Pokój 237. Dochodzenie w sprawie „Lśnienia” w dziewięciu częściach

 

Dowód na to, że tajemnicze „Lśnienie” Stanleya Kubricka z roku 1980 można analizować w nieskończoność. Subiektywny dokument przedstawia grupę oddanych fanów i akademików, którzy omawiają ukochaną fabułę w poszukiwaniu „ukrytych znaczeń”. To niemal religijny seans z arcydziełem nowoczesnego horroru jako relikwią. Celuloidowy święty tekst to wszystko co się liczy: odbiorca wskazuje tylko próbną interpretację, która i tak może zmienić się po kolejnym obejrzeniu filmu. Historia diabolicznego Jacka Torrance’a zamkniętego wraz z rodziną na zimę w hotelu staje się punktem wyjścia do szerokiej egzegezy. W filmie Kubricka znajduje się wszystko: kolonializm, Freud, Holocaust, śmierć i seks. Jednocześnie hołd i ambitna próba interpretacji, „Pokój 237” składa się niemal w całości z fragmentów fetyszyzowanego „Lśnienia” i komentarzy kinofilów.

Rok produkcji: 2012
Czas trwania: 102 min
Reżyseria: Rodney Ascher
Polska premiera: 20 lipca 2012 (na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty)

Jedną z większych zagadek dla znacznej części fanów Stephena Kinga jest kwestia nieprzerwanego wychwalania adaptacji powieści „Lśnienie”, dokonanej w 1980 roku przez Stanleya Kubricka. Akurat należę do grona czytelników, dla których materiał źródłowy nie jest świętością, a raczej przeciętnym dokonaniem w karierze Kinga, więc trochę obiektywniej podchodzę do obu ekranizacji tej opowieści. Nie mam więc problemu ze stwierdzeniem, że film Kubricka to faktycznie obraz co najmniej bardzo dobry. Jednak wielu widzów uważa, że ten film jest czymś znacznie ważniejszym, niż by mogło się to początkowo wydawać. W końcu nakręcił go jeden z najważniejszych reżyserów w historii. I to właśnie o wielkości i niejednoznaczności kubrickowskiego „Lśnienia” traktuje dokument „Pokój 237”.

Na początku muszę zaznaczyć, że nie jestem dobrze zaznajomiony z twórczością i osobą Stanleya Kubricka. A jednak pewna wiedza mogłaby być pomocna przy oglądaniu „Pokoju 237”. Znając niektóre poglądy Kubricka, albo pewne schematy jego filmów, można by łatwiej przesiać to co w dokumencie o „Lśnieniu” jest bardziej wiarygodne, a co mniej.

„Pokój 237” to zbiór wielu teorii, o których mówią znawcy filmu, bądź reżysera. I tu w zasadzie pojawia się pierwszy problem. Widz tak naprawdę nie wie kim są wypowiadające się osoby. Widzimy oczywiście ich nazwiska, ale nie dostajemy żadnej informacji o zasadności ich występu.. Nie wiadomo czy są to zwykli fanatycy, czy może profesorowie filmoznawstwa. Ale przy założeniu, że zarówno jedna grupa jak i druga może podzielić się równie interesującymi faktami, problem ten można odłożyć na bok.

By przybliżyć 'fabułę’ tego filmu warto podzielić się paroma zawartymi w nim teoriami. Zacznijmy może od mniejszych ciekawostek, z którymi dzielą się komentatorzy. Otóż podobno w tamtym czasie Kubrick interesował się podprogowym przekazywaniem informacji. Postanowił więc zastosować to w „Lśnieniu”. Najciekawszym przykładem tych zabiegów jest scena, w której Jack Torrance wita się ze Stuartem Ullmanem. Ujęcie zetknięcia się ich rąk zostało tak skonstruowane, by w tym samym momencie przybory na biurku Ullmana wywołały u zarządcy hotelu… wzwód. Dla mnie ta scena nigdy nie będzie już taka sama gdyż… ja to widzę i wierzę, że nie jest to przypadek! Kubrick znany był z pieczołowicie konstruowanych ujęć i ta teoria, pomimo że wywołuje śmiech, wydaje się być całkiem prawdopodobna.

Inną ciekawostką, skierowaną bardziej do fanów Stephena Kinga, jest kwestia volkswagena garbusa, którym jeździ rodzina Torranców. W książce jest on koloru czerwonego. Podczas napisów początkowych widzimy jednak pnącego się do hotelu Panorama garbusa koloru żółtego. Można pomyśleć, że zmiana ta nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia, po prostu twórcy mieli pod ręką egzemplarz w takim, a nie innym kolorze. Fajnie, że chociaż model samochodu się zgadza. Jednak w późniejszej części filmu, gdy Halloran powraca do hotelu, w jednej scenie widzimy zgniecionego przez TIRa czerwonego garbusa. Według niektórych jest to jasny przekaz Kubricka w stronę Kinga, 'P*****L się panie King, to ja tu dyktuję warunki’. Cóż, Kubrick już w fazie produkcji mógł przewidzieć, jaki stosunek do jego ekranizacji będzie miał twórca oryginału.

Czyli Kubrick prawdopodobnie umieścił sporo mało znaczących ciekawostek na taśmie filmowej. Gdybym sam kręcił film też bym pewnie tak uczynił, więc bez problemu mogę wierzyć w część tego typu elementów. Co jednak jeżeli „Lśnienie” tak naprawdę jest obrazem przedstawiającym podbój i zniewolenie rdzennych mieszkańców Ameryki przez białego człowieka? Co jeżeli mamy do czynienia z filmem komentującym tragedię Holocaustu? Zdaniem niektórych naszych komentatorów właśnie o tym między innymi jest film Kubricka. Przytaczane są kolejne argumenty potwierdzające ich teorie i faktycznie widz momentami zaczyna na poważniej myśleć o tych kwestiach. W końcu czemu tak naprawdę służy informacja o tym, że hotel został wybudowany na terenie indiańskiego cmentarza? King takiej informacji nie umieszcza w książce, a w samym filmie, w jego warstwie powierzchownej, jest ona całkowicie zbędna.

Kwestią, która najbardziej mnie zaciekawiła, i przekonała pomimo swojej wydawałoby się absurdalności, jest przyznanie się Kubricka do tego, że pomagał przy nagrywaniu materiałów filmowych, pochodzących jakoby z lądowania człowieka na księżycu. Że całe to wydarzenie tak naprawdę powstało w pewnym studio filmowym. Argumenty przytaczane w „Pokoju 237” naprawdę mogą dawać do myślenia, pomimo tego że pierwszym odruchem widzów jest co najmniej uśmiech politowania.. Sporo zbiegów okoliczności musiało by się tutaj pojawić, jeżeli Kubrick nie chciał nam czegoś w tej sprawie powiedzieć… Chociażby kwestia numeru najważniejszego pomieszczenia w filmie, czyli tytułowego pokoju. W książce mamy do czynienia z liczbą 217. Oficjalnie zawsze się mówiło, że zmieniono to po to, by goście hotelowi nie musieli spać pod tym samym numerem, w którym rozgrywa się akcja filmu. Otóż w hotelu, w którym kręcono zdjęcia nigdy nawet nie było pokoju o numerze 217, a liczba 237 ma oznaczać… odległość mierzoną w tysiącach mil od Ziemi do Księżyca. Zwolennicy teorii spiskowych naprawdę mogą dostrzec w 'ROOM No 237′ 'MOON ROOM’ – 'Pokój księżycowy’.

Całość dokumentu jest przedstawiona raczej nietypowo. Jak już wcześniej wspominałem, komentatorów jedynie słyszymy. Za obraz natomiast służą nam urywki przeróżnych filmów, czasami jedynie wspomaganych przez materiały komputerowe. Muszę przyznać, że ten sposób przedstawienia informacji sprawdza się nadspodziewanie dobrze, nie raz rozładowując atmosferę i wywołując śmiech. Niektóre ujęcia są tak dobrze przemontowane, że początkowo można pomyśleć, że były nakręcone specjalnie na potrzeby tego dokumentu. W początkowych scenach widz łatwo może dać się oszukać widząc Toma Cruise’a przeglądającego witrynę z plakatami z „Lśnienia”.

„Pokój 237” pozytywnie zaskakuje. Spodziewałem się dobrego filmu, a dostałem jeszcze więcej. Rodney Ascher nakręcił interesujący, rozrywkowy i zasiewający wątpliwości film dokumentalny traktujący o filmie pełnometrażowym sprzed 30 lat. A dokonał tego w zaskakującym stylu, bez opierania się na komentarzach jego twórców. Oczywiście do wielu kwestii zawartych w nim trzeba podejść z pewnym dystansem, ale nie możemy zapomnieć, że Stanley Kubrick jest jednak uznawany za jednego z geniuszy kina. Jakieś powody ku temu muszą być, więc warto w tym przypadku zasiąść z otwartym umysłem. Możliwe też, że dzięki temu dokumentowi fani powieściowego „Lśnienia” będący przeciwnikami ekranizacji Kubricka zmienią trochę swoje stanowisko. Warto obejrzeć.

Autor tekstu:
ingo