Chapelwaite
|
|||
OpisKapitan Charles Boone po śmierci żony przenosi się wraz ze swoimi dziećmi to rodzinnej posiadłości w małym, sennym miasteczku Preacher’s Corner w Maine. Wkrótce będzie musiał skonfrontować się z brudnymi sekretami jego rodziny i stanąć do walki z mrokiem, który nękał Boonów przez pokolenia. |
|||
Galeria zdjęć: |
|||
Recenzja„Chapelwaite” to serial oparty na opowiadaniu „Dola Jerusalem” ze zbioru „Nocna zmiana”. Informacja o tym, że na podstawie 40-stronicowego tekstu powstanie prawie 9-godzinny serial oczywiście automatycznie zapaliła czerwoną lampkę w głowie. Już sam scenariusz do filmu musiałby posiłkować się dodatkowymi pomysłami, nową fabułą, a co dopiero 10 odcinków serialu. Czyli do seansu siadałem ze świadomością, że obejrzę może i fajny serial, ale nie mający wiele wspólnego ze Stephenem Kingiem. Co oczywiście nie musi być czymś złym, w końcu najważniejsza jest opowieść, a jeśli jest dobra to czego więcej trzeba. Pierwszy epizod przedstawia widzom Charlesa Boona, który wraz z trójką swoich dzieci sprowadza się do starej posiadłości Chapelwaite jaką odziedziczył. Kapitan ma w planach stworzenie fabryki statków jednak szybko okazuje się, że łatwo nie będzie. Mieszkańcy pobliskiego miasteczka z jakiegoś powodu są raczej wrogo nastawieni do kolejnych członków rodziny Boonów, do tego sama posiadłość wydaje się być nawiedzona, a żeby tego było mało, Charles zaczyna mieć niepokojące wizje. A to dopiero początek kłopotów Charlesa i jego pobytu w nowym miejscu. Trzeba przyznać, że twórcom serialu udało się stworzyć fantastyczną atmosferę, jest tutaj bardzo ponuro, mrocznie a napięcie powolutku cały czas rośnie. Zdjęcia, scenografia, kostiumy stoją na bardzo wysokim poziomie, ogląda się to naprawdę znakomicie. Wiktoriański klimat kipi z ekranu chociaż oczywiście na tyle ile to możliwe gdy fabuła rozgrywa się w malutkim miasteczku i odludnych okolicach. Podobnie jest z doborem aktorów i kreacją postaci, każdy bohater jest jakiś, jest charakterystyczny i pojawia się po coś. Wszystkie przedstawione wątki są ciekawe, także te z osobami z drugiego planu. Realizacyjnie udało się wszystko, nie potrafię wymienić czegokolwiek co pod tym kątem nie wyszło. Wraz z upływem czasu zdałem sobie sprawę, że właśnie oglądam prequel do powieści „Miasteczko Salem”, co więcej, ten serial ma dużo więcej wspólnego z Salem niż opowiadanie Kinga, które tak na prawdę gdyby zmienić mu tytuł, można by uznać za zupełnie odrębną historię. W „Chapelwaite” pojawiają się wampiry, a nawet stają się one główną osią serialu. I tutaj kolejna pozytywna rzecz, wampiry są przedstawione absolutnie kapitalnie. Druga połowa tej historii ma już bardzo silne nawiązanie do „Miasteczka Salem” a nawet jej konstrukcję, w pewnym momencie poczułem się, jakbym oglądał właśnie „Salem” ale rozgrywające się sto lat wcześniej. I w żadnym razie nie jest to wadą, przeciwnie, w tym momencie serial zaczął podobać mi się jeszcze bardziej a jednocześnie naszła mnie ogromna ochota na lekturę książki Kinga. Pochwalić też muszę to jak sprawdza się „Chapelwaite” jako serial grozy. Poza wspomnianą wcześniej ciężką atmosferą, klimatyczną oprawą są tutaj mocne momenty, nie tylko te z udziałem wampirów, pojawiają się też znane z opowiadania glisty, mamy wizje ale także sceny z mieszkańcami miasteczka, które potrafią przyprawić o dreszcz. Uważam, że śmiało można ten serial polecić każdemu entuzjaście mrocznych historii. Będąc sprawiedliwym muszę jednak wspomnieć, że nie jest to serial bez wad. Chyba jedynym zarzutem jakim mam to rozciągnięcie historii. Myślę, że skondensowanie fabuły i zamiast 10 odcinków zrobienie ich 7-8 wyszłoby jej na dobre. Są tutaj momenty, które ewidentnie spowalniają rozwój wydarzeń, doszło w pewnym momencie do sytuacji, że zaczynałem się delikatnie nudzić. Gdzieś w okolicy 6 epizodu robi się troszkę nużąco, o kilka scen za dużo, kilka dialogów można było wyciąć. Po tym przestoju następuje na szczęście przyspieszenie, zagęszczenie i akcja. Ostatnie trzy odcinki są już świetne. „Chapelwaite” uważam za bardzo udaną produkcję, z jednej strony tylko inspirowaną opowiadaniem „Dola Jerusalem”, bardzo mocno je rozbudowującą, ale robiącą to w taki sposób, że aż żal, że Stephen King nie napisał takiego opowiadania. Jest to jedna z jaśniejszych pozycji na liście adaptacji prozy Kinga.
Autor: nocny |
|||