Taniec z królem – Nowa Fantastyka nr 9/1995

 

Historia amerykańskiego horroru z lat 1950-1980 pióra mistrza gatunku , Stephena Kinga nie padła w Polsce na grunt zupełnie jałowy. Prace o filmowej grozie dwukrotnie wydawał Andrzej Kołodyński („Film grozy” -1970 i „Seans z wampirem”-1986); w 1975 roku ukazała się monografia literatury tego gatunku nieżyjącego już Marka Wydmucha, „Gra ze strachem”. Te książki – wyraz prywatnej fascynacji i znawstwa – solidne i błyskotliwe , należały jednak w dużej mierze do klasycznych w PRL podręczników lizania przez szybkę. Omówienia , systematyzacja, ocena, analiza przychodziły do nas przed książkami i zwłaszcza filmami – były zamiast . Poza zacną klasyką horror uchodził za sztukę wrogą (słusznie!) i najprawdopodobniej zdeprawowaną.

Szokująca „Zemsta kosmosu” wyemitowana w naszej TV bodaj w 160 roku; o kilkanaście lat póĄniejszy kinowy „Omen” (pokazany ze względu na złośliwość wobec prezydenta USA); wysmakowana kulturowo filmowa japońszczyzna oraz „antyatomowe” japońskie potwory; dopuszczony , bo antyreligijny „Mnich” Lewisa; zacne francuskie , niemieckie, rosyjskie ramotki literackie prezentowane w wydawniczych seriach retro….to większość z tego , co można było z horroru zobaczyć. Dopiero w latach osiemdziesiątych sypnęło i Lovecraftem i „Dzieckiem Rosemary” , filmowym i literackim , a po wybuchu wolności Mastertonem, Wilsonem , Herbertem , Sterlingiem , Rice i oczywiście przede wszystkim Kingiem. Temuż Kingowi poświęcono przecież awansem na początku 1988 roku w Szczecinie parodniową sesję filmowo-literacką , wyświetlając wszystkie gotowe wówczas filmy według jego prozy: „Carrie” , „Salems’s Lot” , „Lśnienie” , „Creepshow” , „Cujo” , „Strefa śmierci” , „Christine” , „Children of the corn” , „Firestarter” , „Cat’s Eye” , „Silver Bullet” , „Maximum Overdrive” (rzecz nieudolna , ale wyreżyserował ją sam King) „The Running man” .

Minęło siedem lat i cóż za odmiana! Nie dość , że znamy w przekładach większość prozy Kinga , to teraz jeszcze możemy poznać jego sądy o całym gatunku , o kinie , innych pisarzach , o emocjonalnych dynamizmach i mechanizmach amerykańskiej kultury masowej . Właściwie w ogóle amerykańskiej fantazji i wyobraĄni , bo King w swych analizach anektuje dla horroru najróżniejszych autorów i najdziwniejsze filmy; oczywiście potrafi się barwnie ze swej zachłanności wyliczyć.

„Danse macabre” to typowa krytyka pisarza . Książka pełna dygresji , anegdot, zwierzeń – absolutnie nie metodologiczna i doskonale merytoryczna. Tak Chandler pisał o kryminale , Le Carre o powieści szpiegowskiej, tak Sapek próbuje pisać o fantasy , a Oramus tak pisałby o piwie , gdyby był nie tylko smakoszem i znawcą , ale również browarnikiem. Posłuchajmy ,jak King , były student i wykładowca literatury , z czego na użytek tej książki usiłuje się otrząsnąć , interpretuje figurę wampira : „Być może w oczach milionów nastoletnich chłopców , obserwujących jak wampir przybiera skrzydlatą postać i wlatuje do sypialni kolejnej śniącej młodej damy , najlepszy z tego wszystkiego jest fakt , że nie potrzebuje on nawet tego , by mu stanął. Czy może być lepsza nowina dla chłopców wkraczających w okres dojrzałości seksualnej , z których większość została nauczona ( w znacznej mierze także przez kino), że udane związki seksualne oparte są na męskiej dominacji i kobiecym poddaniu? Problem w tym , że większość czternastolatków , którzy dopiero niedawno odkryli swój własny seksualny potencjał , czuje , że jest w stanie zdominować jedynie rozkładówkę „Playboya”.”

Napisane czternaście lat temu słowa stanowią dziwnie trafny komentarz do hitów ostatniego i przedostatniego sezonu : „Wywiadu z wampirem ” Jordana i „Draculi” Coppoli. Plotkarska , bałaganiarska , przegadana , pełna odwołań , tytułów , streszczeń , inwokacji do czytelnika książka Kinga ukazuje się więc w odpowiednim momencie .Zaliczyliśmy już sporo filmów i książek , którymi się zajmuje (zupełnie nie znamy słuchowisk i telewizyjnych seriali) , jesteśmy natomiast znacznie bliżej Ameryki jeśli idzie o zrozumienie reguł rynkowej kultury masowej . Poza ramami tej książki pozostają odkrycia ostatniej dekady (Clive Barker , Anne Rice) ale tkwi w niej wielka góra lodowa amerykańskiej wyobraĄni i amerykańskiego koszmaru – skarbnica tematów , mitów, figur , ujęć , które ożywają w kolejnych wersjach. Kto w Polsce wiedział , że przebój wideo początku lat osiemdziesiątych „The Thing” Carpentera , to remake wcześniejszego o trzydzieści lat filmu Christiana Nyby ( wyprodukowanego przez samego Howarda Hawksa )!? Kto , patrząc na efekty rozmnażania się w tym filmie kosmicznego potwora , pamiętał , że był to pierwotnie alegoryczny polityczny dyskurs na temat ugodowego naukowca i niezłomnego wojskowego – że miał duchowo zbroić Amerykanów na czerwonego (czarnego?) luda. To znaczy na system panujący u nas , po naszej stronie.

King to wie i pisze o tym bardzo malowniczo. Rozpoczyna książkę opis przerwanego seansu filmu „Ziemia przeciw latającym talerzom” – 4 X 1957 dyrektor kina uznał za stosowne poinformować młodocianą widownię ( był na niej dziesięcioletni King) , że zdarzył się prawdziwy horror. Ruskie umieściły w kosmosie pierwszego sztucznego satelitę. Przewaga, dobre samopoczucie , siła ameryki zostały zachwiane. Pamiętam te i późniejsze czasy , jestem o parę miesięcy starszy od Kinga (pamiętam polityczny dowcip : Panie , Ruskie w kosmos polecieli! Wszystkie? Nie , jeden. To co mi pan tu głowę zawracasz.!); ale my byliśmy już w brzuchu wieloryba , pocieszaliśmy się ironią .Amerykanom do śmiechu nie było , grali o wyższą stawkę i ta gra naznaczyła dużą część ich kultury masowej z fantastyką , z horrorem na czele – co oglądać i analizować bez żadnych ograniczeń możemy od niedawna.

Zademonstrowany w pierwszym rozdziale instynkt rzeczywistości nie opuszcza Kinga do końca książki. Nie może być lepszego usprawiedliwienia i obrony horroru jak pokazać , że ekranowe i literackie strachy i koszmary , że obrzydliwości i groza mają związki z duchowymi i fizycznymi doświadczeniami narodu. To też na niezliczonych przykładach wykazuje King , że groza jest zawsze symboliczna (alegoryczna) , że istotą horroru są podteksty ; że strach i zachwyt , że fascynacja i podniecenie towarzyszące odbiorowi horrorów wzmacniają nasze poczucie normalności , że są wręcz wyrazem tęsknoty za zdrowiem i życiem . W żadnym razie nihilistycznym odlotem w stronę nicości. Horrory bronią status quo przeciw złu , szaleństwu , odmieńcowi , destrukcji – rozładowują i nazywają napięcia nieodłączne od naszej egzystencji . Biorą w artystyczne ryzy tajemnicę – mroku , zła , szaleństwa ,śmierci , zagłady.

Zagrożenie złem może przyjść z zewnątrz lub z wnętrza człowieka. Może być wynikiem fatum , kataklizmu lub – i to jest najstraszniejsze – wyboru. Kłopoty ze sobą , kłopoty ze światem , kłopoty z technologią … Kryzys , zimna wojna , senator McCarthy i jego polowanie na nieprawomyślnych, heroiczna wojna w Korei, ośmieszona wojna w Wietnamie; paranoidalne podejrzenia dotyczące manipulacji kapitalistów , polityków i wojskowych; zamordowanie Kennedych , dzieci kwiaty i rewolucja obyczajowa, upadek Nixona, konflikty rasowe, masowe samobójstwo sekty Świątynia Ludu Jonesa w Gujanie, postępy feminizmu , międzynarodowy terroryzm…Związane z tym emocje przeglądają się potem w horrorach , w ich przesłaniach i przestrogach. I bardzo często doprowadzają nas na finiszu do kanonicznych figur swoistego „tarota grozy” – do zmodyfikowanej postaci Wampira , Wilkołaka , Bezimiennej istoty (plus ewentualnie Ducha) – które po raz pierwszy w formie artystycznie skończonej zjawiły się w dziełach Stokera , Stevensona , Mary Shelley. I sprowadzają rzecz do zasadniczego konfliktu -wyboru – między apollińską jasnością, trzeźwością a dionizyjskim nieprzytomnym transem. Między potępieniem a życiem.

Swój barwny, wieloznaczny , dygresyjny wywód przytomnie próbuje King dyscyplinować , wciskając materiał w gorset tematycznych rozdziałów. Oddzielnie stara się mówić o kinie , literaturze , o telewizji , o archetypach grozy , o słuchowiskach ( jest przedstawicielem ostatniego pokolenia , które chowało się na radiu – ja także- ale repertuar słuchowisk mieliśmy inny) , o dziesiątce najlepszych amerykańskich pisarzy grozy (obficie cytuje ich listy) , o sobie samym wreszcie… Dowiadujemy się , że ma żonę katoliczkę , sam odebrał surowe metodystyczne wychowanie , zdarzało mu się palić trawkę , pija piwo , bywa na fanowskich zjazdach, ironizuje na temat republikanów raczej niż demokratów , ale Czarnym Panterom przeciwstawił się kiedyś prawie równie malowniczo jak Forest Gump w filmie Zemeckisa . Wreszcie – że jego wuj był różdżkarzem , a ojciec odszedł od matki , kiedy King był dzieckiem , ale zostawił synowi na strychu zadziwiający intelektualny posag : paczkę pełną groszowych książek i komiksów. I ta być może lektura , bardziej niż cokolwiek innego uczyniła go pisarzem. „Danse macabre” jest właściwie natchnioną analizą wielkiej umownej paczki książek i filmów , jaką otrzymali Amerykanie w trzydziestoleciu , i która niepostrzeżenie stała się znaczącą garderobą ich dusz.

Bywa King w swej książce zaczepny , przewrotny , paradoksalny , zadziwiająco przenikliwy i , czasem , niesprawiedliwy. O własnej „Carrie” powie przytomnie , iż głównym tematem książki jest spostrzeżenie , że to dziewczyny ciągną w społeczeństwie amerykańskim za wszystkie sznurki. Potrafi przeciwstawić się Finneyowi , kiedy ten twierdzi o swej „Inwazji porywaczy ciał” , że była zwykłą opowieścią – bo przecież jest zarazem wielką metaforą. Ale jednocześnie , Bóg wie czemu , znęca się nad zupełnie przyzwoitym filmem Hitchcocka „Intryga rodzinna” i z bezzasadnymi zastrzeżeniami traktuje znakomitą kubrickowską ekranizację swojego „Lśnienia” .Ale twierdzi też przewrotnie , że oglądanie złych filmów może być pożyteczne, bo robi nam apetyt na wielkie kino , pośrednio uświadamia jego walory.

King nie ma złudzeń. Przytacza kilkanaście anegdot na temat telewizji, ze sobą i Ellisonem w rolach głównych; nazywa ją „szklanym cyckiem” – podobnie jak w przypadku kina stwierdza , że sztuka i prawda są w niej zawsze produktem ubocznym. Kino jest niszczone przez pryzmat zysku , telewizja przez tchórzliwą ostrożność. King nie waha się więc nazwać po imieniu tandety , bzdury czy wariactwa; bardzo zgrabnie analizuje te przemiany estetyczne i intelektualne horroru związane z ewoluowaniem masowej wrażliwości, ale jednocześnie z dumą , z wielkim poczuciem godności i wartości tego , co dokonał ( i co dokonali autorzy tacy jak Bradbury, Bloch , Lovecraft, Herbert, Straub , Levin, Matheson) broni pozycji horroru w kulturze. To swoiste poczucie misji dyktuje mu zdanie , wypowiedziane na marginesie analizy „Mad Maxów” , że mianowicie w prawdziwej sztuce zawsze idzie o ludzkie dusze , a nie o benzynę. Historia filmowego i literackiego horroru ostatniej dekady , zadziwiająca żywotność tej waśnie pododmiany fantastyki , bodajże przyznają rację Kingowi.

King twierdzi , że twórcy i odbiorcy horrorów mają w sobie coś z dużego dziecka , Piotrusia Pana. Dziecko boi się wszystkiego, ale panuje nad swym strachem , szuka go , umie go oswoić. Bo strach jest w kulturze niezbędny , przywołuje ją do porządku i bywa świadectwem wielkiej tajemnicy. Jest znakiem uzasadnionych lęków bądą przejawem paranoi – najczęściej jednym i drugim. Podobno , tak twierdzi autor „Danse macabre”, Bradbury , dziś siedemdziesięciopięciolatek , ma oczy dziecka . I Finney. I Ellison ….Co począć – King przecież także.

PS. Książka jest współsygnowana przez „NF” , wypada wyliczyć się z niedoróbek. W zamykającym tom „Dodatku I – Filmy” listę tytułów przeniesiono z oryginału , a ponieważ tytuły niektórych filmów podano w wersji polskiej , całość nie jest ułożona w porządku alfabetycznym. Dużym brakiem polskiej edycji jest też pominięcie indeksu tytułów i nazwisk. Obiecujemy to poprawić w następnym wydaniu „Danse Macabre”.

Stephen King : Danse macabre. Przełożyli : Paulina Brajter i Paweł Ziemkiewicz .Fantastyka/Prószyński i S-ka. Cena 17 zł.

Autor: Maciej Parowski