Stephen King – The Real American Dream – Fantasy Click ! 1/2003
Stephen King, pisarz, który stał się odnowicielem gatunku literackiego horroru i symbolem komercyjnego sukcesu, to człowiek znany na całym świecie. Jednocześnie stanowi idealny przykład ziszczenia amerykańskiego snu – utalentowany chłopak z biednej, rozbitej rodziny, który mimo piętrzących się na jego drodze przeszkód triumfuje. Potem zresztą powtarza podobny scenariusz po raz drugi – i znów zwycięża
Bieda
Początki były ciężkie. Wychowywany wraz ze starszym bratem Dave’em przez samotną, nieco ekscentryczną matkę, w dzieciństwie dużo chorował. Rodzina nie miała pieniędzy, przenosiła się też z miejsca na miejsce, aż w końcu rodzeństwo matki, zakłopotane nieco całą sytuacją, umieściło ją w domku w Durham, gdzie zajęła się opieką nad zniedołężniałymi rodzicami. I tam już zostali, tam też King skończył szkołę i – dorabiając w fabryce – poszedł na studia w pobliskim Lisbon Falls. Właśnie na uniwersytecie poznał swą przyszłą żonę, Tabithę – razem pracowali w bibliotece. Co mógł robić po studiach anglista bez grosza przy duszy? Oczywiście uczyć. Tyle, że z początku, nie mogąc znaleźć pracy, młody małżonek King pracował w pralni przemysłowej, dorabiając sobie od czasu do czasu opowiadaniami drukowanymi przez pisma dla panów, za które otrzymywał skromne honoraria. W 1971 roku Stephen zdobył posadę nauczycielską w liceum w Hampden w stanie Maine. Kingowie mieli już dwójkę dzieci i wiodło im się bardzo kiepsko, choć od czasu do czasu domowy budżet nadal zasilały skromne honoraria za opowiadania. Kolejnym takim opowiadaniem miała się stać historia Carrie White, prześladowanej w szkole, wyalienowanej nastolatki, lecz jak wspomina sam autor, nie czuł się z tą opowieścią pewnie i po zapisaniu kilku stronic przerwał pracę, a rękopis wyrzucił. Jego żona wyciągnęła tekst z kosza, przeczytała i zażądała, by kontynuował pisanie.
Pierwszy sukces
„Carrie” stała się pierwszym bestsellerem Kinga i odmieniła jego życie. Jednak w żadnym razie nie można jej nazwać debiutem, chyba że wydawniczym. Wcześniej napisał już do szuflady parę powieści i całe mnóstwo opowiadań. W istocie pisał od dzieciństwa, a pierwsze teksty zaczął posyłać do pism jako czternastolatek. Pisał także do gazetek szkolnych, wydawanych wspólnie z bratem, a nawet profesjonalnego pisma lokalnego (gdzie przygotowywał komentarze sportowe !). Po sukcesie „Carrie” (prawa do jej wydania w miękkiej oprawie zostały sprzedane za oszałamiającą jak na owe czasy sumę czterystu tysięcy dolarów – a pamiętajmy, że w roku 1973 było to znacznie więcej, niż obecnie, choć teraz też pieniądze to niemałe) King mógł już porzucić uczenie i zająć się wyłącznie pisaniem.
Mroczna połowa
Happy end? Niekoniecznie. Stephen już wcześniej przejawiał skłonności do alkoholu. Powoli stawał się nałogowcem. W miarę jak jego kariera rozwijała się, a sława rosła, uzależniał się coraz bardziej. Do alkoholu dołączyły narkotyki. Jak sam wspomina, istnieją teksty – choćby powieść „Cujo” – których pisania w ogóle nie pamięta. W innych – „Lśnieniu”, „Tommyknockers”, „Misery” – z łatwością można doszukać się odniesień do niszczącego wpływu narkotyków i alkoholu na życie i twórczość pisarską. Przed niechybną katastrofą uchroniła go rodzina, stawiając ultimatum – odwyk albo rozstanie. Jak w porządnym amerykańskim filmie biograficznym – po upadku na dno nastąpił wzlot: King powrócił. Już jako abstynent, odzyskał formę pisarską i po kilku wyraĄnie słabszych (jak na niego, kiepskimi bowiem w żadnym razie nazwać ich nie można) książkach wydał serię powieści, które zyskały uznanie nie tylko czytelników, ale i krytyki.
Śmierć kliniczna
Kolejny raz Stephen King trafił na czołówki gazet dziewiętnastego czerwca 1999, kiedy to podczas spaceru uderzyła w niego rozpędzona furgonetka, której kierowca stracił panowanie nad wozem. Z początku obawiano się, iż pisarz nie przeżyje – odniósł bardzo poważne obrażenia i niemal cudem uniknął śmierci. Po trudnej i bolesnej rehabilitacji powrócił do pisania. Obecnie coraz częściej wspomina o tym, że zamierza zakończyć karierę, jednak znając jego przeszłość i pasję pisania trudno w to jakoś uwierzyć.
Najbardziej wyczekiwanymi książkami Kinga są dalsze tomy „Mrocznej wieży”. Autor zapowiada, że cykl ten powiąże w jedną całość cały jego dorobek pisarski ( uważni czytelnicy rzeczywiście dostrzegą mnóstwo elementów łączących poszczególne powieści). Na razie pozostaje nam czekać i cieszyć się tym co mamy.
Eksperymenty
Warto przypomnieć pewne wydarzenie, które w znaczący sposób podważyło wiarygodność ocen krytyków dotyczących twórczości Kinga. Otóż King jest pisarzem płodnym. Na początku kariery został jednoznacznie zaszufladkowany jako autor grozy i jako taki świetnie się sprzedawał. Tymczasem miał w szufladzie powieści z czasów sprzed „Carrie”, a także parę kolejnych, nie pasujących zdecydowanie do jego oficjalnego wizerunku. Tak oto narodził się Richard Bachman – jego powieści to psychologiczne thrillery lub ponure dystopie s-f – którymi zdobył sobie pewne uznanie krytyki. Jeden z recenzentów wsławił się nawet opinią, iż „tak właśnie mógłby pisać Stephen King, gdyby potrafił pisać”. Niestety, trafił z nią kiepsko, bo akurat wtedy King postanowił się ujawnić i „zabić” swoje alter ego. Co zresztą nie przeszkodziło mu lata póĄniej wskrzesić Bachmana jako autora „Regulatorów” – jednej (wraz z „Desperacją”) z pary uzupełniających się powieści, traktujących o tych samych wydarzeniach i bohaterach.
„Regulatorzy” i „Desperacja” to niezwykły eksperyment pisarski, lecz nie jedyny w karierze Kinga. W końcu to właśnie on, jako pierwszy ze znanym nazwiskiem, rozpoczął bezpośrednią publikację w Sieci.
„Moi przyjaciele… Mamy szansę stać się największym koszmarem wydawców”, napisał na swej stronie, przedstawiając czytelnikom pierwszy odcinek opowiadania „The Plant”. Doświadczenie jednak nie zakończyło się sukcesem, co oczywiście nie znaczy, że King zrezygnuje – z pewnością wymyśli coś nowego.
Dlaczego King?
Skąd jednak właściwie wziął się ów wielki sukces? Przecież powieści grozy, choć popularne, nigdy wcześniej nie stawały się takimi bestsellerami -w istocie autor specjalizujący się w grozie mógł w najlepszym razie liczyć na dość skromne życie, a opinię wśród krytyków miał zszarganą na zawsze. Oczywiście część odpowiedzi stanowi szczęście. King trafił akurat we właściwy czas. Przemówił do pokolenia Amerykanów wychowanych na makabrycznych komiksach EC, filmach w kinach dla zmotoryzowanych, prostym rock’n’rollu i naiwnej filmowej fantastyce. Nie przypadkiem w tak wielu jego książkach pojawiają się reminiscencje z owych czasów – dla Ameryki był to bowiem ostatni okres niewinności przed rozpowszechnieniem się narkotyków, przed krwawymi wojnami ulicznych gangów i gwałtowną brutalizacją kultury masowej. Sam King nigdy nie ukrywa swych pop kulturowych korzeni i powiązań, a nawet więcej – jest z nich dumny. I choć często stawał się obiektem krytyki, nie wydaje się szczególnie tym przejmować.
Autor: Paweł Ziemkiewicz