w zbiorze z najlepszymi ekranizacjami prozy Stephena Kinga. Jest to średniak, który prawdopodobnie oceniłbym dużo lepiej, gdyby jakaś mądra głowa nie kazała tego filmu tak pociąć. Nie jest to film zły czy nieudany, dzięki klimatowi nawet miło spędziłem przy nim czas, ale może też trochę dlatego, że chwilę wcześniej zakończyłem lekturę książki. Pozostaje liczyć, że inna mądra głowa postanowi wydać pełną wersję filmu na nośnikach fizycznych.

 Autor: nocny