Carrie
|
||
OpisCarrie to skłócona z życiem nastolatka, nękana przez swoich szkolnych kolegów i fanatycznie religijną matkę. Na domiar złego posiada niesamowitą telekinetyczną moc, której zupełnie nie rozumie. Lecz gdy na balu maturalnym staje się ofiarą niewybrednego i złośliwego kawału swoich rówieśników, Carrie nie wytrzymuje i wyładowuje wreszcie skrywaną przez lata wściekłość. Za sprawą swej niezwykłej mocy rozpętuje prawdziwe piekło na ziemi. |
||
Galeria zdjęć: |
||
Recenzja |
||
Kiedy w 1975 roku 35-letni wówczas Brian De Palma postanowił zrealizować 'Carrie’, filmowy światek znał go przede wszystkim z takich dzieł grozy, jak 'Siostry’, czy 'Upiór w Raju’. W jednym z wywiadów De Palma powiedział, że książka Kinga tak mu się spodobała, że postanowił nakręcić jej ekranizację. A że nikt nie zdążył wykupić praw do adaptacji, De Palma otrzymał zielone światło.Jedno z haseł reklamujących film brzmiało: „Jeśli 'Egzorcysta’ wywołał u ciebie dreszcz, 'Carrie’ sprawi, że będziesz krzyczeć”. Stwierdzenie to wydaje się całkiem słuszne. Co prawda groza w 'Egzorcyście’ jest zupełnie innego kalibru niż w 'Carrie’, jednak z pewnością film potrafi zagrać na uczuciach odbiorcyFabuła skupia się wokół nastoletniej Carrie White (Sissy Spacek), która wychowywana jest przez despotyczną matkę, będącą jednocześnie fanatyczką religijną. Rodzi to oczywiście wiele problemów. Dla rówieśników Carrie jest obiektem ciągłych drwin i żartów. Dziewczyna z pokorą znosi wszelkie upokorzenia. Jednak pewnego dnia, coś wewnątrz Carrie pęka…Po ukazaniu się 'Carrie’ na ekranach kin, w mediach aż zawrzało. Pauline Kael, krytyk filmowy stwierdziła, że De Palma posiada najpodlejszy barokowy zmysł w amerykańskiej kinematografii, natomiast samą powieść określiła mianem „tandety bez większych pretensji”. Washington Post nazwał dzieło De Palmy 'Psychozą’ współczesnego pokolenia.’Carrie’ zaczyna się jak zwykły „teen movie”. Nie powinno to nikogo dziwić, ponieważ King pisząc swą powieść był bardzo młodym człowiekiem. Zaledwie trzy lata wcześniej ukończył college. Scena otwierająca film to jak zerknięcie za kulisy ukrytej sceny, marzenie każdego nastolatka i mężczyzny. Jednocześnie, jest to jedna z bardziej zmysłowych, czy wręcz erotycznych scen w tzw. kinie głównego nurtu. Młode licealistki przebierają się, z wdziękiem eksponując swoje jędrne ciała. Tu i ówdzie błyśnie jakaś kształtna pierś, pośladek, a czasem nawet coś więcej. Jednak po chwili kamera przesuwa się dalej. Obraz pięknych i nieskrępowanych ciał zastępuje widok niezbyt urodziwej Carrie White, która na dodatek dostaje pierwszego okresu. To jak policzek wymierzony widzowi. De Palma mówi „cześć”. Całej sytuacji towarzyszy sielankowa muzyka, podczas gdy krew menstruacyjna miesza się z wodą cieknącą z prysznica. Scena ta zawiera w sobie pewien paradoks, z czego doskonale zdawał sobie sprawę reżyser. Obraz całkowicie aseksualnej Carrie niezbyt przystaje do tej atmosfery zmysłowości, którą próbuje przemycić De Palma. A gdy już dodatkowo pojawia się krew, to na twarzy widza pojawia się zwykły, odruchowy grymas zniesmaczenia.Podobno początkowa scena w szatni nastręczyła filmowcom przy kręceniu wielu problemów. Główną przeszkodą okazała się bariera wstydu. Aby ją przełamać, młodym aktorkom mającym wystąpić topless pokazano nagie zdjęcia Sissy Spacek, co ponoć przyniosło pozytywny efekt…
Kiedy Sue (Amy Irving), jedna z dziewczyn znęcających się w szatni nad Carrie, postanawia odkupić swoje winy, namawiając swojego chłopaka Tommy’ego (William Katt) na pójście na bal z Carrie, widz wie doskonale, że tak naprawdę pobudki Sue są bardzo płytkie i mają na celu ukoić jej sumienie. Katt bardzo sprawnie poradził sobie z rolą Tommy’ego. Tommy to w gruncie rzeczy dobry chłopak i jednocześnie „pantoflarz”. Gdy chłopak zabiera na bal Carriettę, zdajemy sobie sprawę z tego, że Tommy nie skrzywdziłby nawet muchy. Jednocześnie w umyśle widza pobrzmiewają słowa fanatycznej matki Carrie: „Będą się z ciebie śmiali”, które zresztą okażą się prorocze. De Palmie udało się znakomicie sportretować instytucję kozła ofiarnego, która towarzyszy ludzkości od zarania dziejów. Sissy Spacek idealnie odnalazła się w roli Carrie White, szkolnego dziwoląga i tak zwanego „kolorowego ptaka” (za co zresztą została nominowana do Oscara w kategorii Najlepsza Aktorka). Reżyser trafił w samą dziesiątkę z obsadą głównych ról. 'Carrie’ bardzo przypomina bajkę o Kopciuszku. Sam Król w jednym z wywiadów stwierdził, że to właśnie baśnie są najstraszniejszymi utworami, zaś jego dzieła są niczym innym, jak bajkami dla dorosłych. Kiedy wiadro wypełnione świńską krwią spada na głowę nic nie podejrzewającej Carrietty, czar pryska. Wybija północ. Carrie znów jest Kopciuszkiem, zwyczajnym brzydkim kaczątkiem. Tylko, że w filmie De Palmy nie ma miejsca na prawdziwego księcia, bo to nie ta bajka. Reżyser wielokrotnie przypomina o tym widzowi, raz po raz brutalnie sprowadzając go na ziemię. 'Carrie’ to nie tylko opowieść o outsiderach, inności, odmienności, ale to również film o zemście i utraconych marzeniach. Jednak równie dobrze może to być opowieść o nas samych. Często bowiem skrywamy swą prawdziwą naturę pod płaszczykiem normalności, bojąc się zarazem wykluczenia, czy marginalizacji ze strony otoczenia. Wobec takiej presji nierzadko przyjmujemy postawę konformistyczną, zapominając kim naprawdę jesteśmy… Brian De Palma, nazywany często „nowym Hitchcockiem” zrealizował 'Carrie’ według powszechnie znanej recepty „króla suspensu”, która brzmi: „Na początku trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie”. Trzęsieniem ziemi możemy z pewnością nazwać obraz odpychającej fizycznie Carrietty, która dostaje pierwszego w swoim życiu okresu. Później stopniowo De Palma odsłania nam kulisy intrygi, mającej na celu publiczne upokorzenie Carrie. Apogeum napięcia przypada podczas balu maturalnego. Sam bal to mistrzowska gra świateł. Może to przywoływać na myśl sceny z 'Suspirii’ włoskiego reżysera, Dario Argento. Finał tej opowieści to jedna wielka orgia zniszczenia. Apokalipsa sennego miasteczka Chamberlain, która dokonuje się na oczach widza przybiera rozmiary, których próżno szukać w oryginale literackim. To nie jedyne odniesienia do Hitchcocka, których możemy doszukać się w tej produkcji. Jest ich naprawdę znacznie więcej. Wystarczy przywołać nazwę szkoły Bates High, gdzie rozgrywa się główna akcja. Nie trzeba być szczególnie błyskotliwym, żeby odkryć, że jest to bezpośrednie nawiązanie do jednego z bohaterów 'Psychozy’. Produkcja ta w pewien sposób wyróżnia się na tle twórczości Briana De Palmy. Przede wszystkim, humor ograniczono tu do niezbędnego minimum. Niektórzy powiedzą, że tutaj nie ma w ogóle humoru. Trudno cokolwiek zarzucić tej adaptacji. Jest ona świetnie dopracowana technicznie, a końcowa scena z nożami do dziś budzi podziw. Słowa uznania należą się tym bardziej, że film De Palmy dysponował skromnym, nawet jak na ówczesne czasy, budżetem 1,8 mln dolarów. Sprawny warsztat De Palmy z wymienionymi wyżej elementami sprawiły, że 'Carrie’ odniosła wielki sukces, co zresztą w pewien sposób przyczyniło się do spopularyzowania wizerunku Stephena Kinga. 'Carrie’ to bardzo dobrze zrealizowany film i zarazem wspaniała adaptacja debiutu książkowego Króla. Sam Stephen King twierdzi, że jego powieść została całkiem nieźle potraktowana w ekranizacji De Palmy. Reżyserowi udało się perfekcyjnie oddać tragizm postaci Carrietty. Można zaryzykować nawet stwierdzenie, że film De Palmy przewyższa dzieło Króla. I chyba właśnie to uczyniło ten film kultowym, wpisując go jednocześnie do kanonu gatunku horroru. Dlaczego 'Carrie’ potrafi uderzyć w nasz najczulszy punkt? Pewnie dlatego, że podświadomie zdajemy sobie sprawę z tego, że przypadek Carrie White niejednokrotnie mieliśmy okazję obserwować we własnej szkole, pracy, na ulicy. Takich osób, jak Carrie są tysiące. Mało kto potrafi jednak mówić o tym głośno. Stephen King i Brian De Palma z pewnością potrafią. Autor: Mario |