Haven sezon 1 odcinek 2

Recenzja odcinka „Butterlfly”

Drugi epizod w pełni potwierdził fakt, że książkowy Colorado Kid to sprawa, która miała miejsce wiele lat przed wydarzeniami ukazanymi w serialu będąca magnesem trzymającym główną bohaterkę w mieście i niejaką klamrą spinającą główne wątki serii nie mające nic wspólnego z tekstem Stephena Kinga. I tak właśnie zaczyna się i kończy omawiany epizod. Audrey Parker próbuje dociec, czy kobieta ze zdjęcia w gazecie z nagłówkiem „Colorado Kid” to jej matka. Szeryf miasteczka nie wiedzieć czemu nie chce być jej w tym pomocny. Reszta epizodu to kolejne dochodzenie w sprawie kolejnych mieszkańców Haven i zjawisk nadprzyrodzonych.

Wspomnieć trzeba o czołówce serialu, której nie było w pilocie, a która pojawiła się dopiero teraz. Wbrew obecnej modzie na kilkusekundowe czołówki składające się jedynie z napisu z tytułem, tutaj twórcy stworzyli coś bardziej w starym stylu. Intro przedstawia nam miasteczko poprzez ryciny, nagłówki gazet, stare zdjęcia mieszkańców przeplatane ze współczesnymi ujęciami Haven. Dowiedzieć się z tego wszystkiego możemy, że od zawsze miasteczko to nie było typowym miejscem jakich wiele na mapie. Czarownice, dziwaczne i nie wyjaśnione wypadki, morderstwa…

Drugi odcinek to druga zagadka do rozwiązania dla Audrey Parker, która właściwie nie występuje już w roli agentki FBI a pomocnika lokalnej policji. W miasteczku mają miejsce nadnaturalne zjawiska, które zapowiadane są za każdym razem przez pojawienie się motyla. W centrum uwagi Audrey i Nathana znajdują się pastor, jego żona i przybrany syn. Tak jak w pierwszym odcinku tak i teraz wydarzenia z samego początku dają tylko początek bardziej zawiłej (chociaż też nie specjalnie skomplikowanej) sprawy. Audrey ma coraz więcej dowodów na to, że Haven jest dość niezwykłe i dzieją się w nim rzeczy, w które nikt by nie uwierzył.

Niestety w serialu znów pojawił się problem efektów specjalnych tym razem połączonych jeszcze z grą aktorską. To naprawdę tak banalne rzeczy jak komputerowe latające motyle w samochodzie i aktorzy je odganiający tak mizernie, że ten montaż aż kłuje w oczy. W innym miejscu aktorka obserwuje lecącego motyla ale aż śmieszy widok kiedy patrzy ona nie w te miejsca, w których ów motyl się znajduje. Możemy obejrzeć jeszcze jedną naprawdę słabą scenę ale już jej nie zdradzę, zobaczycie sami.

Bardzo pochwalić chciałbym za to postać pastora i aktora w tej roli Stephena McHattie. Facet ma naprawdę ciekawą twarz i wszystkie sceny z jego udziałem przykuwały uwagę. Niejednoznaczna postać z temperamentem, swoimi tajemnicami, słabościami, koloratką i wyrazem twarzy groźnego przestępcy to największy plus tego epizodu. Po drugiej stronie z przykrością muszę postawić jednego z głównych aktorów całego serialu, Lucasa Bryanta wcielajacego się w postać Nathana. Nie ma on wielkiego doświadczenia przed kamerą i może jeszcze się wyrobi, ale jak narazie jest to aktor jednej miny. Co mnie nieco zaskoczyło, w ogóle nie mieliśmy okazji zobaczyć drugiego z głównych bohaterów miasteczka, Duke’a Crockera.

Całość wciąż oceniam dobrze, z przyjemnością będę oglądał następne sprawy z Haven, poznawał nowe miejsca i kolejnych osobliwych mieszkańców. Nieliczne wpadki i niedociągnięcia nie zmieniają faktu, że oglądam ten serial z przyjemnością.

Autor: nocny