Opis

Drugi sezon epickiej sagi, która zabiera widzów w podróż do mrożącego krew w żyłach świata stworzonego przez autora bestsellerów Stephena Kinga.

Galeria zdjęć:

01

02

03

04

05

06

07

08

09

10

11

12

13

14

15

Recenzja

Na drugi sezon serialu „Castle Rock” czekałem zupełnie bez entuzjazmu, pełen obaw oraz z wielką niecierpliwością  i nadzieją. Dziwna mieszanina nieco nawet się wykluczająca, ale z takimi odczuciami pozostawił mnie sezon pierwszy tej produkcji. Rok temu byłem tak negatywnie zaskoczony serialem, że nie byłem nawet w stanie go zrecenzować, nie potrafiłem nie tylko go skomentować ale nie umiem nawet opisać o czym on jest. Fabuła całkowicie mnie przerosła a pisze to człowiek, który przez lata ubóstwiał Davida Lyncha, mistrza pokręconych filmów. Także po dużym rozczarowaniu entuzjazmu zabrakło ale jednocześnie liczyłem nieśmiało na to, że druga odsłona „Castle Rock” będzie inna, przystępniejsza, ciekawsza. W końcu to antologia gdzie każdy sezon to zupełnie oddzielna rzecz. Pocieszała mnie też informacja, że tym razem twórcy stworzą coś bardziej związanego z Kingiem bo sezon pierwszy miał z nim związek tak znikomy, że można powiedzieć niemal zerowy.

Tym razem serial przedstawia dwa konkretne wątki fabularne. Z jednej strony poznajemy życie Annie Wilkes sprzed wydarzeń przedstawionych w powieści „Misery”. Z drugiej mamy wolno wyjawianą tajemnicę, która rozgrywa się na 400-lecie miasta Castle Rock, a która bardzo kojarzy się z książką „Inwazja porywaczy ciał” Jacka Finneya. Niewątpliwie dla fanów Stephena Kinga geneza jednej z najbardziej znanej postaci stworzonej przez tego autora będzie bardziej ekscytująca aczkolwiek uważam, że oba przeplatające się wątki są bardzo ciekawe. Historia przerażającej fanki Paula Sheldona pokazuje jej losy właściwie od czasów dzieciństwa aż do momentu poznania książek o Misery Chastain. Historia jest przejmująca i angażująca ale petardą jest aktorka Lizzy Caplan, która stworzyła tu chyba kreację życia. Jest fantastyczna pod każdym względem, przekazywanie emocji, mimika, chód, głos, wszystko to sprawia, że dochodzę do wniosku iż pokazała Annie Wilkes lepiej niż Kathy Bates, która za swoją znakomitą rolę otrzymała oscara. Z kolei wątek „przejęcia ciał” podobał mi się z powodu klimatu. W pierwszej reakcji może nie byłem szczególnie pozytywnie nastawiony do tego pomysłu ale bardzo szybko moje podejście się zmieniło i tę część opowieści śledziłem z równym entuzjazmem. Bardzo miłym akcentem jest wystąpienie Tima Robbinsa, znanego nam z filmu „Skazani na Shawshank”, a który tutaj do tego więzienia powraca w innej roli. Bardzo fajny smaczek dla fanów. Robbins wciela się tu w kolejną postać stworzoną przez Kinga – Popa Merrila i to obok Ace’a Merrila granego przez Paula Sparksa. Takie czerpanie z dorobku Kinga to duży plus drugiej odsłony serialu, w sezonie pierwszym mieliśmy właściwie tylko szeryfa Pangborna i to roli mocno drugoplanowej.

Tegoroczny „Castle Rock” to dla mnie totalne przeciwieństwo poprzednika, tak jak tam właściwie nie znalazłem żadnych większych plusów tak tym razem jestem wręcz zachwycony. I opowiedzianą historią, i klimatem, silnym nawiązaniem do twórczości Stephena Kinga oraz aktorstwem. Podobało mi się tak bardzo, że postanowiłem dać jeszcze jedną szansę pierwszemu sezonowi, może tym razem, z tym nastawieniem coś zaskoczy. I bardzo ale to bardzo życzę sobie wielu kolejnych sezonów tego serialu właśnie na takich zasadach jak ten omawiany – przedstawienie postaci znanych z kart powieści, opowiedzenie ich nieznanych historii, czy to genezy czy dalszych losów. Jak widać można to zrobić kapitalnie.

Autor: nocny