Dollar Babies

dollar_plakat1

Stephen King to najczęściej ekranizowany pisarz świata. On sam głównie upodobał sobie produkcje telewizyjne, jednak to kinowe filmy przyniosły mu największy rozgłos. Wiele spośród całej gamy kingowych ekranizacji to zwyczajne gnioty, ale z tej całkiem pokaźnej listy filmów można bez problemu wybrać kilka perełek, których nie jest wcale tak mało jak się powszechnie uważa. Takie produkcje jak „Lśnienie” Stanleya Kubicka, „Misery” Roba Reinera czy „Carrie” Biana De Palmy na stałe zapisały się w historii horroru, zaś takie hity jak choćby „Skazani na Shawshank” od lat, nieustannie błyszczą w czołówkach wszystkich rankingów filmów wszechczasów. Nie ma chyba na świecie fana horroru, który nie oglądałby przynajmniej kilku ekranizacji Stephena Kinga. Ba, ośmielę się stwierdzić, że ze świecą szukać by zwykłego zjadacza chleba, zamieszkującego jakikolwiek z cywilizowanych krajów, który nie słyszałby przynajmniej o jednym takim obrazie. Mało kto jednak orientuje się, że poza wielkimi ekranizacjami kinowymi i ciekawymi produkcjami telewizyjnymi istnieje jeszcze jedna, bardzo prężnie rozwijająca się grupa ekranizacji tekstów Stephena Kinga.

dollar_nightshift_1

Mowa tutaj o Dollar Babies czyli w większości amatorskich, krótkometrażowych filmikach, opartych na opowiadaniach tzw. „Króla horroru”. Pomysł jest prosty. Każdy młody, początkujący twórca, szukający tematu na film, który choć w małym stopniu zostanie dostrzeżony na świecie, wysyła swoje próbki do Stephena Kinga. Ten natomiast, po zapoznaniu się z projektem, decyduje czy zatwierdzić go czy nie. W przypadku pozytywnej odpowiedzi pozostaje tylko wykupienie praw za symbolicznego dolara i można już zacząć tworzyć swój własny wkład w coraz większą listę ekranizacji podpisywanych nazwiskiem Kinga. Jest tylko jeden szkopuł, przez który potem cierpimy my – fani. Zastrzeżone jest aby filmy nie były zbyt nagminnie rozprowadzane. Pokazy mogą odbywać się wyłącznie na festiwalach Dollar Babies i czasami robi się jeszcze malutki wyjątek udostępniając na chwilę film w internecie. W Polsce niestety nie doczekaliśmy się jeszcze takiego festiwalu (choć mam nadzieję, że w przyszłości uda nam się to zmienić i podczepimy się z takim projektem pod jakiś większy konwent) przez co dostęp do niektórych produkcji (niestety w większości do tych lepszych) jest często niemożliwy.

dollar_nightshift_2

Pierwszy Dollar Baby ujrzał światło dzienne w roku 1982 i przez kolejne dwie dekady, powstawała średnio jedna produkcja na dwa lata. Dopiero z początkiem nowego tysiąclecia tego typu filmy zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu, na co ogromny wpływ miał rozwój internetu. Niestety wielokrotnie równało się to ze sporym spadkiem jakości i tak jak w przypadku kinowych i telewizyjnych „kuzynów”, grupa filmów amatorskich rozrosła się do ogromnych rozmiarów, gdzie wśród natłoku kiczu trzeba wyszukiwać te naprawdę dobre produkcje. A wypada zaznaczyć, że takowych też nie brakuje. Jako przykład wystarczy podać „Woman in the Room”, wyreżyserowany przez Franka Darabonta – późniejszego twórcę takich hitów jak „Skazani na Shawshank”, „Zielona mila” czy nisko budżetowy horror „The Mist” (światowa premiera w listopadzie 2008). Gościnną rolę skazańca odegrał tam Brian Libby, którego później reżyser zaangażował we wszystkich trzech wspomnianych wyżej filmach. Grono znanych nazwisk wyraźnie poszerza „Gotham Cafe”, do którego scenariusz napisał Bev Vincent (autor książki „The Road to the Dark Tower” i jeden z najbardziej znanych w internecie fanów Kinga) zaś w samym projekcie udział wzięli także Mick Garris (reżyser wielu świetnych choć bardzo nie lubianych ekranizacji Króla) wcielający się w rolę ojca Callahana (postaci z powieści „Miasteczko Salem” i cyklu „Mroczna Wieża”) oraz sam Stephen King. Ten drugi po raz pierwszy czynnie zaangażował się w produkcję amatorską właśnie podczas ekranizacji opowiadania „Obiad w Gotham Cafe”. Nie dość, że użyczył swego głosu podczas rozmowy telefonicznej dla postaci nazwanej Mr Ring, to jeszcze, jest to jedyny przypadek, gdy zezwolił na wykorzystanie swojego nazwiska w tytule filmu amatorskiego (w ten sposób King stara się wyróżnić te obrazy, które najbardziej mu się podobają). Od strony wizualnej swej pomocy użyczył zaś Jeff Okun, który wcześniej pracował nad filmem 'Ostatni samuraj’. Jak zatem widać Dollar Babies to nie zawsze tandetna amatorka, ale często obraz tworzony przez uznanych w świecie filmowym fanów.

dollar_nightshift_3

Skoro wspomniałem o ojcu Callahanie pojawiającym się gościnnie w ekranizacji „Obiadu w Gotham Cafe” należało by kilka zdań poświęcić temu co najbardziej charakterystyczne w tekstach Stephena Kinga, a co twórcy Dollar Babies bardzo często, z zazwyczaj ciekawym skutkiem, upodobali sobie stosować. Mowa oczywiście o szeregu powiązań, które charakteryzują pisarstwo Kinga. Wszystkie jego powieści i sporo opowiadań połączone są swoistą pajęczyną, momentami tak cienką, że dostrzeganą tylko przez wprawne oko. Czasami są to poważne, nie dające się przegapić połączenia, a często zwykłe małe i najbardziej lubiane smaczki dla fanów. Wielu twórców produkcji amatorskich przeniosło ten zwyczaj na kliszę filmową. I tak w animowanej produkcji „Home Delivery” możemy podziwiać rysunkową wersję Stephena Kinga w roli prezydenta Stanów Zjednoczonych. Alfie Zimmer w „All That You Love Will Be Carried Away” (jednej z dotychczasowych sześciu wersji ekranizacji opowiadania „Wywiozą ci wszystko co kochasz”) widzi znak wskazujący drogę do Castle Rock i Gilead – dwóch miast z uniwersum Kinga – jak również obserwuje mapę przedstawiającą drogę z miasta Lud do Topeki (znaną dokładniej czytelnikom sagi „Mroczna Wieża”). Francuskie „Supr.” serwuje nam wiadomości telewizyjne wyświetlane przez stację, której logo stanowią inicjały Kinga. W jednym ze słabszych przedstawicieli grupy filmów amatorskich – „Here There Be Tygers” – chłopiec o imieniu Charles czyta w szkole „Szkieletową załogę”, zaś we wspomnianym już „Gotham Cafe” możemy zaobserwować na ekranie książkę „The Road to the Dark Tower”. Właśnie dzięki takim zagraniom nawet marna produkcja sprawia, że na ustach widza pojawia się chwilowy uśmiech. Wiadomo wtedy, że film nie został stworzony przez kingowego laika, a twórca tej produkcji jest takim samym fanem jak oglądający. To duży plus dla filmu będącego częścią takiej grupy, której docelowymi odbiorcami są właśnie ci najbardziej fanatyczni zwolennicy Kinga.

dollar_nightshift_4

Największy problem pojawia się podczas próby skatalogowania wszystkich filmów z grupy Dollar Babies. W zasadzie chyba nigdzie nie istnieje oficjalny spis tych produkcji. Administratorka strony internetowej Kinga jak i sam zainteresowany, raczej nie przywiązują aż tak wielkiej wagi do Dollarów, nie uwzględniając ich w ogóle w spisie ekranizacji. W zasadzie tylko kilka stron anglojęzycznych (a co by daleko nie szukać również polski serwis StephenKing.pl) poświęcają nieco więcej miejsca na ten rozdział życia Stephena Kinga. StephenKingShortMovies.com to ogromny zbiór kingowych szortów, jednak nie wyszczególnia on filmów amatorskich. Do jednego worka wrzucone są zarówno Dollary, epizody popularnych telewizyjnych seriali grozy, reklamy, talk-showy oraz wycięte sceny z normalnych filmów nawiązujących jedynie do twórczości i osoby Kinga. Troszeczkę lepiej kataloguje to świetny holenderski serwis Stephen-King.tk, jednak i tutaj mamy raczej przypadkową przynależność do danych grup ekranizacji, ustaloną indywidualnie przez autora strony. Dlaczego zatem tak trudno jest skompletować jedyną i prawdziwą listę oficjalnych amatorskich filmów Dollar Babies? Otóż tylko w niektórych przypadkach wiadomo na 100%, że są to filmy posiadające prawa do ekranizacji. Część twórców przyznaje otwarcie, że nie udało im się skontaktować z Kingiem, jednak autorzy serwisów internetowych dodają ich filmy do ogólnej listy. Inni domorośli reżyserzy w ogóle nie dają znaku życia, ale można przypuszczać, że ich filmy także powstały pomijając rytuał wpłaty dolara na konto Kinga. Jako doskonały przykład może służyć tu rosyjski film animowany „Srajanie”, nakręcony jeszcze w latach osiemdziesiątych, który na światło dzienne wypłynął dopiero w roku 2004 za sprawą internetu. Ile jeszcze jest takich „zaginionych” filmów można tylko przypuszczać.

dollar_nightsurf

Pozostaje do omówienia jeszcze jedna grupa. Filmy nakręcone legalnie, z różnych przyczyn nie będące oficjalnymi Dollarami, jednak pojawiające się na niemalże wszystkich festiwalach. Tutaj jako przykład wystarczy wymienić dwóch przedstawicieli. Pierwszym z nich jest „The Gunslinger: Roland Meets the Dweller”. Premiera obrazu odbyła się właśnie na 1st Annual Dollar Baby Film Festival w Orono, jednak jest to film, którego oficjalnie nie powinno nazywać się Dollar Baby (choć mniej oficjalnie i tak wszyscy to robią). Ta krótkometrażówka to nic innego jak zwycięzca konkursu ogłoszonego kilka lat temu na oficjalnej stronie Kinga, dotyczącego zekranizowania jednej sceny z cyklu „Mroczna Wieża”. Drugim przedstawicielem „papierowych” Dollar Babies jest świetny horror „Lovecraft’s Pillow”. W tym przypadku sprawa jest o tyle dziwna, że podstawą scenariusza był jedynie pomysł Stephena Kinga na przyszłe opowiadanie o poduszce Samotnika z Providence. Opowiadanie, które ostatecznie nigdy nie powstało, a sam zarys nakreślony został we Wstępie do eseju „H.P.Lovecraft. Przeciw światu, przeciw życiu” Michela Houellebecqa, gdzie King dał pozwolenie przyszłym twórcom na samodzielne stworzenie tej historii, choć zapewne nie spodziewał się, że pojawi się ona na taśmie filmowej. Obraz nakręcony przez Marka Steenslanda omija wszelkie czynniki wyróżniające filmy Dollar Babies, lecz mimo to sami fani nie przejmują się tym za bardzo, organizując projekcje „Poduszki” na dollarowych festiwalach.

dollar_paranoid

Jak zatem widać trzeba się bardzo mocno zagłębić w temat, aby choć trochę zrozumieć czym tak naprawdę są Dollar Babies. Dla przeciętnego fana, całkowite poznanie tej gałęzi ekranizacji Kinga jest w zasadzie prawie niemożliwe. Aby stworzyć ostateczną listę oficjalnych filmów z tej grupy należałby skontaktować się z wszystkimi reżyserami i liczyć na uczciwą odpowiedź. Pamiętać należy jednak, że mamy tutaj zarówno twórców amerykańskich jak i francuskich, rosyjskich czy hiszpańskich. Zamiast marnować czas na ich poszukiwania lepiej oddać się przyjemnościom i mękom podziwiania ich roboty. W końcu zawsze może się zdarzyć, że z rzeki amatorskiej tandety wyłowimy coś naprawdę cennego. Kto wie, może będzie to obraz, który postawimy na równi z tymi najbardziej znanymi kinowymi klasykami.

dollar_man

Osobiście mam kilka swoich faworytów i pozwoliłem sobie sporządzić, krótki przegląd tych najlepszych według mnie przedstawicieli nurtu zwanego Dollar Babies.

The Boogeyman (1982)
Jedna z dwóch ekranizacji opowiadania „Czarny Lud”, a zarazem jedyny legalny film nakręcony na podstawie tego tekstu (francuski kicz „Le Croque Mitaine” oparty na tym samym pomyśle w większości spisów zalicza się do Dollar Babies, jednak jak przyznaje sam twórca – czternastoletni chłopiec z Francji – nie starał się on nawet o prawa do ekranizacji). Jest to historia Lestera Billingsa, który zwierza się psychiatrze ze śmierci trójki swych dzieci. Rzekomo zginęły one z ręki Czarnego Luda – potwora wychodzącego z szafy – a sam Billings obwinia się o to, że zignorował relacje dzieci na temat grożącego im niebezpieczeństwa. Jest to pierwszy Dollar Baby, który jednocześnie dość wysoko podnosi poprzeczkę swym następcom.

Woman in the Room (1983)
Razem z „The Boogeyman” wydany na tej samej kasecie video – „Nightshift Collection” – jednak w przeciwieństwie do niego, „Kobiecie na sali” daleko do horroru. Jest to dramat poruszający dość poważny temat eutanazji, a samo opowiadanie jest specyficznym hołdem Stephena Kinga dla jego matki, która zmarła na raka. Film raczej nie przypadnie do gustu miłośnikom mocnych wrażeń, lecz zwolennicy sennych poruszających historii powinni być zadowoleni. Darabont nawet jako amator wspiął się bardzo blisko szczytu.

Disciples of the Crow (1983)
Trzeci film z cyklu „Nightshift Collection” wydany na drugiej części tej antologii jest jednocześnie pierwszą ekranizacją opowiadania „Dzieci kukurydzy”, rozsławionego później siedmioczęściową serią horrorów. Mimo, że amatorskiej wersji daleko do ideału to i tak jest to moja ulubiona filmowa opowieść o demonicznych dzieciakach, która niestety zawiera dokładnie takie same błędy co jej późniejszy kinowy odpowiednik (z happy endem włącznie). Tak czy inaczej nie da się ukryć, że trzeci w kolejności film amatorski jest jednocześnie trzecim bardzo dobrym filmem, co podkreśla moje wcześniejsze słowa o spadku jakości wraz z nadejściem ery internetu.

Paranoid (2000)
Obraz nakręcony na podstawie bardzo dziwnego i wybitnie nie filmowego tekstu „Lament paranoika”, będącego niczym innym jak zlepkiem chaotycznych urywanych zdań człowieka opętanego manią prześladowczą. Niespodziewanie wyszedł z tego jeden z najciekawszych i jednocześnie najlepiej wykonanych filmów amatorskich. Twórcom tej produkcji należą się ogromne brawa za to w jak wspaniały sposób potrafili przedstawić tak mało interesującą historię. Ścisła czołówka filmów amatorskich.

Strawberry Spring (2001)
Jedno z najlepszych opowiadań Stephena Kinga doczekało się także bardzo dobrej ekranizacji. Choć mimo małej objętości tekstu film został jeszcze niepotrzebnie spłycony. „Truskawkowa wiosna” opowiada o rzadkim zjawisku pogodowym występującym co kilka lat. Miasteczko studenckie zostaje okryte nietypową mgłą, a wraz z nią w kampusie pojawia się morderca ochrzczony przez prasę Springheel Jackiem. Po kolei śledzimy kilka zbrodni, aby wreszcie dobrnąć do bardzo ciekawego finału.

Autopsy Room Four (2003)
Film nakręcony na podstawie opowiadania będącego hołdem dla serialu „Alfred Hitchcock Przedstawia”. Historia niemal całkowicie zapożyczona ze starej serii, różniąca się jedynie mniej istotnymi szczegółami oraz nieco zmienionym finałem. Mężczyzna zostaje ukąszony przez rzadki gatunek węża, na skutek czego doznaje całkowitego paraliżu. Uznany za zmarłego trafia do prosektorium, gdzie dwójka lekarzy szykuje się do przeprowadzenia sekcji zwłok. Profesjonalna ekranizacja tego tekstu znalazła się w serialu „Marzenia i koszmary” jednak amatorski odpowiednik w niczym jej nie ustępuje.

The Road Virus Hades North (2004)
Jest to kolejna amatorska wersja jednego z odcinków późniejszego serialu „Marzenia i koszmary” i w tym przypadku możemy chyba nawet mówić o przewadze amatorki nad profesjonalizmem. Richard Kinnell, pisarz poczytnych horrorów, kupuje na podwórkowej wyprzedaży obraz. Szybko okazuje się, że samochód zdobiący malowidło porusza się i zdaje się jechać dokładnie w tym samym kierunku co właściciel obrazu. Amatorska wersja „Drogowego wirusa” jest jednym z najlepszych przedstawicieli Dollar Babies, a jednocześnie jednym z niewielu, który bez cienia wstydu można postawić przy telewizyjnym profesjonalnym odpowiedniku.

La Femme Dans La Chambre (2005)
Pierwszy spośród całkiem licznej grupy francuskich Dollar Babies jest jednocześnie drugą ekranizacją opowiadania „Kobieta na Sali”, z którą 22 lata wcześniej zmierzył się nie kto inny jak sam Frank Darabont. Trzeba jednak przyznać, że francuski film nie ustępuje znacznie swemu poprzednikowi. Nie jest to może aż tak głęboka produkcja jak dzieło twórcy „Skazanych na Shawshank” (film został bardzo mocno skrócony), ale mimo to potrafi przemówić do widza, a do tego wykonanie jest niemalże perfekcyjne. Oglądając francuską wersję „Kobiety na Sali” ma się wrażenie jakby był to film kinowy, a to bardzo rzadko spotykane w przypadku amatorskich szortów.

Gotham Cafe (2005)
Film, o którym wspomniałem już wcześniej. Biorąc pod uwagę same nazwiska pojawiające się w czołówce to naprawdę najwyższa półka wśród produkcji amatorskich. Co ciekawe, tym razem znane nazwiska idą w parze z jakością. Historia szalonego kierownika restauracji, siejącego pożogę wśród swych klientów, doczekała się naprawdę kapitalnej oprawy filmowej.

Home Delivery: Servicio a Domicilio (2005)
Pierwszy przedstawiciel hiszpańskiego filmu to drugi w historii animowany Dollar Baby. Tym razem, w przeciwieństwie do tandetnego rosyjskiego „Srajanie”, mamy do czynienia z niemalże profesjonalną kreskówką. Film jest ekranizacją opowiadania o zombie, napisanego na zamówienie do antologii inspirowanej trylogią George’a Romero – „Book of the Dead”. Historia rozgrywa się na wysepce, która zostaje opanowana przez żywe trupy. Ekranizacją „Urodzi się w domu” od lat interesuje się Mick Garris, jednak jak do tej pory opowiadanie to doczekało się tylko amatorskiego filmu. Choć przyznać trzeba, że jest to produkcja, która robi ogromne wrażenie.

 

Z powodzeniem można by wymienić jeszcze kilka filmów, które ogląda się bardzo przyjemnie, jednak to co znajduje się powyżej stanowi wystarczający kąsek dla fanów Kinga, którzy dopiero zagłębiają się w świat filmów amatorskich. Z mojej strony pozostaje życzyć ciekawych wrażeń i wytrwałości podczas poznawania tego świata. Bywa, że jest ona bardzo potrzeba.

dollar_plakat2

Autor tekstu:
Mando

2008 r.

Powyższy artykuł ukazał się drukiem w czwartym numerze 'Czachopisma’ (styczeń 2008), którego tematem głównym był właśnie Stephen King.