King w sieci

Internet w moim domu pojawił się późno. Była to końcówka XX wieku, a ja miałem już swoje lata na karku. Gdy dostąpiliśmy tego luksusu, byłem kompletnym laikiem. Nie wiedziałem co to jest, z czym to się je i do czego to w zasadzie człowiekowi służy. Przez większość życia komputery były złem, którego unikałem szerokim łukiem. W moim domu, paradoksalnie to matka pokazywała mi jak ich używać. Ona jako pierwsza nauczyła się języka html, założyła moją pierwszą skrzynkę mailową, a także wyjaśniła krok po kroku (jak ograniczonemu dziecku, którym w zasadzie byłem) w jaki sposób mogę korzystać z Internetu. Pierwsza lekcja dotyczyła wyszukiwarki, a pierwsze słowa, które do niej wpisałem to… Stephen King. Szybko przekonałem się, że Internet może jednak być bardzo pomocny.

W latach ’90 bycie fanem wyglądało zupełnie inaczej niż teraz. Dorastaliśmy bez jakichkolwiek informacji o naszych idolach. Tak naprawdę, co dziś wydaje się być niedorzeczne, nie wiedziałem nawet jak wygląda lista książek napisanych przez Kinga. Jedynym źródłem informacji były spisy zamieszczane przez wydawców na pierwszych stronach, ale te dotyczyły tylko tego, co miał w swojej ofercie Amber i Prima, czyli niewiele. Informacje o nowościach czerpałem z księgarń, a że mieszkałem w małym mieście, w którym te padały szybciej niż kino, nie miałem znajomych księgarzy, którzy informowaliby mnie o kolejnych zapowiedziach. Sprawa wyglądała tak, że raz na jakiś czas jeździłem do Torunia, wchodziłem do księgarni, sprawdzałem półkę z Kingiem i albo wychodziłem z kolejną pozycją pod pachą, albo wracałem do domu z kwitkiem. Tak czy inaczej, rytuał wkrótce się powtarzał. Nieliczne nieznane pozycje czasem niespodziewanie trafiały mi w ręce wprost ze stoisk w miejscowościach wczasowych i było to jak druga Gwiazdka – niesamowita i niespodziewana radocha. Z wielkim sentymentem wspominam te czasy, ale nie chciałbym już do nich wracać. Pojawienie się Internetu w moim życiu od razu wywróciło wszystko do góry nogami. Nawet malutkie stronki, które ograniczały się do kilku tabelek ze spisami, na tę chwilę były kopalnią wiedzy. Do dziś pamiętam wyraz mojej twarzy odbitej w monitorze, gdy pierwszy raz znalazłem listę ekranizacji Kinga, a na niej 50% pozycji, o których nie miałem pojęcia.

Zwykle, gdy ktoś reklamuje gdzieś nasz serwis, padają słowa „Najlepsza polska strona o Stephenie Kingu”. Jest to oczywiście prawda, ale też nic to nie znaczy. Na dobrą sprawę jesteśmy jedyną polską stroną o Kingu, a gdy nie ma konkurencji to nawet beznadziejny produkt będzie najlepszy. Dawniej wyglądało to nieco inaczej. Serwisów o Kingu było znacznie więcej, ale też ich zawartość była diametralnie inna. To były głównie małe stronki informacyjne, ograniczające się do elementarnych faktów. Czasem były to tylko spisy, a w tych bardziej rozwiniętych projektach, dochodziły jakieś notki, mikrogalerie, miniaturki grafik, czy dział Download, w którym pliki przekraczające 1 MB były tak ciężkie, że ściągało się je poza domem, a te 2 MB dodatkowo trzeba było dzielić bo nie mieściły się na dyskietkę:-) W latach ’90 było sporo takich projekcików, ale tak naprawdę w pamięci pozostały mi tylko dwa serwisy…

Stephen King by Ruffus

Serwis charakteryzował się świetnym (jak na tamte czasy) wykonaniem wizualnym, ale niestety zawartość pozostawiała wiele do życzenia. Była to kremowa stronka z pływającymi ramkami (co już samo w sobie było wypasem), świetnym graficznym menu na górze i rozwijanym menu po lewej. Wyglądało to pięknie, ale informacje na stronie ograniczały się tylko do podstaw – biografia autora, spis filmów i książek, a w nim krótkie opisy i małe okładki oraz jakaś śmieszna galeria. W zasadzie strona na jedno odwiedzenie, co nie przeszkadzało mi jednak cieszyć się nią przez bardzo długi czas.

 

Stephen King – Pan Grozy (burial)

To serwis, który dla mnie był czymś naprawdę ważnym. Nie pamiętam czy żył on i czy pojawiały się w nim kolejne newsy i aktualizacje, ale sam w sobie stanowił niewyczerpaną kopalnie wiedzy. Strony filmowe i książkowe nie ograniczały się tylko do suchych opisów, a zawierały sporo ciekawostek, a co najważniejsze – opinie autora! To było COŚ, bo naprawdę kiedyś nie było stron o Kingu z recenzjami. Notki na PG ograniczały się w zasadzie do jednego krótkiego akapitu, ale to wystarczało. Dla mnie – osoby, która dopiero co dowiedziała się o istnieniu niezliczonej ilości filmów i książek – było małym szokiem, że ktoś to wszystko oglądał i czytał. Niektóre zdania z „recenzji” autentycznie pamiętam do dziś, tyle razy je czytałem.

 

Gdy 9 lat temu po raz pierwszy zetknąłem się z htmlem, wyglądało to podobnie jak z wyszukiwarkami – pierwsze o czym pomyślałem to strona Kinga. Przez długi okres stawiałem sobie Pana Grozy za wzór i długo był to wzór niedościgniony. Kopiowałem stronę na dysk, analizowałem niezrozumiały dla mnie kod, byleby tylko coś ciekawego podpatrzeć.

 

Cieszy mnie, że burial prowadzi teraz kolekcjonerskiego bloga, bo jest to osoba, która naprawdę sporo zrobiła dla polskiego fandomu (choć o tym pamiętają już pewnie tylko ci, którzy Kinga poznawali w ubiegłym stuleciu) i szkoda by było, aby zniknął gdzieś bez śladu. Sam serwis natomiast ewoluował. Kilkakrotnie zmieniał wygląd o czym możecie przeczytać już u samego twórcy, ale ja pamiętam tylko pierwsze wersje i to o nich tutaj wspominam.

 

Sam autor tak podsumował tę przygodę: „Strona zaczęła obumierać, kiedy nadszedł czas na studia […]. Padła całkowicie po drugiej sesji. Ale praca nie poszła na marne – bo jak się okazało wiele lat później, miała wpływ na zainteresowania innych czytelników. Sam się dziwię, że po tylu latach ludzie jeszcze ją pamiętają – to miłe.”

 

W 2001 roku zadebiutowały nasze strony – moja „Strefa Śmierci” i Pavla „Czarna Mila”. Moja ograniczała się do suchych informacji i była słaba, a Pavla… może nie tyle żyła, ale coś tam się na niej czasami działo, a i wykonana była znacznie lepiej. Na szczęście obie nie przetrwały nawet roku, a z ich fuzji powstał serwis StephenKing.pl. Nie od razu funkcjonował w takiej formie jak widzimy go teraz, ale to historia na osobną opowieść.

 

W zasadzie od momentu połączenia sił, a mija dziś 8 lat od tej chwili, prawie nieprzerwanie mamy monopol na Kinga w sieci. Jedyna konkurencja, która jakoś wyraźniej zapisała się w historii to strona:

Stephen King – Mistrz powieści grozy (gooki)
http://stephenking.now.pl

Jeśli chodzi o zawartość serwisu to jest całkiem dobrze. Książki i Filmy zrobione są na poziomie dawnych stron – czyli podstawowe informacje. Gooki wprowadziła komentarze czytelników, które dodawała samodzielnie i szumnie nazwała recenzjami, ale w zdecydowanej większości były to jednozdaniowe opinie. Nie jest to nic nowego, bo takie coś funkcjonowało już na Czarnej Mili oraz we wczesnym okresie StephenKing.one.pl, ale szybko się tego pozbyliśmy zamieniając na pełnoprawne recenzje. Newsy i Aktualności natomiast funkcjonowały na normalnym poziomie. Była to miła rywalizacja i trzeba przyznać, że kilka razy gooki udało się nas wyprzedzić. Niestety nasze relacje były naprawdę niezdrowe i coś, co mogłoby być ciekawym uzupełnieniem, stało się powieleniem, a rozmowy ograniczały się do pyskówek na forach. Szkoda. Strona funkcjonowała nieco ponad rok i ostatecznie upadła w maju 2005r. Nadal można ją jednak oglądać, gdyż cały czas znajduje się w Internecie.

 

Na tym kończy się przygoda Kinga w polskiej sieci. Kilka serwisów zapisało się w historii – jedne lepiej, a inne gorzej – ale tak naprawdę było tego mało. Pojawiały się także działy poświęcone Kingowi w większych serwisach (przez wiele lat w Carpe Noctem znajdował się nieaktualizowany pokój Kinga), ale to w zasadzie tyle. W dzisiejszych czasach takie strony, jakie funkcjonowały kiedyś, nie mają prawa bytu. Jeśli ktoś chce prowadzić coś małego to robi bloga dla siebie i (przy odrobinie szczęścia) dla znajomych. Jeśli chce zrobić coś większego, musi to być ogromny pochłaniacz czasu nawet przy dyspozycji większej ilości rąk do pracy. Serwis StephenKing.pl od strony językowej funkcjonuje jak echa przeszłości. W zasadzie każda pierwsza próba wprowadzenia serwisu od strony wykonania, rozłożyłaby nas na starcie. Przez 8 lat wyrobiliśmy sobie jednak markę. Doceniają nas wydawcy, autorzy grafik, tłumacze i można powiedzieć, że zyskaliśmy dzięki temu niezłe kontakty… mam więc nadzieję, że gdyby na polskim rynku pojawili się ludzie chcący tworzyć serwis językowo na bieżącym poziomie, to projekt szybko zakończyłby się połączeniem sił miast tworzyć zbędną konkurencję.

Internetowy King nie ogranicza się jednak do naszego podwórka. Na świecie jest kilka serwisów, które wymagają wzmianki.

StephenKing.com – The Official Web Site
http://stephenking.com

Strona oficjalna także mocno ewoluowała przez ostatnie lata. Tego typu serwisy zazwyczaj ograniczają się do suchych informacji oraz newsów bezpośrednio związanych z autorem. Siłą rzeczy znajdziemy tu znacznie mniej materiału niż w serwisach fanowskich, ale w zamian za to mamy informacje z pierwszej ręki od moderatorki. Przed rokiem strona uległa całkowitej przemianie i od tej pory jest naprawdę dobrym źródłem informacji dotyczącej Kinga.

 

Lilja’s Library
http://liljas-library.com

Najbardziej znany i doceniany serwis na świecie, który jednocześnie jest… po prostu kiepski. Lilja istnieje przeszło 14 lat i zdążył wyrobić sobie ogromną renomę. Niestety przez ten czas w ogóle się nie rozwinął, a czasem mam wrażenie, że zaczął się cofać – przypomina raczej pisanego na szybko bloga. Lilja nie wrzuca prawie niczego jeśli ktoś mu tego wcześniej nie podeśle, a nawet jeśli umieszcza coś od siebie, to ogranicza się tylko do newsów zaczerpniętych z forum Beva Vincenta. Lilja umieszcza newsy pisane na kolanie (sam podesłałem kilka razy informacje, nieświadomie robiąc w nich błędy i jego wkład ograniczał się do kopiuj/wklej bez jakiejkolwiek redakcji). Kiedyś było to dla mnie miejsce niemalże święte, a sam Lilja był prawie półbogiem, teraz muszę sobie przypominać by raz na jakiś czas go odwiedzać. Lilja zdążył jednak wyrobić sobie niesamowitą markę, ma naprawdę dużo znaczące znajomości i kontakty do pozazdroszczenia, przez co, raz na jakiś czas przypomina nam, że mimo wszystko jest wielki. Sam Stephen King wyróżniał go niejednokrotnie – polecał jego serwis na oficjalnej stronie, a także udzielił mu dwóch ogromnych wywiadów telefonicznych. Również wydawcy doceniają Lilję, który na dniach publikuję książkę w Cemetery Dance – wydawnictwie od limitowanych Kingów – zawierającą teksty ze swojej strony. Jest to dla mnie sytuacja nie do końca zrozumiała, bo tak jak Lilja był swego czasu królem newsów, tak artykułów i recenzji nigdy nie umiał pisać. Naprawdę wystarczy przeczytać jedną jego „recenzję” i jakby czytało się wszystkie.

 

Charnel House
http://charnelhouse.tripod.com

Strona dostępna w Internecie tak samo długo jak Lilja (od 1996). Nie jest tak znana i przez to chyba bardziej ją lubię. Tutaj znajdziemy sporo newsów i ciekawostek, gdyż Kev Quigley to wielki nerd i ma się czym pochwalić. Strona wykonana na poziomie lat ’90, co dziś może tylko irytować, ale naprawdę miło jest czasami tam wejść i nacieszyć oko samym faktem, że od 14 lat niewiele się tam zmieniło. Co ciekawe i on wydaje właśnie książkę o Kingu w Cemetery Dance… i tu też zapowiada się lepiej niż u Lilji.

 

Horrorking
http://horrorking.com

Ze starych stron, które ciągle funkcjonują warto odnotować też Horrorking. Zawartość serwisu wiele się nie zmieniła. Cały czas można sobie ją obejrzeć i nawet na dzień dzisiejszy robi wrażenie, ale trzeba zaznaczyć, że jak na tamte lata… to było coś miażdżącego! Spis wszystkich bohaterów z każdej książki Kinga nadal funkcjonuje chyba tylko w tym miejscu.

 

TheDarkTower.com
http://thedarktower.com

W ciągu ostatnich lat istniało kilka dużych serwisów poświęconych Mrocznej Wieży. Pozostał ten i choć jego nawigacja potrafi przyprawić czytelnika o ból głowy, to serwis zasługuje na odnotowanie dlatego, że zrzesza grupę naprawdę wielkich fanatyków. Jeśli już dokopiemy się gdzie trzeba, to możemy tam znaleźć w zasadzie wszystko co dotyczy kolekcjonerstwa – monstrualnej wielkości galerię zdjęć zbiorów, ale także szczegółowe informacje o eksponatach. Jeśli kogoś interesuje kingowe zbieractwo, to na chwilę obecną w Internecie nie ma lepszego miejsca. Strona jest też doskonałym lekarstwem na nudę. Po zagłębieniu się w galerię, szybko się ich nie opuszcza.

 

Creepshows
http://creepshows.nl

To mniejszy projekt holenderskiego fana, który nie rozwija się od lat, ale i tak jest kopalnią wiedzy na temat ekranizacji Kinga. Wszystkie filmy – sequele, Dollary, seriale itd. – wrzucono tu do jednego worka, co tworzy spory chaos, ale gdy szukam czegoś na temat konkretnego tytułu, niezmiennie od wielu lat zaglądam na tę stronę. Poza tym znajdziemy tutaj sporo ciekawych filmików (trochę niestety przeterminowanych).

 

Stephen King’s Short Movies
http://stephenkingshortmovies.com

Strona o amatorskich produkcjach, której pojawienie się w Internecie było prawdziwą rewolucją. Dzięki niej obejrzałem większość filmów Dollar Babies, które (choć w marnej jakości) były systematycznie umieszczane w sieci. Proceder ukróciła asystentka Kinga, która poprosiła o usunięcie wszystkich Dollarów (według umowy te filmy mogą być prezentowane tylko podczas festiwali). Strona jednak nie umarła. Nadal jest jedynym źródłem na temat tego, co się tworzy w fanowskich kręgach, a także udostępnia nieoficjalne amatorskie produkcje.

 

W Internecie jest jeszcze całe mnóstwo stron i blogów o Stephenie Kingu, z których część także odwiedzam, ale ten krótki spis przedstawia serwisy z którymi jestem związany od wielu lat i bywam na nich systematycznie. Cały tekst nie jest oczywiście wyczerpującym podsumowaniem, a jedynie nakreśleniem tego co było i jest najciekawsze w sieci. Pisanie go sprawiło mi naprawdę nieukrywaną przyjemność, gdyż miło było sobie powspominać kilka rzeczy. Przepraszam jeśli w niektórych miejscach tych sentymentalnych wstawek jest zbyt wiele, ale urodziny tak zwykle działają na człowieka. Na zakończenie powiem, że mam szczerą nadzieję, iż serwis StephenKing.pl nie znajdzie się nigdy w podobnym tekście. Bo jeśli ktoś będzie nas wspominał to by znaczyło, że nas już nie ma, a takiej sytuacji w przyszłości nie przewiduję:-)

Autor tekstu:
Mando
2010 r.