Historia Lisey

Opis

Lisa Landon to wdowa po popularnym pisarzu Scottcie Landonie, który zginął dwa lata temu. Kobieta nadal przeżywa żałobę a jednocześnie zmaga się z natarczywymi ludźmi, którzy chcą dobrać się do nieopublikowanych tekstów jej męża. Któregoś dnia Lisey odkrywa, że mąż przed śmiercią zostawił jej pewne wskazówki, idzie ich tropem zagłębiając się we wspomnienia o ich wspólnych przeżyciach i niezwykłych zdolnościach pisarza.

 

Twórcy:

  • Reżyseria – Pablo Larrain
  • Scenariusz – Stephen King

Występują:

  • Lisey Landon – Julianne Moore
  • Scott Landon- Clive Owen
  •  Darla Debusher – Jennifer Jason Leigh
  • Amanda Debusher – Joan Allen
  • Jim Dooley – Dane DeHaan
  • Roger Dashmiel – Ron Cephas Jones

 

Info:

  • Tytuł oryginalny: Lisey’s Story
  • Data premiery: 2021
  • Długość: 410 min
  • Format: serial telewizyjny

 

Galeria zdjęć:

Recenzja

Powieść „Historia Lisey” to według słów Stephena Kinga jedna z najważniejszych jego książek i na pewno mu najbliższa. Jest to bardzo osobista historia zapoczątkowana wydarzeniami z życia pisarza. Opowiada o stracie najbliższej osoby, o piekle przez jakie trzeba przejść po takiej stracie. Jest to też książka bardzo inna od wszystkich pozostałych w dorobku pisarza. Przede wszystkim język i styl jakim jest napisana jest dużo trudniejszy, ciężki. Linia fabularna również może dla części czytelników nie być przystępna. Gdy pierwszy raz czytałem tę powieść, początek był dla mnie trudny, jednak z upływem czasu i stron zagłębiałem się w ten dziwny i dziwnie opisany świat. Ostatecznie książka mi się podobała, ale też nigdy nie miałem ochoty do niej wracać. Po kilkunastu latach zrobiłem to właśnie z powodu ekranizacji i był to powrót koszmarny. Męczyłem się z powieścią ogromnie, wydała mi się po tysiąckroć dziwniejsza niż ją pamiętałem, momentami wręcz nieczytalna, bardzo często okrutnie nudna. Pierwszy raz przeżyłem coś takiego nie tylko z twórczością Stephena Kinga, ale z literaturą w ogóle. Miałem nadzieję, że serial siłą rzeczy będzie dużo bardziej przystępny, pozbawiony tego bardzo specyficznego stylu i języka, wydobędzie ważną historię i pokaże ją w przystępny sposób.

Jak to się udało? Niestety, nadal na myśl o „Historii Lisey” nie mam pozytywnych skojarzeń.  Scenariusz serialu napisał Stephen King, czemu się nie dziwię, na pewno tak osobistej rzeczy nie chciał nikomu oddać. A skoro napisał go autor pierwowzoru, forma pozostała podobna. Nie ma tutaj normalnej linii fabularnej, podobnie jak w książce, akcja poszatkowana jest na małe fragmenciki, oglądamy kilka linii czasowych niemalże naraz, często w jednej scenie. Jest to dla mnie główna przeszkoda, przez którą nie mogłem wejść w świat przedstawiony jak należy. I tak jak w książce, gdy wycisnąć z całości esencję, zostaje bardzo mało materiału a serial rozpisany jest na 8 odcinków. Moim zdaniem to dużo za dużo, serial krótszy byłby łatwiejszy w odbiorze, szczególnie, że jest bardzo posępny i przygnębiający.

Nie można telewizyjnej „Historii Lisey” odmówić jednak zalet. Jest to na pewno serial pięknie zrealizowany. Zdjęcia, kadry zwracają uwagę, budowanie atmosfery za pomocą obrazu to zdecydowanie duży plus serialu. Jest on prowadzony bardzo powoli, ujęcia są często długie i budują tę posępną otoczkę, o której już wspominałem. Na uwagę zasługuje też Księżyc Boo’ya, ten fantastyczny świat, do którego przenoszą się bohaterowie. Jest jednocześnie rzeczywisty i nierzeczywisty, magiczny i przerażający, piękny i tajemniczy. Każda scena tutaj robi wrażenie.

Bardzo mocnym filarem tej produkcji jest aktorka Julianne Moore w tytułowej roli. Pokazała czym jest prawdziwe wejście w odgrywaną postać, zrozumienie bohatera i przekazanie widzom tego co ma wewnątrz. Z zapartym tchem patrzyłem na paletę emocji jakie pokazywała twarzą, oczami, mimiką. Wrażenie potęgował operator kamery długimi ujęciami na aktorkę, często to były naprawdę mocne, dosadne, pełne bólu odczucia. Ogromne, ogromne słowa uznania dla Moore, pokazała tutaj wielki kunszt.
Z drugiej strony mamy Clive’a Owena, który wcielił się w postać Scotta, męża Lisey. Tutaj mam problem, bo bardzo, ale to bardzo nie lubię tej postaci, podczas lektury także Scott wywoływał we mnie raczej negatywne odczucia, w serialu jednak był dla mnie wręcz nieznośny. I nie potrafię powiedzieć na ile to wina stworzonej na papierze postaci a ile w tym zasługi aktora. Choć jestem pewien, że nikt nie uratowałby tego bohatera, on po prostu jest dla mnie odrealnioną i denerwującą postacią.
Na wspomnienie zasługuje Dane DeHaan, aktor, który otrzymał rolę Jima Dooleya i och, jakże on to zrobił! Chłopak prześladujący Lisey jest wprost przerażający a DeHaan osiągnął to wręcz minimalistycznymi środkami. Oczy, tembr głosu i to wszystko. Każde jego pojawienie się na ekranie wywołuje natychmiastowy niepokój i świadomość, że ten tak niepozorny chłopiec może w każdej chwili zrobić absolutnie wszystko czego boimy się zobaczyć.

Cóż, „Historia Lisey” to chyba z góry był dla mnie serial skazany na porażkę, bo po prostu książka to dla mnie droga przez mękę. Miałem nadzieję, że będzie to lepsza wersja powieści i tak na pewno jest, ale to nadal opowieść, która mnie do siebie nie przekonuje przez swoją formę. Jednak dla tych, którym książka się podobała, a przecież są też tacy, którzy wręcz ją kochają, ekranizacja powinna być udanym seansem. To bardzo pięknie plastycznie przedstawiona, mroczna historia, może trochę zbyt długa, ale na pewno oryginalna i intrygująca.

 Autor: nocny