Stephen King’s N.

 

Opis

Jest to 25 odcinkowy serial, każdy epizod ma 2 minuty, który można było oglądać w telefonach komórkowych oraz w Internecie. Codziennie, oprócz weekendów, poczynając od 28 lipca i kończąc 29 sierpnia 2008 roku, jeden odcinek zamieszczany był na stronie www.NisHere.com. Następnie wydawnictwo Scribner wydało zbiór opowiadań 'Po zachodzie słońca’, w którym znalazł się pierwowzór tej animacji oraz dvd z wszystkimi odcinkami serialu.

Rysunki przygotował nagradzany rysownik komiksowy Alex Maleev, koloruje znany komiksowy ilustrator José Villarrubia. Opowiadanie zaadaptował Marc Guggenheim a nad całością czuwał Stephen King. Głosu użycza między innymi nominowany do nagród Emmy i Złotego Globa aktor Ben Shenkman.

Okładka DVD

N - okładka DVDTrailer

 

Recenzja

Stephen King już niejednokrotnie pokazywał fanom, że świeżych pomysłów tkwi w nim cała masa. Nie będę ich tutaj wszystkich wymieniał, ponieważ temat to na tyle obszerny, że można by o nim napisać sporych rozmiarów artykuł. Jednak wspominam o tym nie bez przyczyny, bowiem w sierpniu światło dzienne ujrzał nowy eksperyment Kinga, który nosi intrygujący tytuł 'N.’. Jest to przykład jak unowocześnić i zarazem przywrócić w łaski wydawanie opowieści w odcinkach. Lecz w tym wypadku odbiorca nie dostaje historii spisanej w tradycyjny sposób, a zbiór dwudziestu pięciu epizodów (każdy trwający trochę ponad minutę), które zrealizowano w sposób „komiksowy” – poszczególne kadry to coś na wzór plansz z komiksu odpowiednio wprawionych w ruch. Oczywiście nie ma tutaj dialogów w dymkach itp. Są za to normalne rozmowy i monologi bohaterów, a także odpowiednia ścieżka dźwiękowa. W ten oto sposób powstał dosyć nietypowy film animowany, którego odbiorcami mieli być głównie internauci oraz posiadacze telefonów komórkowych. Opowiadanie 'N.’ będzie można znaleźć w nadchodzącym zbiorze 'Po zachodzie Słońca’, który w USA ukaże się w listopadzie. Tymczasem ocenie należy poddać te dwadzieścia pięć epizodów, które pojawiały się systematycznie w sieci.

Gdy zaczynam myśleć o fabule 'N.’, ciśnie mi się na usta pewien cytat z książki 'Kiedy umieram’ Williama Faulknera: „Czasami to sam nie wiem, czy człowiek ma prawo mówić, kiedy kto jest normalny, a kiedy nie. Czasami myślę, że żadne z nas do końca nie zwariowało i żadne z nas do końca nie jest normalne, póki reszta gadaniem nie przeważy. Jakby nie tyle o to szło, co ktoś robi, ile o to, jak większość ludzi patrzy na to, co ktoś robi.” 'N.’ to opowieść bezwątpienia poddająca w wątpliwość wydawanie sądów na temat normalności otaczających nas ludzi. Zaczyna się od tego, że pewien psychiatra popełnia samobójstwo, a jego siostra dostaje zbiór prowadzonych przez niego notatek i różnorakiej ewidencji lekarskiej. Pośród stosów papierów znajduję zawiniątko z napisem „Spalcie to!”. Oczywiście, jako osoba chcąca poznać powody śmierci brata, nie postępuje zgodnie z instrukcją i zaczyna zagłębiać się w treść papierów. Okazuje się, że tuż przed śmiercią leczył pacjenta N., cierpiącego na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Zaczęły się one pojawiać od momentu, gdy N. znalazł na Polu Ackermana krąg kamieni (dziwnie przypominających Stonehenge), a między nimi coś na kształt przejścia między wymiarami, przez które do naszego świata mogą przedostawać się potwory. Od tamtego momentu N. stara zrobić wszystko, aby do tego nie dopuścić.

Pierwsze odcinki pokazują jak N. dotarł na Pole Ackermana i w jaki sposób starał się powstrzymać bestię (pojawia się tak charakterystyczna dla Kinga obsesja na punkcie liczb). Dodatkowo psychiatrę zaczynają męczyć wątpliwości dotyczące tego, czy aby na pewno człowiek ten jest chory, czy przypadkiem tym razem opowieść snuta na kozetce nie jest prawdziwa. Im dalej, tym wątpliwości mnożą się, a dziwność sytuacji potęguje nagłe samobójstwo N. Lekarz dręczony wyrzutami sumienia zaczyna prywatne śledztwo, aż w końcu sam trafia na Pole Ackermana, gdzie czeka na niego krąg kamieni i coś między nimi – utkane z mroku, o czerwonych ślepiach i ostrych zębach… Forma, w jaką całość „ubrano” sprawia, że ogląda się to bardzo przyjemnie. Epizody są krótkie, ale wręcz wypełnione emocjami i gęstym jak melasa klimatem, który potęgują świetne rysunki oraz mroczna muzyka. Na wielkie brawa zasługują także aktorzy wcielający się w poszczególne role. Słychać tylko ich głosy, ale to absolutnie wystarcza do tego, aby „wczuć się” w postaci oraz nastrój opowieści. A dzięki podzieleniu tego na krótkie odcinki emocji pojawia się jeszcze więcej. Z czystym sumieniem przyznać muszę, iż praktycznie każdy potrafi zmrozić człowiekowi krew w żyłach. Po obejrzeniu ostatniego wręcz czułem chłód rozchodzący się po moim ciele. Niesamowita sprawa. Jeśli pozostałe opowiadania w 'Po zachodzie Słońca’ będą utrzymane na takim poziomie, to może być to najlepszy zbiór w karierze Kinga. Już samo 'N.’ absolutnie zachęca do zakupu. Pozostaje więc czekać na wydanie książki, a także komiksu, co także jest w planach w niedługim czasie.

Według mnie potęga klimatu 'N.’ nie tkwi jednak w bestii, jaka się tam pojawia, a w tym, jak ta opowieść ukazuje sposoby postrzegania kogoś chorego psychicznie przez otoczenie. Z góry zakładamy, że to co mówią, stanowi wytwór ich wyobraźni. A co jeśli szaleniec to człowiek, który po prostu nie potrafi kłamać lub nie umie trzymać języka za zębami? Co jeśli jego majaki, to prawda? Takie właśnie pytania kołaczą mi się po głowie od czasu obejrzenia ostatniego epizodu. I zaczynam uważać, że Faulkner w pewien sposób miał rację. Szaleńców tworzymy my, a oni samotnie starają się walczyć z tym, co dręczy ich dusze. Gdy przychodzi pomoc, to zazwyczaj pomagający są zbyt sceptyczni lub pojawiają się za późno. W 'N.’ jest podobnie. Lekarzowi przyjdzie zapłacić za sceptycyzm. Sam poczuje jak to jest wariować, kiedy boisz się zgłosić po pomoc, bo zdajesz sobie sprawę, że to co powiesz, zostanie uznane za twór słabującego umysłu. A czasami nawet te najdziwniejsze opowieści są prawdziwe. 'N.’ to właśnie tego przykład i przestroga. Dlatego potrafi tak skutecznie przestraszyć i sprawić, że myśli się o nim w długie godziny po obejrzeniu ostatniego odcinka.

'N.’ to kolejny eksperyment Stephena Kinga i tym razem można śmiało stwierdzić, że jest on w stu procentach udany – przynajmniej od strony artystycznej. Fabularnie może nie stanowi nic odkrywczego, ale kapitalne wykonanie pozwala przymknąć oko na prostotę samej opowieści. Osoby lubujące się w klimatycznych opowieściach znajdą tutaj wszystko, co najlepsze, a dzięki innowacyjnej formie jeszcze więcej. Więc jeśli zaliczacie się do tego grona, to czym prędzej zabierzcie się za oglądanie, ponieważ Stephen King znowu pokazał, że na polu pisarskich eksperymentów nie ma sobie równych. Poza tym czujnie wypatrujcie komiksu o tym samym tytule oraz zbioru 'Po zachodzie słońca’, w którym 'N.’ będzie dostępne w tradycyjnej formie.

Autor tekstu:
Gage

Galeria