Dzieci kukurydzy
|
||
OpisMroczna opowieść o małym miasteczku Gatlin na środkowym zachodzie Stanów Zjednoczonych. Pod wpływem tajemniczych sił dzieci mordują swoich rodziców i wszystkich innych dorosłych w miasteczku i zaczynają rządzić swoimi prawami, czcząc kukurydzianego boga i wypełniając polecenie swego kapłana. Sytuację zmienia pojawienie się dwojga przypadkowych przyjezdnych. |
||
Galeria zdjęć: |
||
Recenzja |
||
Nie przepadam za modnymi ostatnio resetami serii. Znacznie bardziej wolę zobaczyć kolejną (choćby to i nasta już była) część cyklu niż remake pierwszej odsłony otwierający nową furtkę następnym sequelom. Trochę inaczej podchodzę do takich zagrań na polu kingowych ekranizacji. Ja nie traktuję kolejnych podejść filmowców do tego samego tekstu jak klasycznych remake’ów. Wiem, że definicja tego określenia jest jednoznaczna, ale dla mnie to jest zawsze świeże spojrzenie na książkę czy opowiadanie Kinga, a nie następna wersja poprzedniego filmu. Na wieść o nowych 'Dzieciach kukurydzy’ ucieszyłem się gdyż uwielbiam to opowiadanie. Moja radość trwała jednak jakieś 5 sekund, po czym zamieniła się w uśmiech politowania, gdy dowiedziałem się, że to Sci-Fi Chanel będzie odpowiedzialna za to dzieło. Czego można oczekiwać po stacji, która wyprodukowała takie hity jak „Boa vs. Python”, „Komodo vs. Cobra”, „Flu Bird Horror” czy „Yeti: Curse of the Snow Demon”? Pytanie pozostawmy bez odpowiedzi, a poprzeczkę opuszczam od razu na samo dno.
Co mnie zdziwiło już na samym początku to fakt, że współscenarzystą jest Stephen King. Nie miałem o tym pojęcia, a fakt ten jednak podnosi nieco rangę filmu w moich oczach. Kolejną niespodzianką była wierność w stosunku do pierwowzoru. Nowe 'Dzieci kukurydzy’ to film niesamowicie zgodny z opowiadaniem Kinga. W zasadzie wszystko przeniesiono scena po scenie i nawet dialogi żywcem wyjęto z książki. Bohaterowie i ich relacje są zgodne z wizją Kinga w przeciwieństwie do poprzedniej ekranizacji, która w ogóle dość mocno odbiegała od historii wyjściowej. Zresztą opowiadanie Kinga jest w zasadzie gotowym materiałem na dobry horror. Wystarczy tylko nieco przedłużyć środkową część z gonitwą po Gatlin i mamy gotowy scenariusz. Takiego zabiegu też oczekiwałem po twórcach z SyFy… i tu niestety zaczyna trochę zgrzytać. Mniej więcej w połowie, film zaczyna się psuć. Co ciekawe, można było tego bez problemu uniknąć. Twórcy doskonale poradzili sobie z rozciągnięciem historii do półtoragodzinnych ram, ale zupełnie niepotrzebnie dodali kilka scen, które pasują do filmu jak pięść do nosa. Nie rozumiem tego zagrania. Są to w zasadzie 2-3 krótkie sceny, których usunięcie nie wpłynęłoby na długość filmu, a ogromnie podniosłoby jego jakość. 'Dzieci kukurydzy’ są świetnym przykładem jak kilka minut może wpłynąć na obniżenie jakości całego produktu. Na pocieszenie dodam, że jedna dodana scena w kościele wyszła obrazowi na plus i była bardzo dobrym pomysłem. Co ciekawe, film obfituje w dość brutalne sceny. Może czasy się trochę zmieniły, ale ja cały czas podchodzę do telewizyjnych produkcji zupełnie inaczej niż do kinowych, oczekując specyficznego rodzaju filmów. Niestety nie wiem w jakiej wersji film ukazał się w telewizji, ale to co oferuje nam dvd, na szklanym ekranie nie przeszłyby przez cenzurę. Uderzenie samochodem w Ahaza, odklejenie go od jezdni czy łamanie rąk naprawdę robi wrażenie. Kilka zdań poświęcić trzeba postaciom. Nie przepadam za aktorką wcielającą się w rolę Viki, ale tutaj grała ona bohaterkę, która z założenia miała drażnić widza i ogólnie podobała mi się. Burt jest kiepski, ale jako, że obie główne postacie były bardzo wierne oryginałowi to ja jestem na tak. Mały Isaac wypadł niestety tragicznie i jego już nie byłem w stanie znieść. Malachi natomiast wypadł lepiej niż w starej wersji filmu. Jest to zresztą postać ewidentnie wzorowana na bohaterze filmowym i choć do ideału mu daleko to nie jest przynajmniej aż tak przerysowany jak jego poprzednik. Ostatecznie oceniam ten film całkiem nieźle. Spodziewałem się dna i nie oczekiwałem absolutnie niczego, a otrzymałem pierwszą wierną ekranizację tego opowiadania. Myślę, że mógłbym nawet powiedzieć, że są to jak do tej pory najlepsze 'Dzieci kukurydzy’. Choć to akurat nie jest jakiś szalony wyczyn bo cała dotychczasowa seria do ikon kina nie należy. Szkoda, że w połowie film zaczął się psuć, momentami ocierając się nawet o absurd, bo wrażenia końcowe mogły być znacznie ciekawsze. Autor: Mando |