Rok 2016 – podsumowanie

nocny: Drodzy koledzy, kolejny rok ze Stephenem Kingiem za nami. Myśląc o nim tak na szybko zdawało mi się, że to najbardziej ubogi w premiery i wydarzenia okres chyba od zawsze. Gdy jednak usiadłem do komputera by spisać wszystko co się przez te dwanaście miesięcy wydarzyło, okazało się, że nie było tak dramatycznie. Co prawda dostaliśmy tylko jedną książkę, co wydawało nam się rzeczą bardzo dziwną ale zdaje się, że zapomnieliśmy, że taka sama sytuacja była całkiem niedawno – w latach 2010, 2011 i 2012. W roku 2009 właściwie też mieliśmy jedną premierę, bo książę „SK na wielkim ekranie” trudno uznać za nowość 😉 Także odchodzący rok wcale nie jest aberracją i nie powinniśmy ani czuć się rozczarowani ani narzekać. Znaczy ja wiem, że Wy będziecie narzekać, bo ta jedyna książka, która się ukazała Wam się nie podoba, na szczęście ja jestem usatysfakcjonowany.

Mando: Dla mnie był to zdecydowanie jeden ze słabszych okresów ale nie przez ilość a jakość. Z ilością faktycznie nie było tak dramatycznie. Na polu książkowym kulało (i to nie ważne, że bywały już takie lata, skoro King przyzwyczaił nas do dobrego to tego oczekuję od każdego kolejnego roku) ale na polu filmowym było całkiem nieźle (szczególnie porównując do ubiegłego roku, w którym nie dostaliśmy żadnego filmu). Całkiem nieźle prezentował się też nasz rynek także ja ogólnie jestem też w miarę zadowolony. Moje pierwsze skojarzenie gdy myślę o minionych dwunastu miesiącach jest raczej kiepskie ale gdy zaczynam analizować szczegółowo to widzę sporo plusów.

ingo: U mnie nawet dokładne przyjrzenie się wydarzeniom z 2016 roku nie pomaga… Było albo bardzo słabo, albo poniżej oczekiwań. Z nowości przychodzących do nas zza granicy nic nie wywołało we mnie większych emocji, a tegoroczną sytuację ratuje jedynie jedna premiera z naszego podwórka, ale o niej trochę później.

nocny: Omówienie premier i wydarzeń roku 2016 standardowo zacznijmy od książek. A dokładnie od książki, bo tym razem dostaliśmy tylko jedną. I już na początku rozmowy bardzo mocno się poróżnimy, bo chyba nigdy wcześniej tak nie różniliśmy się w ocenie kingowej premiery. Chociaż w przypadku „Znalezione nie kradzione” chyba było podobnie. „Koniec warty” podobnie jak poprzedni tom uważam za książkę dobrą. Każdy z tomów trylogii był troszkę inny ale mniej więcej na podobnym poziomie. Zakończenie serii jest w mojej opinii udane. King pozamykał wszystkie wątki, akcja była wartka i całkiem ciekawa, tak jak i pomysł na bohaterów. Na pewno nie jest to czołówka dokonań autora ale ja przyjemnie spędziłem przy niej czas.

Mando: Nie chcę się za bardzo pastwić nad tą książką bo zrobiłem to już w kilku innych miejscach, także postaram się jak najkrócej. Dla mnie ten cykl to najgorsza rzecz jaką autor zaoferował nam w całej swojej karierze literackiej a „Koniec warty” jest w moim odczuciu najgorszą książką Kinga. Co więcej, gdyby ktoś zakrył okładkę, cofnął się w czasie i dał mi tę książkę do przeczytania kilka lat temu to postawiłbym cała swoją kolekcję na to, że to nie King ją napisał. Bardzo cieszę się, że trylogia dobiegła wreszcie końca. Bardzo cieszę się, że nie będzie przeciągana na dłuższy cykl. Nieco mniej cieszę się z tego, że King planuje powracać do tych postaci, bo niestety pierwszy raz mam taką sytuacje, że po 2 latach i 3 tomach, główni bohaterowie są mi nadal całkowicie obojętni. W skrócie: absurdalna fabuła, absurdalne pomysły i rozwiązania fabularne, nieciekawi bohaterowie, nudne, męczące, koszmarnie napisane. Chyba nie wyszło mi za bardzo „nie pastwienie się” nad ta książką ale naprawdę nie pamiętam bym kiedyś miał tak skrajne odczucia po jakiejś lekturze.

nocny: No to naprawdę bardzo skrajna opinia i nie rozumiem jej nie tylko dlatego, że całkowicie jej nie podzielam ale też jest jedyną taką tak w polskim jak i zagranicznym internecie. Oczywiście są różne opinie na jej temat ale twoja to naprawdę ekstrema 😉 Nie rozumiem najbardziej dlaczego gdybyś zakrył okładkę to nie domyśliłbyś się, że to książka napisana przez Kinga. Ona niczym nie odstaje od innych.

ingo: No to już wiesz, że nie jest to jedyna taka opinia, gdyż moje zdanie jest wyjątkowo zbliżone do oceny Manda. Czytając tę trylogię miałem wrażenie, że mam do czynienia z początkującym 'pisarzem’, który zdecydował się na wydanie swoich wypocin własnym kosztem, bez profesjonalnej pracy redaktora, bez pomysłu na ciągnięcie historii bohaterów… Sam „Koniec warty” jest zamknięciem wyjątkowo niepasującym do poprzednich dwóch tomów. Pomysłami fabularnymi bliżej mu do „Stukostrachów”, niż do „Pana Mercedesa”. W obu książkach są one idiotyczne, ale w „Końcu warty” brakuje klimatu, który można odczuwać w „Stukostrachach”. Wyjątkowo nie podszedł mi ten cykl i przesłania mi inne dobre rzeczy w ostatnich latach, a w szczególności te z 2016 roku.

 

nocny: Na nieszczęście dla Was to jedyna książka w tym roku więc tym ponurem tonem musimy zamknąć wątek książkowy. I od razu przejdźmy do komiksów. Tutaj jest tylko jeden temat – „Mroczna Wieża”. W tym roku pojawiły się dwa tytuły w USA – „Bitter Medicine” i „Sailor” oraz dwa w Polsce – „Przydrożny zajazd” i „Człowiek w czerni”.

Mando: Bardzo cieszy mnie sytuacja w naszym kraju i fakt, że te komiksy nadal są wydawane. Bardzo cieszy mnie, że wraz z „Człowiekiem w czerni” w zasadzie zamknęliśmy drugi rozdział tego projektu i zakończyliśmy komiksową adaptację „Rewolwerowca”. Został jeszcze do wydania zbiór krótkich opowieści ale nawet gdyby się on nie ukazał to Albatros wydał 10 tomów i nie zostawił czytelników z niezamkniętą historią. Wielkie podziękowania za to. Co się natomiast tyczy rynku zagranicznego to mnie z jednej strony cieszy fakt, że to jest kontynuowane a z drugiej adaptacje książek mnie nadal kompletnie nie interesują. Cały czas czekam i liczę na rozszerzanie tego uniwersum a nie dublowanie znanych historii.

nocny: Oczywiście fantastycznie, że Albatros dociągnął do 10 tomu „Mrocznej Wieży” aczkolwiek te dwa ostatnie tomy, oceniam troszkę słabiej od poprzednich. I „Zajazd” i „Człowiek w czerni” są zbyt rozciągnięte i przez to momentami lekko nudnawe. Podobnie z rysownikami. Strona wizualna jest w porządku ale też lepiej było w poprzednich tomach. Niemniej jednak to nadal dobra lektura dzięki świetnemu klimatowi.

 

ingo: Właśnie w ten sposób zapamiętałem te dwa tomy i przyznam się, że narazie nie miałem ochoty powrócić do tych historii i polskich wydań jeszcze nie czytałem. Cały czas jestem jednak na bieżąco z ukazującymi się w Stanach kolejnymi seriami. Mam podobne zdanie co Mando jeżeli chodzi o kierunek w jakim podążyła komiksowa Mroczna Wieża. Lepiej by było jakby twórcy obudowywali ten świat, a nie tylko adoptowali do innego medium. Zaznaczyć jednak muszę, że dwie serie poświęcone Deccie/Odeccie naprawdę mi się podobały. Bardzo dobrze wypadło to od strony graficznej. W ciekawy sposób udało się twórcom przedstawić tę najtrudniejszą do ukazania część „Powołania trójki”. Dzięki temu przerwano też monotonię całości… do której powrócono od razu w tomie „Sailor”. Ponownie wracamy do jedynie poprawnego przenoszenia znanych nam treści do formy komiksu. Nie jest może tak monotonnie jak we wspomnianym wcześniej tomi 9 i 10, ale na tle wielu innych komiksów wypada to przeciętnie.

nocny: A to ciekawe, że mówisz, że bardzo dobrze wypadły graficznie historie z Odettą. Dla mnie wizualnie to jeden z najbrzydszych komiksów jaki widziałem. Ja rozumiem ideę, że każdy tom to inny rysownik, ale do tej pory wszyscy jednak byli mniej więcej podobni. W „Bitter Medicine” (i wcześniejszym „Lady of the Shadows” z tym samym rysownikiem bo akurat tutaj jedna osoba pracowała nad 2 tomami) graficznie to kompletnie inny świat, tak bardzo odstający od reszty, tak bardzo niepasujący, że już przez samo to mi nie pasuje. A jeszcze w dodatku dla mnie tak bardzo brzydka jest tak kreska… Dobrze, że „Sailor” wrócił do standardu wieżowego.

Mando: To ja tym razem stanę po środku. Uwielbiam różnorodność w tej serii komiksowej. Bardzo podobała mi się spójność pierwszego rozdziału (Mroczna Wieża), cieszyłem się że w drugim (Rewolwerowiec) twórcy wnieśli trochę nowego stylu ale nadal wzorowali się na Jae Lee a Richard Isanove nadał temu spójny wygląd, ale przyznam, że taki stan zaczął mnie już trochę męczyć. Trzeci rozdział („Powołanie trójki”) daje nam jak na razie całkowicie odmienne wizje tego świata. Jedne podobają mi się bardziej inne mniej ale cały projekt obrał jak dla mnie dobrą drogę. Skoro fabularnie nie może mnie to niczym zaskoczyć to przynajmniej mam możliwość śledzić skrajnie różne interpretacje tego uniwersum. Przyznam, że wizualnie segment Detty i Odetty mnie urzekł, ale to co dostajemy teraz w „Sailor”, choć jest zupełnie inne i jak dotąd najbardziej cartoonowe, całkowicie mnie kupuje.

 

Mando: I tak jak w temacie książek się nie zgadzamy tak w przypadku filmów powinniśmy być nieco bardziej jednomyślni. Już sam fakt, że w tym roku otrzymaliśmy dwie ekranizacje trzeba zaliczyć na plus. Przypominam, że przed rokiem nie było żadnej premiery filmowej. Początek 2016 roku przyniósł nam zdecydowanie najlepszy kingowy tytuł minionych dwunastu miesięcy – serial „22.11.63” – ekranizacje powieści „Dallas ’63”.

nocny: Po wszystkich materiałach promocyjnych i trailerze byłem bardzo pozytywnie nastawiony do tego serialu. Pierwszy epizod nie tylko potwierdził, że to udana produkcja ale wręcz uznałem, że to może być świetny serial. Został naprawdę dobrze zrealizowany, całkiem udanie przeniesiono treść książki na ekran jednak oceniając całość już tak zachwycony jak na początku nie byłem. Okazało się, że serial nie jest świetny a jedynie dobry.

ingo: No właśnie… Porównując ten serial z innymi obecnymi produkcjami telewizyjnymi wypada on jedynie w porządku. Niby wszystko w nim współgra, w zasadzie niewiele można mu zarzucić, ale czegoś w nim brakowało. Moich oczekiwań raczej więc nie spełnił. Dodam, że nie były one bardzo wygórowane. Liczyłem po prostu na zdecydowanie więcej emocji, których zabrakło.

nocny: Ja jestem w na tyle dobrej sytuacji, że nigdy nie mam wobec niczego jakichkolwiek oczekiwań. Miło spędziłem czas więc jestem usatysfakcjonowany. Ale mam to samo co Ty, zabrakło mi emocji.

Mando: Dla mnie „Dallas ’63” to książka Kinga numer numer 3 a serial całkowicie sprostał moim oczekiwaniom. Wizualnie rewelacja, odtworzenie epoki cudowne i 100% Kinga w Kingu, aktorsko super, przełożenie na język filmowy i wszelkie zmiany tym podyktowane moim zdaniem wypadły dobrze, emocje doskonale rozłożone i grają na tych nutach co trzeba. Gdyby rozłożyć to na czynniki pierwsze to pewnie znalazłbym elementy, które oceniłbym niżej ale to są drobiazgi. Na takie ekranizacje czekam i mam nadzieję takie dostawać. W moim odczuciu to jedna z najlepszych ekranizacji Stephena Kinga. I serio nie pojmuje jak ktoś może chwalić „Koniec warty” by chwilę później kręcić nosem przy „22.11.63”. A jak zaraz zaczniecie chwalić „Komórkę” to ja wychodzę 🙂

ingo: O „Komórce” nie napiszę ani jednego dobrego słowa… Ze względu na problemy z dystrybucją filmu wiadomo było, że nie będziemy mieli do czynienia z pierwszoligowym horrorem ale nastawiałem się na przyjemną produkcję niższej klasy. Niestety to co otrzymaliśmy jest niesamowicie słabe, nic się w tym filmie do siebie nie klei, a wykonanie jest bardzo złe. Można się tylko dziwić skąd dwóch rozpoznawalnych i dobrych aktorów znalazło się w takiej kupie.

nocny: Może gdy dostali scenariusz wyglądał on inaczej, podpisali kontrakt a jak przyszło do kręcenia to okazało się, że z jakiś względów musiano wszystko pozmieniać 😉 Cóż, szkoda, że w tym przypadku nie wyszedł dobry film, trafił on akurat na wielki bum na zombie i jako, że pokazuje ten temat z innej strony, mógłby odnieść sukces gdyby go tylko lepiej zrobić. Ja nie uważam „Komórki” za najgorszą ekranizację Kinga, jest kilka gorszych, osobiście udało mi się film obejrzeć bez większego bólu, poza końcówką, która pozostawiła mnie mocno rozczarowanego po seansie.

Mando: Ten film jest ewidentnie poszatkowany i widać, że pierwotnie mógł on mieć nawet ręce i nogi ale w postprodukcji został ciężko pokaleczony. Tak czy inaczej, oceniamy efekt końcowy a nie coś czym mógł być ten film, a ten jest zwyczajnie słaby, szczególnie na tle setek produkcji z tego worka. Ja też przyznam, że udało mi się obejrzeć go bezboleśnie. Nie nastawiałem się na szczyty kinematografii, droga od pomysłu do premiery nie wróżyła niczego dobrego i podszedłem do filmu bez żadnych oczekiwań z maksymalnie opuszczoną poprzeczką. Przebrnąłem przez niego bez większych problemów i pewnie szybko bym o nim zapomniał ale na nieszczęście chwilę później nagrywałem dyskusje o filmie, a co za tym idzie zatrzymałem się chwile nad nim i uaktywniłem kilka szarych komórek co nie wyszło mu na dobre. Z puntu widzenia fanów plusem była dość szybka dostępność filmu w naszym kraju. Co ciekawe była to chyba pierwsza ekranizacja Kinga premierowo dystrybuowana tą drogą – na platformie vod. Niestety cena nie była już tak atrakcyjna. Warto też zauważyć, że film bardzo szybko ukazał się u nas na płycie dvd. W porównaniu do kilkuletniej wyboistej drogi prowadzącej do premiery, finisz był bardzo szybki.

nocny: A właśnie, premiera DVD w Polsce bardzo mnie zaskoczyła. Kingowe ekranizacje wychodzą w Polsce w kratkę, żaden z trzech filmów z 2014 roku nie pojawił się u nas a akurat Komórka, historię której wydawca musiał znać zdecydowano się wydać i to jeszcze właściwie natychmiast. Bardzo jestem ciekaw wyników sprzedażowych.

 

nocny: A propos DVD w Polsce to ten rok był bardzo bogaty. Najpierw wydano pierwszy i drugi sezon serialu „Pod kopułą. Zdaje się, że się nie sprzedał bo trzeciego sezonu najwyraźniej już Polacy nie kupią. Dystrybutor zapewniał mnie, że planuje go wydać, ale najwyraźniej plany się zmieniły.

ingo: Jeżeli dystrybutor nie był zobowiązany do wydania trzeciego sezonu i czekał na wyniki sprzedaży dwóch poprzednich to nic dziwnego, że kolejny się nie ukazał. Pewnie niewielu jest widzów, którzy mają ten serial w swoich zbiorach skoro nawet tacy fani Kinga jak my go nie posiadają…
Zdecydowanie lepszym zakupem dla fanów będą propozycje z oferty Galapagos, który w minionym roku wypuścił kolekcję płyt pod szyldem 'Kolekcja Mistrza Grozy’, w skład której wchodzi parę wydanych już wcześniej ekranizacji Kinga oraz dwa miniseriale ukazujące się w Polsce premierowo, czyli pierwsze adaptacje „Miasteczka Salem” i „To”. Jeszcze ich nie zakupiłem, ale mam w planach. Tym bardziej, że ukazały się u nas również na płytach Blu-ray. Z przyjemnością powtórzę sobie seanse tych dwóch klasyków w lepszej jakości.

nocny: No ja wziąłem To, Salem niestety nie gdyż z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu akurat ten tytuł wyszedł tylko na BR. Dlaczego wszystko inne jest na DVD a Salem nie?

Mando: Ja znów będę trochę marudził 🙂 Dla mnie to kolejne nieistotne premiery. Kiedyś zbierałem filmy na vhs, potem zbierałem na dvd. Te pierwsze już dawno przepadły, te drugie są w trakcie tego procesu i stopniowo przeprowadzają się do piwnicy. Aktualnie w temacie filmów preferuje minimalizm 🙂 Zresztą wszystkie te tytuły miałem już na dvd z polskimi napisami w wydaniach polskich i brytyjskich. Kiedyś pewnie i tak skakałbym z radości i kupiłbym dla samego kartonowego opakowania, teraz nawet nie widziałem tego wydania na żywo. Zresztą nie przepadam za wydawaniem kolejny raz tego samego w wersji z nowa ramką i nowym napisem informującym o nowej kolekcji. Plus za wydanie pierwszej ekranizacji „Miasteczka Salem” i „To” bo tych filmów jeszcze u nas nie było. Faktycznie dziwne, że jeden tytuł ukazał się tylko na blu-rayu ale dziwi mnie to tylko dlatego, że w 99% przypadków jest odwrotnie. Fajnie, że filmy są dostępne i ludzie mają do nich dostęp ale sam nie skorzystam. To samo tyczy się wznowień książkowych. Kiedyś dużo bardziej zajmował mnie ten temat. Dzisiaj nawet nie pamiętam co dokładnie i w jakim wydaniu się u nas ukazało. Inna sprawa, że chyba w porównaniu z ubiegłymi latami nie dostaliśmy tego jakoś specjalnie dużo.

 

nocny: A właśnie, 2016 rok to kolejne wznowienia książek Kinga w wydawnictwie Albatros. Przez ostatnie miesiące dostaliśmy 6 książek z nowymi okładkami: Regulatorzy, Mroczna połowa, Bezsenność, Po zachodzie słońca, Marzenia i koszmary i Dziewczyna, która pokochała Toma Gordona. Okładki do nich zrobił Darek Kocurek czyli mamy kontynuację jednej serii wydawniczej z jego okładkami. Bardzo mnie to cieszy bo Darek stworzył kilka naprawdę kapitalnych ilustracji. Moją ulubioną jest „Po zachodzie słońca”, uważam ją, za najlepszą pracę związaną z tą książką i opowiadaniem. Świetna jest też okładka Bezsenności, w sumie nie wiem czy też najlepsza jaką widziałem do tego tytułu. Do Dziewczyny Darek wykorzystał ilustrację podobną do tej z jednego z kalendarzy SK.pl, potem wydawca pod naszym wpływem zmienił jej tę z kalendarza, lepszą, także tutaj też jestem bardzo zadowolony. Regulatorzy to kolejna ciekawa i bardzo udana ilustracja. Mroczna połowa i Marzenia i koszmary może są troszkę słabsze ale i tak mi się podobają także pod względem wznowień rok w mojej ocenie bardzo udany.

Mando: Inna sprawa, że jakiegoś super hiper trudnego zadania Darek tutaj nie miał. Poprzednie okładki do tych książek nas nie rozpieszczały a poprzeczka leżała w zasadzie na podłodze. Choć przyznam, że tak jak z przeskoczeniem jej nie było żadnego problemu tak teraz Darek zawiesił ją naprawdę wysoko bo okładki do „Po zachodzie słońca”, „Bezsenności” czy „Dziewczyny, która pokochała Toma Gordona” są naprawdę świetne! Warto też wspomnieć, że wraz z „Końcem warty” ukazało się wznowienie „Pana mercedesa” w twardej oprawie z grafiką z oryginalnej amerykańskiej ilustracji. Trylogia detektywa Hodgesa jest już zatem dostępna w całej gamie wydań. Okładki brytyjskie, amerykańskie, miękkie, twarde, zintegrowane, ze skrzydełkami i bez. Do kompletu brakuje nam tylko drugiego tomu z amerykańską okładką.

ingo: Zapotrzebowanie na Kinga jest, więc przy takim dorobku autora nie ma się co dziwić, że polscy wydawcy cały czas starają się utrzymywać zainteresowanie księgarzy kolejnymi wznowieniami. Fajnie, że Albatros podtrzymał jeszcze tę serię wydawniczą i w sumie zadziwiająco wiele tytułów się w niej ukazało.

 

Mando: Wznowieniem roku było dla mnie natomiast zbiorcze wydanie tych trzech książek. Zdaję sobie sprawę, że takie książkowe omnibusy nie mają zastosowanie praktycznego, czyta się je nieporęcznie, a ich jedynym celem jest ładnie wyglądać na półce albo sprawiać wrażenie fajnego, drogiego prezentu. Jednak jestem jednym z tych próżnych odbiorców, którzy lubią mieć wielkie, masywne, ładne wydania na półce i nie miałbym nic przeciwko by wydawcy raczyli nas takimi prezentami każdego roku. Zdecydowanie wole takie zagranie w okresie przedświątecznym niż umieszczanie książek w kartonowym etui i sprzedawanie w pakietach. Dodatkowo był to pierwszy taki omnibus w naszym kraju a Albatros zadbał o przyjemną szatę graficzną i ładną ilustrację autorstwa nowego grafika co dobrze rokuje na przyszłość po gigantycznych zmianach jakie w tym roku zaszły na stołkach w Albatrosie.

 

ingo: W kategorii 'miłe zaskoczenie’ można również umieścić premierę polskiego przekładu tegorocznego opowiadania Kinga, które ukazało się w magazynie „Nowa Fantastyka”, czyli „Słoiku z ciasteczkami”. Rzadko się zdarza by opowiadania Kinga ukazywały się w polskiej prasie. Zdążyłem wcześniej przeczytać ten tekst w oryginale, ale swój egzemplarz oczywiście zakupiłem. Sam tekst oceniam pozytywnie. Wiem, że czytało mi się go bardzo przyjemnie, był działający na mnie baśniowy klimat, ale jeżeli miałbym być szczery to niewiele z niego już pamiętam… Pozostaje mi go na chwilę obecną wrzucić w kategorię 'średniak’.
Drugiego tegorocznego opowiadania, „Music Room”, jeszcze nie przeczytałem.

nocny: Ja opowiadania „Słoik z ciasteczkami” też już nie pamiętam, pamiętam jednak, że tekst mi się nie podobał. To straszne, bo czytałem go przecież jakiś miesiąc temu a nie dość, że nie mam pojęcia o czym jest to nawet nie kojarzę już co i dlaczego mi się nie podobało. „Music Room” natomiast pamiętam a i odbiór był lepszy. To bardzo króciutkie opowiadanie nastawione na zaskoczenie, coś w stylu „Kiepskiego samopoczucia”. Podoba mi się.

Mando: To ja powiem coś kontrowersyjnego ale dla mnie publikacja „Słoika z ciasteczkami” była literackim wydarzeniem roku 2016 na polu kingowym. Bardzo lubię gdy opowiadania Kinga ukazują się w polskiej prasie. Ostatni taki przypadek miał miejsce 10 lat temu. Sam tekst, choć to lektura na niecałą godzinę, dostarczył mi lepszych wrażeń niż cały „Koniec warty”. Opowiadanie jest bardzo klimatyczne, ciekawe, choć trochę nie w moim stylu zakończone. Nie umiem powiedzieć czy do końca je rozumiem, czy autor chciał w nim powiedzieć coś więcej czy nie. Nie mam też pojęcia czy przetrwa próbę czasu ale biorąc pod uwagę jak bardzo wpisuje się tematycznie i klimatycznie w to co aktualnie tworzy King w krótkiej formie i czym przepełniony jest ostatni zbiór „Bazar złych snów” oraz to jak słabo pamiętam już tę książkę, obawiam się, że „Słoik z ciasteczkami” może podzielić jej los i szybko wyparować z mojej pamięci. Jest to kolejny tekst o starości, przemijaniu, oczekiwaniu na śmierć, wspomnieniach również przepełnionych śmiercią, z magicznym elementem, który po prostu jest, bez genezy, bez wyjaśnienia, bez finału. Był, jest i pewnie będzie. Tak czy inaczej, na chwilę obecną jestem zadowolony i życzyłbym sobie więcej takich niespodzianek ze strony polskich wydawców. Autentycznie nie przypominam sobie czy jakiś inny news z naszego podwórka wywołał u mnie tak pozytywne emocje jak wiadomość o premierze nowego opowiadania.

nocny: Siedzimy w Kingu razem kilkanaście lat a mnie nadal co chwila zaskakuje jak się ciągle różnimy w naszym patrzeniu na wszystko co kingowe 😀

 

nocny: Tymczasem temat, na który wspólnie nic nie powiemy 😀 W Stanach wyszła książka „Hearts in Suspension”. Jest to antologia esejów Kinga i jego kolegów i profesorów z czasów studenckich. Ogólnie książka poświęcona jest tym kilku latom kiedy King studiował na Uniwersytecie Maine co miało miejsce w latach sześćdziesiątych a więc w dość wyrazistym i burzliwym okresie w historii tego kraju. Dodatkowo w książce znalazło się opowiadanie  ?Serca Atlantydów?, które przenosi czytelnika właśnie w tamten okres i kilka artykułów z cyklu „Śmieciarka Kinga”. Rzecz niby fajna ale nie wyszła i nie wyjdzie w Polsce i w sumie chyba też w żadnym innym kraju, bo wydawcą jest wydawnictwo uniwersyteckie a nakład książki w porównaniu z normalnymi nakładami książek Kinga jest symboliczny.

Mando: I tutaj też mam mieszane uczucia. Z jednej strony nie jestem fanem takiej literatury, z drugiej bardzo lubię ten okres w historii a jeszcze bardziej lubię fikcje, której akcja jest w nim osadzona. King poinformował o tej książce w dość zagadkowy sposób. Po pierwsze zrobił to w Prima Aprilis, po drugie wrzucił na Twittera zdjęcie z manifestacji antywojennej, po trzecie podał tytuł książki, który wraz ze zdjęciem budził jedno skojarzenie – „Serca Atlantydów”. Jestem mega fanem tej książki i od lat czekam na jakieś informacje na temat tekstu „The House on Benefit Street”, o którym autor pisał we wstępie do „Serc” w zbiorze „Stephen King na wielkim ekranie”, a który miał być dalszą częścią losów tamtych bohaterów. I w tym momencie ja naprawdę spodziewałem zapowiedzi książki, do której będę odliczał dni, dlatego ostateczna wersja trochę mnie rozczarowała. Tak czy inaczej chętnie bym się z nią zapoznał choć tak jak mówisz nie ma na to większych szans.

ingo: Jest to pozycja, która wyjątkowo mnie nie interesuje. Książka, którą gdybym kupił, to bez zaznajamiania się odłożyłbym na półce w ramach kolejnej rzeczy w kolekcji. W związku z nią mam dodatkowo żal do Kinga. Tak jak powiedział Mando, po wrzuceniu o niej pierwszych informacji mogło się wydawać, że będzie to  kontynuacja „Serc Atlantydów”. Niepotrzebnie zostały rozbudzone nadzieje fanów…

 

nocny: No dobrze, to został nam jeszcze jeden temat – audiobooki. Ale zacznijmy nie od standardowego audiobooka a od słuchowiska jakim jest „Lśnienie”. To pierwsze takie wydawnictwo w naszym kraju tak więc wydarzenie dość znaczące. Co sądzicie o tym słuchowisku?

Mando: Zdecydowanie najważniejsze wydarzenie ogólnie na naszym rynku na kingowym poletku. Doskonała rzecz. Doskonale zrobione i wypromowane. Audioteka tworzy kapitalne superprodukcje, uwielbiam ich słuchać i w tym przypadku było dokładnie tak samo. Z jednej strony ten tytuł to zły wybór bo mamy tutaj tylko kilku bohaterów a większość miejsca zajmują ich przemyślenia. W porównaniu do wielkich superprodukcji audioteki to wypada mizernie. Z drugiej twórcy robią co mogą by wykonanie miało rozmach a tytuł jest na tyle głośny, że doskonale rozumiem ich wybór. No i bardzo istotne, Audioteka zrobiła naprawdę ogromny szum wokół tej premiery. Staram się być na bieżąco z ich nowościami i nie przypominam sobie by jakakolwiek premiera przebiegała z taką pompą. „Lśnienie” trafiło do sprzedaży o północy. Na pierwszych zamawiających czekały rewelacyjne gadżety (zainteresowanie było spore), ukazał się oficjalny teledysk, w Warszawie otwarto specjalny Escape Room, bannery, plakaty, trailery krzyczały z każdego miejsca w Internecie. Tak jak powiedziałem – zdecydowanie wydarzenie roku – i mam nadzieję, że to się opłaciło a „Lśnienie” jest tylko początkiem dłuższej przygody Kinga z taką formą na naszym rynku.

 

ingo: Słuchowisko „Lśnienie” jest rzeczą, którą mogą nam zazdrościć fani Kinga na całym świecie. Jest to zdecydowanie najlepsze moje zetknięcie się z tym utworem Kinga. Zawsze uważałem ten tekst za przereklamowany, fragmentami nudnawy. Audiotece udało się go jednak fantastycznie 'oprawić’ i całość nagrania nieprzerwanie utrzymywała najwyższy możliwy poziom. Cała wspomniana otoczka marketingowa również cieszyła oko fana.  Nawet jeżeli ktoś nie słucha na co dzień audiobooków powinien spróbować zaznajomić się z takim przedstawieniem tej historii.

nocny: Słuchowisko „Lśnienie” jest rzeczą, którą mogą nam zazdrościć fani Kinga na całym świecie. Jest to zdecydowanie najlepsze moje zetknięcie się z tym utworem Kinga. Zawsze uważałem ten tekst za przereklamowany, fragmentami nudnawy. Audiotece udało się go jednak fantastycznie 'oprawić’ i całość nagrania nieprzerwanie utrzymywała najwyższy możliwy poziom. Cała wspomniana otoczka marketingowa również cieszyła oko fana.  Nawet jeżeli ktoś nie słucha na co dzień audiobooków powinien spróbować zaznajomić się z takim przedstawieniem tej historii.

ingo: Czyli ponownie nasze opinie dotyczące samego utworu Kinga okazują się rozbieżne :) Ale przynajmniej w kwestii wykonania słuchowiska jesteśmy zgodni. W minionym roku z nowości audiobookowych otrzymaliśmy jeszcze „Bazar złych snów” i „Koniec warty”. W chwili obecnej można powiedzieć, że wszystkie nowsze książki Kinga są dostępne również w formie audio. Fajnie, ale życzyłbym sobie również regularnego nagrywania starszych pozycji. Chciałbym powrócić do wielu tytułów, a ta forma odświeżania sobie wcześniej przeczytanych książek bardzo mi odpowiada. Prószyński i s-ka dodatkowo wypuściło na płycie CD dwa będące już na rynku audiobooki, tj. „Przebudzenie” i „Joyland”. Szkoda jedynie, że dopiero teraz, bo oba nabyłem i przesłuchałem już wcześniej, a na półce chciałbym mieć.

Mando: Czyli ponownie nasze opinie dotyczące samego utworu Kinga okazują się rozbieżne :) Ale przynajmniej w kwestii wykonania słuchowiska jesteśmy zgodni. W minionym roku z nowości audiobookowych otrzymaliśmy jeszcze „Bazar złych snów” i „Koniec warty”. W chwili obecnej można powiedzieć, że wszystkie nowsze książki Kinga są dostępne również w formie audio. Fajnie, ale życzyłbym sobie również regularnego nagrywania starszych pozycji. Chciałbym powrócić do wielu tytułów, a ta forma odświeżania sobie wcześniej przeczytanych książek bardzo mi odpowiada. Prószyński i s-ka dodatkowo wypuściło na płycie CD dwa będące już na rynku audiobooki, tj. „Przebudzenie” i „Joyland”. Szkoda jedynie, że dopiero teraz, bo oba nabyłem i przesłuchałem już wcześniej, a na półce chciałbym mieć.

nocny: No i to tyle w świecie Kinga w roku 2016. Raczej nie był to rok, który będziecie szczególnie miło wspominać więc życzę Wam, byście za rok pisząc kolejne podsumowanie byli w zupełnie innych nastrojach. Na pewno rok 2017 dostarczy sporo emocji na polu filmowym, będzie się dużo działo. Oby ciekawie było też w temacie książek.