Rok 2008 – podsumowanie
Za oknem śnieżyca, powoli na niebie pojawia się pierwsza gwiazda, a redakcja serwisu StephenKing.pl zasiadła przy wirtualnym świątecznym stole, aby podsumować odchodzący rok. Po przełamaniu się opłatkiem i skromnej wieczerzy, wzięliśmy w dłoń po lampce szampana i rozpoczęliśmy pokojową dyskusję o tym czym uraczyli nas wydawcy, dystrybutorzy i sam Stephen King w roku 2008.
Mando: Jako pierwszy chciałbym poruszyć najbardziej kontrowersyjny temat, który w zasadzie prawie w całości ogranicza się do dystrybutora Kino Świat. W tym roku objął on niemalże wszystkie kingowe premiery filmowe w Polsce (jedna na dużym ekranie i dwie na płytach dvd). Także po kolei. Najpierw nasze wrażenia po obejrzeniu kinowej wersji Mgły, która została w końcu dość mocno okrojona.
ingo: Ja szczerze powiedziawszy na pierwszym seansie w kinie nie zorientowałem się, że Kino Świat uraczyło nas pociętą wersją filmu. Do głowy by mi nie przyszło, że dystrybutor może popełnić taki błąd. W końcu to nie było „tylko” parę minut i czas trwania filmu ulegał przez to znacznej zmianie. No chyba, że to był zabieg celowy…
Ja w pierwszym momencie „urwane ujęcia” wziąłem za celowy zabieg reżysera. Wiele razy wspominał o stylizowaniu obrazu na stare monster movies, a tam często wiele rzeczy w ostatecznym efekcie nie wyglądało tak jak powinno.
W każdym bądź razie film jest tak dobry, że nawet wiedząc jaką kopię dostanę w kinie, podczas gdy na komputerze można było już obejrzeć 'normalną’ wersję, wybrałem kolejny seans na dużym ekranie.
Mando: No właśnie ja miałem podobnie. Dwa dni przed premierą odbył się w Warszawie specjalny pokaz i widzowie już wtedy narzekali, że film jest pocięty. Gdy byłem w kinie to sądziłem, że to jakiś błąd ze zmianą rolki czy coś w tym stylu i nawet potem próbowałem to innym wyperswadować. W zasadzie dopiero dzień po premierze uświadomili mnie ci, którzy widzieli pirackie wersje, że są one o około 20 minut dłuższe. Z kina wyszedłem zachwycony, mimo że widziałem okaleczoną wersję, ale dzień później naprawdę byłem bardzo zły, zawiedziony i rozczarowany tym co zaserwował nam polski dystrybutor.
nocny: W sali kinowej od pierwszej minuty filmu siedziałem nieco zagubiony. Skończyły się reklamy, zaczął właściwy seans, ku ogromnej mej radości zobaczyłem fantastyczne nawiązanie do Mrocznej Wieży w postaci malowanego przez głównego bohatera obrazu i nagle zupełnie znienacka ów główny bohater jedzie samochodem do miasta wraz z synem i jakimś panem. Mocno skrócił fabułę Frank Darabont, pomyślałem, ale do cholery gdzie są napisy?? W trakcie filmu co jakiś czas nachodziły mnie myśli „o czym oni mówią” bo jakoś dziwnie dialogi się nie zazębiały, postacie mówiły o sprawach, których nie było itd. Po powrocie do domu i wymianie zdań na forum dowiedziałem się, że nie tylko brakowało napisów, pierwszych kilkunastu minut filmu ale i kilku scen ze środka. Dla mnie coś niebywałego, każe zastanowić się, co jeszcze robią polscy dystrybutorzy w polskich kinach.
Mando: A rzeczywiście, bo przecież nie dość, że wersja była pocięta, to jeszcze były to tak naprawdę dwie wersje. W moim kinie były napisy początkowe. A przynajmniej plansza z tytułem była. A najgorszą rzeczą było chyba to, że wycięto scenę bezpośrednio nawiązującą do zakończenia filmu i zmieniającą dość mocno znaczenie tego finału.
Tak czy inaczej nie da się ukryć, że ostatni rok był bardzo udany pod względem filmów kinowych. '1408′ ukazało się u nas pod koniec 2007 roku, a kilka miesięcy później 'Mgła’. Takiego ruchu w kinie nie było już od lat.
nocny: I co najważniejsze, oba filmy moim zdaniem są bardzo udane. 'Mgła’ jako ekranizacja jest bardzo wierna, czego można było oczekiwać jak tylko poznaliśmy nazwisko reżysera. Także to jest jeden ogromny plus, drugi to taki, że po prostu sam film to świetna rozrywka, znakomicie zrealizowana, no i osobiście dla mnie z absolutnie kapitalnym zakończeniem. Zgadzam się ze Stephenem Kingiem, jest ono lepsze od oryginalnego.
Mando: Ja też sam film oceniam bardzo wysoko. Prawdę mówiąc nawet cały czas wypatrywałem jakiegoś maratonu, w którym by się m.in. pojawiła 'Mgła’, by móc jeszcze raz obejrzeć to na dużym ekranie. Byłem bardzo zły na to jak nas potraktowano, ale co tam… zapłacił bym za to jeszcze raz. Ten film jest tego wart.
Kino Świat postanowiło nam się zreflektować i obiecało wydać dwie edycje dvd 'Mgły’ – zwykłą i dwupłytową, zawierającą czarno-białą wersję filmu. Jak obiecali tak też zrobili, ale… ile nam krwi przy tym napsuli… Poślizg z premierą, ogólna niedostępność, aż wreszcie coś co zasługuje na miano wpadki roku – błąd w synchronizacji napisów. Na dokładkę jeszcze coś co dla mnie osobiście wykracza poza granice rozumowania – równoległa premiera dvd i telewizyjna. Ktoś nadąża w ogóle za tokiem rozumowania ludzi z Kina Świat?
ingo: Kino Świat nie tylko Kingowe filmy potraktowało w tak dziwny sposób. Np. 'Halloween’ Roba Zombie, tak samo jak 'Mgła’, miało praktycznie w tym samym czasie premierę na DVD jak i w Canal+. Kolejnym wielkim zaskoczeniem było tak szybkie sprzedanie praw Gazecie Wyborczej do '1408′. Ciekawe ile czasu potrwa wydanie w ten sposób 'Mgły’… No i kolejną zagadką jest taki poślizg w ukazaniu się dwupłytowej edycji filmu Darabonta. W pewnym momencie nawet ja, mimo zapewnień ze strony dystrybutora, zwątpiłem w to wydanie. A biorąc jeszcze pod uwagę czas w którym mogli je 'dopieścić’ zła synchronizacja napisów jest następnym nie do pomyślenia błędem dystrybutora. Przecież wersja czarno biała i wersja kolorowa nie powinny się różnić czasowo, więc i napisy powinny być identycznie zsynchronizowane… Jestem ciekaw czy cała partia płyt jest wadliwa.
Mando: Za każdym razem jak myślę o tym nieszczęsnym błędzie w synchronizacji napisów to mi się przypomina akcja z aresztowaniem pirackich tłumaczy. Oczywiście piractwa propagować nie będziemy, ale kurcze wśród amatorskich tłumaczy, którzy złamanego grosza za swoją pracę nie dostają, taki błąd jest NIEMOŻLIWY. Biała gorączka mnie bierze jak płacę za film i otrzymuję bubel. Bo błąd w synchronizacji napisów to naprawdę nie jest jakiś drobiazg na miarę literówki czy źle przełożonego zdania. Naprawdę bym się nie zdziwił jakby ludzie domagali się zwrotu pieniędzy za te płyty. Cieszy mnie, że to właśnie z Kinem Świat udało nam się nawiązać współpracę i po raz pierwszy objęliśmy patronatem medialnym dystrybucję filmu kinowego. 'Mgła’ to kapitalny film i super, że to właśnie wraz z tym filmem nasz serwis po raz pierwszy „wszedł” do kin. Również po raz pierwszy nasze logo trafiło na okładkę dvd (w przypadku 'Desperacji’ i 'Marzeń i koszmarów’ to były tylko naklejki na folii) i co by nie mówić, dla nas jako redakcji serwisu StephenKing.pl to był bardzo dobry rok m.in. właśnie dzięki dystrybutorowi Kino Świat. Szkoda, że wszystko to przyćmione zostało przez tak wielkie wpadki dystrybutora. Wydanie dvd '1408′ jest naprawdę świetne. Ale co z tego skoro kilka miesięcy później film trafia do gazety. Obie edycje 'Mgły’ również zapowiadały się kapitalnie (nawet ta jednopłytowa jest bardzo bogata w dodatki). Co z tego skoro mamy tutaj katastrofalne wpadki dystrybutora.
ingo: Przynajmniej dystrybutor Epelpol zrobił nam bardzo miłą niespodziankę wypuszczając nagle „Autostradę Strachu” Micka Garrisa. Chociaż przerobienie przez nich w taki sposób oryginalnej okładki na 'naszą’ to kolejna nierozwiązana zagadka…
nocny: Dobrze, że jest kolejne polskie wydanie Kinga na dvd ale akurat 'Autostrada strachu’ to dla mnie film z niskiej półki. Po prostu oparty jest na strasznie głupim opowiadaniu i nic tej ekranizacji nie mogło uratować. '1408′ natomiast to zupełne przeciwieństwo 'Autostrady’. Jak swego czasu pisałem w recenzji, jest to bardzo udany film, świetny horror ze znakomitym klimatem, w którym naprawdę można przejąć się losem głównego bohatera, bać się razem z nim i o niego. Zdecydowanie czołówka kingowych obrazów.
Mando: W przypadku 'Autostrady strachu’ muszę się z wami zgodzić. Film słaby, polska okładka lekko bez sensu (przypominam, że na oryginalnej są oczy Christophera Lloyda, a na naszej jakieś kobiece), ale miły i niespodziewany prezent dla fanów (słyszał ktoś w ogóle wcześniej o tym dystrybutorze?). Choć trochę drogie to jak na taki słaby film. No i kolejna mała wpadka na okładce z napisem „Na podstawie opowiadania Stephena Kinga i Clive’a Barkera”. Ale już się nie będę czepiał. Ogólnie wydanie ładnie się prezentuje (lubię płyty w kartonowym etui).
ingo: Mówiąc o filmach nie można zapomnieć o animacji komiksowej jaką było 'N.’. Przynajmniej tutaj się chyba do niczego nie doczepimy. Trwający przez miesiąc projekt okazał się niezwykle udany. Nie raz przyprawił mnie o ciarki na plecach. Oby opowiadanie i nadchodzący komiks był równie udany.
Muszę powiedzieć, że Kingowi należy się wielki szacunek za to, że nadal chce mu się eksperymentować. 'N.’ było chyba pierwszą tego typu produkcją, dzięki czemu King kolejny raz zapisał się w historii, jako twórca nowej formy przedstawiania opowieści. Ostatnio widziałem zapowiedź zekranizowania w ten sposób jednej z historii o Batmanie, czyli sam projekt musiał przypaść do gustu publiczności.
Mando: Nawet gdyby 'N.’ nie odniosło sukcesu komercyjnego to i tak był to kolejny projekt, o którym się mówiło i pisało w wielu miejscach, a więc King już na starcie to wygrał (przypominam, że nawet Wyborcza o tym trąbiła). I owszem do 'N.’ nie mam zamiaru się przyczepiać. Uwielbiam takie eksperymenty Kinga. Serial dostarczył nam świetnej rozrywki na cały miesiąc. Dodatkowo wykonanie stało na bardzo wysokim poziomie. Wspaniałe, realistyczne grafiki, bardzo dobre głosy aktorów i kapitalna muzyka. Poza tym niektóre odcinki naprawdę potrafiły nieźle wystraszyć. Moim zdaniem sama koncepcja serialu komiksowego też była strzałem w dziesiątkę. Ja tam strasznie lubię taką formę gdzie tylko niektóre elementy graficzne są ruchome (coś takiego mamy w trailerach komiksowych). Przecież niektóre sceny z 'N.’ można było bez końca oglądać i cieszyć oko każdym szczegółem.
nocny: Zaopatrzyłem się w limitowane wydanie nowego zbioru opowiadań Kinga 'Just After Sunset’ (polski tytuł to 'Po zachodzie słońca’ a premiera w naszym kraju wstępnie zapowiedziana jest na marzec 2009) bo dodatkiem jest dvd właśnie z serialem 'N.’ Tutaj możemy obejrzeć całość ciągiem, bez podziału na odcinki. Naprawdę ciekawa, wciągająca i trzymająca w napięciu historia. Ale jeszcze bardziej podoba mi się samo wykonanie. Przede wszystkim muzyka i dubbing, mistrzostwo, dzięki tym aspektom 'N.’ ma tak znakomity klimat.
Przeczytałem też samo opowiadanie znajdujące się w zbiorze, muszę powiedzieć, że serial jest bardzo wierną ekranizacją ale mimo znajomości serialu nadal można cieszyć się fabułą, która ze zrozumiałych względów jest troszeczkę bardziej rozbudowana.
Mando: Skoro już o zbiorku wspomniałeś to wypadałoby się na kilka zdań przy nim zatrzymać. Ani ja ani ingo jeszcze nie czytaliśmy więc wiele powiedzieć nie możemy. Ty też ledwo zacząłeś przygodę z książką. O samym doborze opowiadań również ciężko coś powiedzieć. King przyzwyczaił nas w ostatnich latach do dwóch książek rocznie (nawet starych odgrzebanych jak 'Blaze’, ale jednak dwóch). W tym roku stanął też na wysokości zadania choć zbiór 'Just After Sunset’ to w zasadzie prawie nic nowego dla fanów śledzących jego publikacje w zagranicznych czasopismach.
nocny: Faktycznie, w zbiorze pojawia się bodajże tylko jedno tak naprawdę nowe opowiadanie. (’N.’) Przez „nowe” rozumiem „wcześniej niepublikowane”. Ale to jest normalna sytuacja, podobnie było z poprzednimi zbiorami, najpierw opowiadania przez kilka lat ukazywały się w różnych czasopismach, antologiach itp. a następnie King zbierał je wszystkie, dodawał kilka nowych i tak powstawał zbiór. Na szczęście dla nas, Polaków, i w zasadzie wszystkich innych nacji poza Amerykanami, niemal wszystkie opowiadania są nowością, jako, że nie mamy dostępu do amerykańskich magazynów. Także ja bardzo czekałem na kolejną antologię opowiadań Kinga i od jakiegoś czasu byłem pewien, że taki zbiór pojawi się w tym roku, bo sporo tych tekstów już się nazbierało.
ingo: Jedynym tekstem, który po polsku mogliśmy dotychczas przeczytać, a który znajduje się w 'Po Zachodzie Słońca’ jest 'Willa’, która ukazała się w polskiej edycji Playboy’a. Uważam więc podobnie jak nocny, że spokojnie można traktować ten zbiór jako zupełnie nową książkę i odhaczyć Kingowi kolejny rok z wydanymi dwoma nowymi pozycjami.
Jedyne co mi niestety nie pasuje to dodanie do zbioru starego już opowiadania 'Cat From Hell’. Wolałbym mieć czyste spojrzenie na dokonania Kinga na polu krótkich form literackich od czasu „Wszystko jest Względne” i 'zaśmiecanie’ tego jakimś starym tekstem uważam za niepotrzebne. Sporo jest opowiadań, które nie znalazły się swego czasu w żadnym zbiorze i tak powinno pozostać. Chyba, że King postanowiłby wydać zbiór zbierający te niedobitki – wtedy byłbym bardzo zadowolony.
Warto może w tym momencie wspomnieć, że opowiadanie 'Cat From Hell’ miało swego czasu ukazać się w Polsce w druku. Było już ono przetłumaczone, były stworzone specjalne grafiki, ale niestety całość nie doszła do skutku.
nocny: Nie zgadzam się zupełnie. Bardzo cieszy mnie to opowiadanie bo nie było go wcześniej w żadnym zbiorze. Mam nadzieję, że z każdą kolejną antologią King będzie podrzucał nam coś starego, wartego uwagi, czego wcześniej większość jego czytelników poznać nie mogła.
Mando: No ja kiedyś też nie rozumiałem zarzutów ingo odnoście 'Cat from Hell’, ale teraz jestem w stanie nawet się trochę zgodzić. Jakoś tak kompletnie nie pasuje tutaj to opowiadanie. Z drugiej strony to przecież my wcale nie wiemy czy te teksty, które w ostatnich latach King publikował w czasopismach to były nowe opowiadania. Owszem on nas mógł zapewniać, że to nowości, ale przecież to pisarz jest, czyli człowiek, który żyje z kłamstwa. Ja o samym 'Just After Sunset’ mogę powiedzieć tylko tyle, że ma najbrzydszą okładkę jaką do tej pory widziały moje oczy (mówię o pierwszych wydaniach amerykańskich tylko i wyłącznie). Choć oczywiście zostawiam sobie prawo późniejszej zmiany tego poglądu, gdyż cały czas pamiętam jak kiedyś wieszałem psy na okładce amerykańskiej 'Lisey’s Story’, a jak zobaczyłem ją na żywo to uznałem za najlepszą okładkę jak do tej pory. Choć nie bardzo wiem czym mogłaby mnie okładka 'Just After Sunset’ na żywo zaskoczyć. A skoro już jesteśmy przy książkach to znów wypada wrócić na nasze podwórko. 'Ręka mistrza’, czy jak kto woli pozostać na amerykańskim gruncie 'Duma Key’. Zarówno ja jak i ingo wypowiedzieliśmy się dokładniej na łamach serwisu. Tylko nocny nie napisał recenzji. Masz teraz swoje 5 minut, ale ostrzegam, że jak przesadzisz to się wytnie.
nocny: Trochę dziwnie mi jest wypowiadać swoje zdanie o tej książce, bo wydaje mi się, że jestem sam przeciwko wszystkim. Powieść ta zgarnia same bardzo pochlebne recenzje u krytyków literackich na świecie, entuzjaści Kinga rozpływają się w zachwytach na różnych światowych forach, sprzedaż książki w Polsce jest tak duża jak nigdy wcześniej… a mi się ta książka po prostu ani trochę nie podoba. Kupiłem ją zaraz po amerykańskiej premierze i szybko zacząłem czytać. Kilkanaście pierwszych stron zapowiadało świetną lekturę jednak niedługo potem zacząłem się coraz bardziej nudzić. Przez coraz większe zniechęcenie, i może też tym spowodowane coraz większe luki w rozumieniu tekstu odłożyłem książkę na półkę z zamiarem poczekania na wydanie polskie. Pomyślałem, że może wtedy będzie lepiej. No i niestety nie było, przez kilkaset stron znów się nudziłem a końcówka wydała mi się po prostu głupia, dziecinna i tandetna. W moim rankingu pozycja ta okupuje końcówkę listy.
Mando: Dla mnie to jest 2-3 miejsce na liście wszystkich książek Kinga. Jestem zakochany w tej powieści po prostu, ale rozpływałem się już nad nią w recenzji więc tutaj sobie daruje. Ponarzekam sobie tylko trochę na nasz polski tytuł. 'Ręka mistrza’… niektórym kojarzył się jednoznacznie, ale ja normalny jestem… a przynajmniej w granicach normy się chyba mieszczę. Prószyński i S-ka wymyślał dziesiątki tytułów. Część z nich znaliśmy, o ilu nie wiedzieliśmy to nawet nie mam pojęcia. Sami zasypywaliśmy ich swoimi pomysłami, a wyszła z tego 'Ręka mistrza’. No kurcze wybitnie mi się ten tytuł nie podoba! Gdy pierwszy raz usłyszałem to nawet go przełknąłem, ale jak tylko poznałem treść książki to już nie miałem żadnych wątpliwości co o tym myśleć. Bardzo, bardzo, bardzo mi się to nie podoba i mam nadzieję, że kiedyś, w dalekiej przyszłości, ktoś gdzieś wznowi tę książkę pod właściwym tytułem (nie to bym życzył Prósowi upadku, ale kto wie jak to będzie za 19 lat wyglądać, kto będzie miał prawa do Kinga itd.). Mam tylko nadzieję, że nikt w wydawnictwie nie powiąże zmiany tytułu z rewelacyjną sprzedażą ksiązki i proceder z wymyślaniem polskich tytułów będzie nadal wyjątkiem, a nie stanie się regułą. Co dziwne, chyba większe kontrowersje wśród fanów wzbudziła polska okładka niż polski tytuł. Osobiście jestem fanem nowej serii kingowej Prószyńskiego, ale okładką do „Ręki” też nie byłem początkowo zachwycony. Gdy zobaczyłem na żywo to nawet się przekonałem, ale jednak nadal uważam, że Chong miał wiele znacznie lepszych okładek.
nocny: Okładka to jedyny ale ogromny plus tej książki.
ingo: W ogóle Prószyński strzelił w przysłowiową dziesiątkę zatrudniając Vincenta Chonga do tworzenia okładek do swoich książek (nie tylko tych kingowych). Nie pamiętam czy pierwszy King z jego okładką ukazał się jeszcze w zeszłym roku, czy już w tym, ale spokojnie rozkwit jego twórczości można datować na rok 2008. Wielu marudziło na to, że prawie wszystkie jego okładki mają barwę czerwoną. Na razie powstało 16 jego prac i w zasadzie o 6 można powiedzieć, że mają taką kolorystykę. Tak więc ten zarzut wobec Chonga jest dla mnie niezrozumiały. Uważam, że wiele z jego prac to najładniejsze okładki do poszczególnych tytułów jakie dotychczas widziałem. I nie chodzi mi tu tylko o polski rynek.
Mando: Pierwszy King z okładką Chonga to jakoś październik/listopad 2007 wyszedł więc faktycznie większość wznowień Prószyńskiego datujemy na 2008 rok. Ja uwielbiam tę serię, ale nie da się ukryć, że Chong do „niekingowych” książek robi znacznie lepsze okładki. Choć dana seria narzuca też odpowiedni styl. Vincent nie może do Kinga robić takich okładek jak choćby do Barkera, bo każda seria rządzi się swoimi prawami.
ingo: Ale nie tylko Prószyński uraczył nas w mijającym roku tyloma wznowieniami. Trzeba jeszcze wspomnieć o Albatrosie i chociażby jego nowej Mrocznej Wieży, z której redakcja sk.pl może być po części dumna. Ale z drugiej strony jak widzę w starych, pierwszych polskich wydaniach zdanie „WKRÓTCE luksusowe limitowane wydanie w twardej oprawie wszystkich 7 tomów sagi” to zamiast się cieszyć powinienem bluzgać…
Mando: Do „ekskluzywnej”, „limitowanej” edycji 'Mrocznej Wieży’ to ja jestem bardzo negatywnie nastawiony. Zbyt wiele obietnic było, a tym samym zbyt wysokie oczekiwania fanów by zadowolić się tym co ostatecznie dostaliśmy. W zasadzie wszystkie obietnice typu sztywna oprawa, etui itp. teraz już tylko śmieszą. Znam ludzi, którzy latami wstrzymywali się z kupnem cyklu, bo przecież Albatros obiecał, że na dniach wypuści wersję ekskluzywną. Nawet nocny chyba dość długo czekał na nią. Jeszcze w momencie gdy do sklepów trafiała wersja, która ostatecznie okazała się zwykłym wznowieniem w zwykłej serii, wydawca obiecywał, że za kilka miesięcy będzie sztywna oprawa. I niektórzy znów naiwnie czekali. Nie rozumiem po co były te wszystkie wielkie zapowiedzi skoro „Wieża” i tak zostałaby pewnie wznowiona w nowej serii, bo wszystkie książki Albatros wznawia. Oczywiście cieszą okładki Darka Kocurka, ale jak się widziało ile świetnych grafik zostało odrzuconych, a ile przeciętnych (MW4, MW7) przyjętych, to jakoś trochę przestaje to cieszyć. Ja osobiście jestem bardzo zawiedziony i kończę ten temat, bo o tym wznowieniu już za dużo zostało powiedziane, a nie ukrywajmy, że ono nie zasłużyło na taki szum.
ingo: Nie możemy jednak nie pochwalić Albatrosa za wypuszczenie dwóch pierwszych prawdziwych polskich audiobooków. Nie będę liczył wcześniejszych dokonań Polaków na tym polu, bo nie traktuję ich jakoby były oficjalnymi książkami audio. Dla mnie to ciekawostki tego typu co opowiadania Kinga ukazujące się jeszcze w latach 80tych w takich zinach jak Kwazar.
Dobór tytułów, tj 'Zielona Mila’ i 'Komórka’ uważam za udany. Ten pierwszy to jeden z najbardziej rozpoznawalnych tytułów Kinga, drugi natomiast, to typowy horror, czyli gatunek z którego najlepiej jest znany ten pisarz. A jako, że albatros w swojej ofercie miał dotychczas chyba tylko dwa horrory, 'Komórkę’ i 'Desperację’, to wybór uważam za trafiony.
Od strony technicznej można by parę rzeczy audiobookom zarzucić, ale i tak wypadają one pozytywnie. 'Komórka’ trochę gorzej, ale to pewnie wina samej treści jak i lektora, który nie nadawał się do tej powieści. 'Zielona Mila’ wyszła mu znacznie lepiej.
Czekam na kolejne płyty.
Mando: W sumie te wcześniejsze kasetówki to znowu nie są takie starocie jak opowiadania w zinach. One wyszły jednak już w XXI wieku (a przynajmniej na przełomie wieków), ale nie da się ukryć, że jak ktoś nie wie gdzie szukać to ich nie znajdzie. Zresztą i tak nie można ich kupić, a najwyżej wypożyczyć. Nowe płyty Albatrosa to pierwsze audiobooki ogólnie dostępne. Wybór tekstów może nie najlepszy, ale dość oczywisty. 'Zielona mila’ to klasa sama w sobie, dodatkowo napędzana ekranizacją, a 'Komórka’ Albatrosowi się chyba dość dobrze sprzedała. Ja tam jestem fanem książek audio i chciałbym każdy tytuł Kinga w takiej wersji. A największy prezent Albatros by mi sprawił wydając 'Mroczną Wieżę’ na płytach… co niestety jest raczej niemożliwe. W takim wypadku przymknął bym nawet oko na omawianą wcześniej wersję „ekskluzywną” sagi.
nocny: Albatros zasłużył się jeszcze jednym – przejął prawa do 4 książek jakie należały do tej pory do wydawnictwa Zysk i S-ka. Są to 'To’, 'Bastion’, 'Czwarta po północy’ oraz 'Chudszy’.
Osobiście bardzo mnie cieszy to wydarzenie, Zysk dzierży chyba palmę pierwszeństwa na najbrzydsze okładki. Dodatkowo 3 z 4 książek należą do tych najdłuższych co wymaga odpowiedniego wydania i na tym polu Zysk także odstawił fuszerkę. W drugiej połowie 2008 roku Albatros wydał dwie z tych książek i pokazał, że można te cegły wydać lepiej. Mam tu na myśli '4 po północy’, książka mimo miękkiej oprawy zrobiona jest solidnie, grzbiet jest usztywniony i nie będzie się łamał jak to było w przypadku wcześniejszego wydania. W ogóle sama objętość została czarodziejsko zmniejszona. Nie wiem jak, bo czcionka nie jest mniejsza od innych pozycji a papier wydaje się grubszy od zyskowego.
Mando: Tutaj wypada tez zaznaczyć, że Albatros zmienił tytuł tego zbiorku i mimo pierwszej fali krytyki ze strony fanów, potrafił nas przekonać do swojej decyzji. Zamiarem Kinga było stworzenie gry słów. Tytuł miał oznaczać jednocześnie godzinę jak i sugerować nam, że zbiorek zawiera cztery teksty do czytania po północy. Zmiana jak najbardziej na plus, gdyż pierwsza wersja polskiego tytułu odnosiła się tylko do godziny i w sumie zawsze mnie trochę dziwiła. Niestety Albatros nie byłby sobą gdyby czegoś nie namieszał. Tytuł został zmieniony bardzo dobrze, ale już zmiany nagłówków we Wstępie były całkowicie niepotrzebne. W tym przypadku to stara wersja ”Pierwsza/druga/… po północy’ spełniały założenia Kinga i odnosiły się zarówno do godziny jak i do nowel czy opowieści. Albatros zmienił na 'Pierwsze/drugie/…’ co traci swą dwuznaczność i odnosi się tylko do opowiadań. A druga sprawa, że ciężko nazwać te teksty opowiadaniami.
Ja również się cieszę, że Zysk wypadł z wąskiego grona wydawców Kinga. Albatros wydał te książki znacznie lepiej (choć okładka do 'Chudszego’ to jakieś nieporozumienie jest), ale jak już wprowadzają zmiany w przekładzie to wypadałoby do końca to przemyśleć.
nocny: Tymczasem możemy przejść do kolejnego ważnego punktu w mijającym roku – do komiksów. Kontynuujemy naszą przygodę w świecie 'Mrocznej Wieży’ dzięki dwóm seriom: 'Long Road Home’ oraz 'Treachery’. Ponadto King spełnił swoje drugie komiksowe życzenie i na rynku pojawił się 'Bastion’, tak jak przy okazji 'MW’ we współpracy z Marvelem.
'Bastion’ to moja ulubiona z ulubionych powieść Stepehena także ogromnie cieszyłem się z tej premiery. Za ten projekt zabrała się nowa ekipa dając w ten sposób zupełnie inną jakość (nie mówię, że lepszą lub gorszą) w porównaniu z projektem wieżowym. Na razie dostaliśmy 3 zeszyty więc może troszkę za wcześnie na podsumowanie ale na chwilę obecną jestem w pełni usatysfakcjonowany zarówno z przełożenia treści książki jak i ze strony wizualnej.
Mando: Mnie cieszy każdy komiks i każdy kolejny będzie cieszył. Uwielbiam śledzić różne serie czy seriale przez dłuższy okres, a wejście Kinga na arenę komiksową zapewniło nam właśnie ciągły ruch w kingowym światku. Osobiście jednak z większą przyjemnością przyjmuję nowe historie niż adaptacje komiksowe. 'Bastion’ na razie nie przynosi nam nic nowego, ale liczę, że w przyszłości to się zmieni. Świat wykreowany w tej powieści daje twórcom wspaniałe pole do popisu i można stworzyć naprawdę multum bardzo dobrych historii opowiadających nowe wydarzenia, przedstawiających nowych bohaterów, ale zachowujących świat stworzony przez Kinga.
I właśnie z prawdziwym Expanded Universe mamy do czynienia w przypadku dwóch ostatnich serii „Wieży”. Pojawiła się już pierwsza całkowicie nowa postać, nowe wydarzenia i nowe lokacje… a przynajmniej szczegóły są chyba nowe. 'Gunslinger Born’ bardzo mi się podobał, ale dopiero 'Long Road Home’ i 'Treachery’ są tym na co tak naprawdę czekałem. Zawsze marzyło mi się by 'Mroczna Wieża’ (albo jakaś inna historia Kinga, ale ciężko mi sobie coś innego wyobrazić) rozrosła się choć w malutkim stopniu tak jak świat 'Star Wars’. Kilka pierwszych kroków zostało już zrobionych, ale ja liczę na znacznie więcej. I jestem chyba jedynym fanem, który uważa, że „Wieżę” mogą przejąć teraz już inni pisarze i twórcy. Nazwisko Kinga na okładce komiksów gwarantuje ich jakość, ale liczę, że świat będzie się rozrastał dalej, nawet jak Kingowi się to znudzi. Już teraz liczę na jakiś zbiór opowiadań Robin Furth z tekstami publikowanymi w zeszytach, a prawdę mówiąc mam nadzieję również na jakieś inne powieści i komiksy. „Wieża” to nie tylko Roland i śmiało można opisać wiele ciekawych wydarzeń zarówno z zamierzchłej przeszłości jak i takich, które opisują losy znanych nam bohaterów. Wystarczy spojrzeć na 'Siostrzyczki z Elurii’. Przecież takich tekstów można jeszcze mnóstwo napisać.
nocny: No tak, tylko, że to już nie będzie King. Jakoś nie do końca potrafię sobie to wyobrazić, by różni pisarze tworzyli kolejne historyjki w świecie Wieży, trochę mi to fanfiction pachnie. Takie rozmywanie tematu. Ale może bym się przekonał, choć traktowałbym to poprostu jako ciekawostki dla fana.
Natomiast nowe historie komiksowe tworzone przy udziale samego Stephena to inna sprawa i jestem za. Aczkolwiek tutaj też nie liczę na zeszyty idące w setki, mam nadzieję, że projekt zakończy się na umówionych 30 numerach.
Mando: No to oczekiwania mamy trochę inne, bo ja liczę, że te 30 zeszytów to wstęp będzie zaledwie. Gdyby 'Talizman’ wziął też pod swoje skrzydła Marvel to liczyłbym nawet na jakiś crossover z „Wieżą”, ale niestety teraz to już odpada.
nocny: Ja po prostu nie chciałbym by głównym „towarem” od Kinga były teraz komiksy, 2 książki i 2 komiksy rocznie wydaje mi się w sam raz, na rok 2009 mamy zapowiedzianą jedną książkę (nie liczę SK Goes To Movies) i 4 komiksy. Już troszeczkę szala za bardzo się przechyla a gdy dojdą do tego jeszcze komiksy i inne projekty poboczne, inni pisarze i twórcy majstrujący przy światach Kinga, jego twórczość może się rozmyć, stracić siłę i wartość.
Mando: No i dlatego, na moje jego nazwisko może zniknąć z okładek. Przecież King nie zatwierdza osobiście wszystkich ekranizacji więc nie musi też mieszać się we wszystkie komiksy. Adaptację książki chyba można zrobić bez jego wkładu, a pieczę nad rozbudową uniwersum „Wieży” śmiało można powierzyć Robin Furth. Sam King może zająć się swoimi sprawami, ale skoro ta gałąź już wykiełkowała to niech się rozwija i żyje swoim życiem. Przecież wielu fanów Kinga nie widziało nawet połowy jego ekranizacji. Nikt też nie nazywa filmów głównym „towarem” od Kinga, a jest ich dwa razy więcej niż książek. Wszelkie odnogi od jego twórczości są dla fanatyków i ja jako skończony fanatyk mam nadzieję, że szybko nam nie zakręcą kurka z komiksami.
nocny: No może i tak, jeśli byłaby to gałąź poboczna żyjąca swoim życiem nie umieszczana w bibliografii Kinga to może i bym to zaakceptował. Choć na razie nie palę się do tego pomysłu.
No dobrze, wspomnieliśmy już o tym co najważniejsze w tym roku, pozostają nam jeszcze 2 książki o Kingu i jego twórczości. Są to 'Stephen King’ Teodoro Gómeza z serii Człowiek i twórca oraz 'Stephen King pod lupą’ Roberta A. Weinberga i Loisa H. Gresha.
Mando: Teoretycznie to właśnie powinny być jedne z najważniejszych wydarzeń odchodzącego roku. W końcu na naszym rynku to jest prawdziwa rewolucja. Szkoda tylko, że ostatecznie okazało się to marnym w skutkach przedsięwzięciem. 'Człowiek i twórca’ to taka tandeta, że już mi się nie chce o tym mówić. W ogóle uważam, że im mniej będziemy o tym rozmawiać, tym szybciej zapomnimy, że coś takiego się na naszym rynku ukazało. Gorzej już się chyba nie dało wybrać, jak na pierwszą książkę o Kingu wydaną w Polsce. Szczególnie, że jest to stara pozycja więc można było czerpać w pisarzach nieco lepiej znających się na rzeczy. Gromy należą się też wydawcy książki. Ogólnie to cały ten projekt był jednym wielkim niepowodzeniem i osobiście byłem załamany, że zaprzepaści to całkowicie ewentualne plany na przyszłe podobne publikacje w naszym kraju. Chwilę później ukazał się jednak 'Stephen King pod lupą’. W przeciwieństwie do poprzednika, to nowa książka i napisana przed dość kompetentnych ludzi. Choć sama ma raczej niewiele wspólnego z Kingiem. Ja osobiście nie dałem rady jej zmęczyć i raczej mi się już ta sztuka nie uda. Mimo wszystko jednak cenię ją bardziej niż 'Człowieka i twórcę’ i choć obie książki stoją raczej na wątpliwym poziomie (każdą skrytykowałbym za co innego) to nie da się ukryć, że wydanie ich było przełomowym wydarzeniem w naszym kraju.
ingo: Chyba zahaczyliśmy już o wszystkie wydarzenia mijającego roku. Trochę się ich nazbierało i nic nie zapowiada, że w następnym roku będzie ich mniej, o czym pewnie później dokładniej porozmawiamy.
Na zakończenie można by podać co wywarło na nas nejlepsze wrażenie, a co nas najbardziej zawiodło.
Mi łatwiej wskazać jest to drugie. Chyba zgodzicie się, że największą porażką jest zamieszanie wokół dystrybucji filmu „Mgła”. Zarówno tej kinowej jak i DVD. No chyba, że nocny stwierdzi, że bardziej zawiódł się na „Ręce Mistrza”. Która to z kolei jest dla mnie najważniejszym wydarzeniem 2008 roku. Zarówno jej treść jak i wyniki sprzedaży w Polsce bardzo mnie cieszą i napawają optymizmem.
Mando: Trudno jednoznacznie ocenić odchodzący rok. Teoretycznie było sporo naprawdę przełomowych wydarzeń na naszym podwórku – pierwsze audiobooki (ale to trochę zbyt mała skala jeszcze), pierwsze książki o Kingu (tutaj jedynie sam fakt ich publikacji zasługuje na uznanie). Również całkiem nieźle staliśmy pod względem ekranizacji (przypominam, że w Stanach ten rok był jałowy zarówno w kinie jak i w telewizji). Gdybym jednak miał wskazać najlepsze wydarzenie to na pewno byłoby to wydanie 'Ręki mistrza’. Ta książka to arcydzieło po prostu jest. Co się zaś tyczy największego zawodu, to mnie osobiście chyba 'Człowiek i twórca’ Gomeza najbardziej zdenerwował, jednak było to wydarzenie raczej niszowe, które nie odbiło się większym echem. Natomiast o obu wpadkach z 'Mgłą’ było i nadal jest głośno nie tylko w środowisku fanów. Dlatego kingowa złota malina za rok 2008 należy się niestety dystrybutorowi odpowiedzialnemu za błędy w obu wersjach 'Mgły’. Szkoda, bo oczywiście zgadzam się, że rok obfitował w wiele wydarzeń dla nas istotnych, ale na naszym podwórku to właśnie premiery 'Ręki mistrza’ i 'Mgły’ stanowiły dwie najważniejsze daty w kalendarzu Kingowca. Obie pozycje odniosły spory (chyba nawet niespodziewanie wielki) sukces na swoim polu i oba wydarzenia powinniśmy wspominać jako wielkie fanowskie święta. Pozostaje mieć nadzieje, że takie wpadki jak te z 'Mgłą’ nie będą się już powtarzać.
nocny: Ma rację ingo pisząc, że dla mnie największym rozczarowaniem była 'Ręka mistrza’. Piszę to naprawdę z bólem serca ale nie będę sam siebie oszukiwał, rozczarowałem się i to bardzo, koniec, kropka.
Największy plus natomiast to 'Mgła’, ale film sam w sobie, nie mówię tu ani o polskiej wersji kinowej ani o dvd oraz '1408′. Oba filmy zaliczam do ścisłej czołówki ekranizacji Kinga.
Rzeczywiście był to bogaty dla nas rok, nowa powieść, 2 premiery kinowe, nowy komiks, niespodziewany serial komiksowy i kilka dodatkowych, mniejszych rzeczy. No i cała fala wznowień starych książek. Naprawdę wspaniały, ciekawy rok, a co najlepsze, następny, 2009 zapowiada się podobnie. Jestem szczęśliwy 🙂
Mando: Na koniec pragnę wam chłopaki oraz każdemu kto dobrnął do tego momentu życzyć szczęśliwego Nowego Roku i miejmy nadzieję, że nadchodzące 12 miesięcy będzie obfitować w jak najwięcej wydarzeń związanych ze Stephenem Kingiem.
Redakcja serwisu
StephenKing.pl
2008 r.