Czasami wracają
|
||
OpisNauczyciel Jim Norman wraz z rodziną powraca do miasteczka, w którym 30 lat wcześniej się wychował. Powracają wspomnienia o bracie, który został zabity. Wracają też sprawcy, którzy zginęli razem z bratem Jima. Ale w tym przypadku to nie wspomnienia a rzeczywistość. |
||
Galeria zdjęć: |
||
Recenzja |
||
Opowiadanie 'Czasami wracają’ ze zbioru 'Nocna zmiana’ i film na jego podstawie przez wiele lat wspominałem bardzo dobrze. Na historię tę patrzyłem właściwie głównie przez pryzmat ekranizacji, zapadła mi w pamięć dużo bardziej ale też widziałem ją więcej niż raz. Zapamiętałem przede wszystkim klimat, specyficzną otoczkę tak charakterystyczną dla kina lat osiemdziesiątych (choć film powstał już w roku 1991). Po latach postanowiłem jeszcze raz przeczytać i obejrzeć historyjkę o walce z powstałymi z grobu. Nie, nie jest to opowieść o zombie, Stephen King opowiedział tutaj o duchach. Nauczyciel Jim Norman wraz z rodziną powraca do miasteczka, w którym się wychował, by przyjąć pracę w szkole. Natychmiast odzywają się wspomnienia o bracie, który zginął tutaj gdy chłopcy byli dziećmi. Przed laty bracia idąc do biblioteki natknęli się na miejscowych chuliganów i skończyło się to śmiercią tychże ale także śmiercią starszego z braci. Jim Norman ponownie przeżywa bolesne chwile ale dość szybko okazuje się, że spotkanie z oprawcami to nie tylko wspomnienia, bo oni czasami wracają… naprawdę. Ekranizacja w reżyserii Toma McLoughlina jest moim zdaniem lepsza od opowiadania Kinga. Scenarzyści, Lawrence Konner i Mark Rosenthal, rozbudowali pierwowzór ale także sporo zmienili w treści. Od razu napiszę, że nie wszystko jest tutaj idealne, ale dużym plusem jest to, że usunięto największą, napiszę dosadnie, głupotę jaką wymyślił w opowiadaniu King. Przyznać muszę, że nie pamiętałem za dobrze tekstu i powtórna lektura kazała mi obniżyć ocenę opowiadania. Niestety, tak jak to miało już miejsce nie raz, pisarz zepsuł zakończenie wymyślając dość głupie rozwiązanie pozbycia się problemu głównego bohatera. Zdecydowanie lepiej, aczkolwiek nie bez zarzutu, zrobiono to w filmie. Największe wrażenie zrobiły na mnie postacie „duchów chuliganów”. Gdy kolejno w odstępie kilku dni pojawiali się w szkole Normana, za każdym razem przechodziły mnie ciarki. Oczywiście jest to zupełnie inna metoda oddziaływania reżysera na widza niż w większości, szczególnie nowszych, filmów o duchach. Tutaj wygląd, mimika twarzy „gangu”, zachowanie w szkolnej klasie sprawiały, że silnie czuło się, że z postaciami tymi, niby zwyczajnymi, udającymi przecież kolejnych uczniów szkoły, jest coś nie tak, że są inni. A że widz wie od początku kim są, świetnie obserwowało się Normana, dla którego obecność nowych uczniów była czymś kompletnie niezrozumiałym, niebezpiecznym i przerażającym. 'Czasami wracają’ ujęły mnie mocno samym klimatem. Jak już wspomniałem, czuć tutaj lata osiemdziesiąte a dodatkowo mamy tu także elementy lat sześćdziesiątych, główny bohater właśnie wtedy dorastał i do tego okresu często powraca we wspomnieniach. Znakomity efekt dała fuzja obu dekad, bo duchy pochodzą z tej pierwszej i pojawiają się w tej drugiej. Mnie ta atmosfera bardzo ujęła i przymykam nieco oko na pewne niedociągnięcia czy rozwiązania w końcówce filmu, które na myśl przywodzą film 'Uwierz w ducha’ z nieodżałowanym Patrickiem Swayze. Szczerze polecam tę ekranizację, szczególnie tym, kórzy lubią klimat starszych horrorów. Ja obejrzałem ten film już któryś raz i znów był to bardzo mile spędzony czas. Autor: nocny |