Creepshow
|
||
OpisPięć komiksowych opowieści przeniesionych na ekran. |
||
Galeria zdjęć: |
||
Recenzja„Creepshow” to taki serial w filmie, ewidentne przeniesienie telewizyjnego formatu opowieści z dreszczykiem na duży ekran. W dwugodzinnym filmie widz może zobaczyć aż sześć odrębnych historii, każda oczywiście z gatunku grozy ale nie są też one pozbawione szczypty humoru. Być może ten film otworzył drogę do powstania i popularności takich seriali jak „Opowieści z krypty”, „Opowieści z ciemnej strony” czy „Potwory”, które kontynuowały już na małym ekranie pomysł na krótkie odcinki pełne horroru i delikatnego humoru. „Creepshow” to niejako przegląd tematów, jakie w kolejnych latach można było oglądać w różnych serialach. Scenariusz wszystkich „odcinków” napisał Stephen King. Mamy tutaj pięć historii oraz szóstą, dużo krótszą i prostszą od pozostałych, będącą klamrą spinającą całość. To bardzo fajny zabieg, seans zaczyna się jak zwykły film, mały chłopiec uwielbiający komiksy grozy dostaje wielką burę od ojca, który nie może znieść upodobań syna. Wyrzuca komiks do śmieci i uważa problem za rozwiązany. Nocą zrywa się wiatr, który przewraca kolejne strony komiksu i tak widz zapoznaje się z kolejnymi historyjkami, które chłopiec czytał z takim upodobaniem. Pierwszą z nich jest opowieść o spotkaniu rodzinnym, na którym wszyscy czekają na przybycie ciotki, która w przeszłości zabiła własnego ojca w ramach zemsty. Nic nie zostało udowodnione ale rodzina wie swoje. Co roku, w rocznicę tragicznego wydarzenia ojcobójczyni przyjeżdża odwiedzić jego grób, jak podejrzewają członkowie rodziny, z powodów wyrzutów sumienia. Tym razem jednak wizyta przebiegnie zupełnie inaczej niż do tej pory. Bo tym razem to ojciec dokona zemsty… Druga historia jest moją ulubioną a to przez występ Stephena Kinga, który jest tu głównym bohaterem ale też niemal jedynym, całość opiera się właśnie na nim. Obserwujemy tutaj wioskowego głupka, na którego teren spada meteoryt. Jordy szczęśliwy, że właśnie spadł mu z nieba worek pieniędzy planuje sprzedać znalezisko jednak obiekt to nie jest zwykły, ładny kamień jak mu się wydawało i stanowi raczej problem a nie źródło szczęścia… Trzeci segment to powrót do poważniejszego tonu. Zdradzony mąż postanawia zemścić się zarówno na swojej żonie jak i jej kochanku. Ma na to dość osobliwy pomysł, który wprowadza z wielką satysfakcją. Jednak w swoich zamierzeniach nie wziął pod uwagę takiego finału jaki nadejdzie… Czwarta opowieść oparta jest na opowiadaniu i zapowiada się bardzo dobrze. W zakamarkach pomieszczeń uczelni woźny znajduje skrzynię, która jak można wnioskować z napisów na niej pochodzi z ekspedycji z Arktyki, która miała miejsce jeszcze w XIX wieku. Jak się okazuje to co się w niej znajduje, pomimo tak wielu lat wcale nie umarło i jest głodne. Dowiaduje się o tym jeden z pracowników uczelni i postanawia wykorzystać to do swoich celów. W piątej części obserwujemy pewnego ekscentrycznego i bardzo bogatego człowieka, który ma chorobliwą obsesję na punkcie czystości. Gdy w jego sterylnym apartamencie pojawia się karaluch z pasją go zabija. Problem tylko w tym, że to nie był jedyny robak. Walczy więc dzielnie z kolejnym i jeszcze kolejnym, ale to dopiero początek jego kłopotów… Na koniec powracamy do historyjki z samego początku filmu o właścicielu komiksu, z którego historyjki właśnie obejrzeliśmy i jego surowym ojcu. Chłopiec postanawia odegrać się za pozbawienie go ulubionej rozrywki w okrutny sposób, który szczerze mówiąc mnie zaszokował. Uważam, że tutaj posunięto się za daleko, jednak mówimy tutaj o dziecku i jego rodzicu. Co ciekawe, autorem tej sceny jest Stephen King a w rolę chłopca wcielił się jego syn, Joe Hill (wtedy jeszcze King). „Creepshow” to całkiem niezła rozrywka jeśli lubi się klimaty seriali grozy z lat osiemdziesiątych. Absolutnie nie jest to nic ambitnego, właściwie można nawet powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Ale ma on jakiś swój urok i jeśli zaakceptować taką konwencję to można przy nim spędzić miłe dwie godziny. Autor: nocny |
||