Haven sezon 3 odcinek 12
Recenzja odcinka „Reunion”
Nieuchronnie zbliżamy się do finału 3 sezonu. Dwunasty odcinek to sporo odpowiedzi na pytania stawiane w ostatnich miesiącach. Historia Audrey staje się coraz bardziej przejrzysta, aczkolwiek twórcy mimo zmierzania ku mecie cały czas podrzucają drobne przeszkody i każą widzowi zadawać kolejne pytania. A są to pytania zaskakujące, bo kto by się spodziewał, że bracia Teagues… Nie, jednak nie będę nic zdradzał.
Ten epizod, mimo, że odsłania sporo z wątku mitologicznego, przedstawia też w dużej mierze kolejny „kłopot tygodnia”. W miasteczku odbywa się zjazd absolwentów liceum, do którego chodzili Nathan i Duke. Do Haven powracają byli mieszkańcy, którzy świadomie lub nie, mają swoje „kłopoty”. Tym razem ta część odcinka nie wzbudziła we mnie szczególnych emocji, zdecydowanie ciekawsze pomysły były w poprzednich tygodniach. Muszę przyznać, że seans upłynął mi bez większych emocji, wątek mitologiczny to zdecydowanie ciekawsza część i tylko dzięki niej całość mogę ocenić w miarę dobrze. Aczkolwiek jest tutaj jeszcze kilka drobnych plusików, jak uroda ukochanej Colorado Kida czy nastoletnia wersja Duke’a. Zabawnie było obserwować te same gesty i sposób mówienia aktora, który odgrywał Duke’a w wersji licealnej. No i kciuk w górę także za ostatnie sekundy odcinka i pojawienie się bardzo tajemniczego człowieka, który w całym serialu wystąpił zaledwie kilka razy, łącznie pewnie jakieś 2 minuty. Bardzo frapuje mnie ta postać i nie mogę doczekać się aż poznam jego prawdziwą tożsamość.
Cóż, 'Reunion’ to przyzwoity odcinek, nieco mniej interesujący niż poprzednie ale główny wątek posuwa się do przodu dzięki czemu mogę ocenić ten przedostatni już epizod wyżej niż gdyby był to typowy stand alone z jakimi mieliśmy do czynienia w pierwszych dwóch sezonach. Został już ostatni epizod, który powinien sporo wyjaśnić ale też pewnie mocno zaskoczy i namiesza. Zobaczymy, mam nadzieję na świetną zabawę.
Autor: nocny